Służbowy wyjazd na plaże Samoa
W środowisku górniczym zawrzało. Dyrektorzy 5 kopalń oraz prezesi spółek węglowych i dyrektorzy Kompanii Węglowej wybrali się na 2 tygodnie do Nowej Zelandii, Australii oraz na egzotyczne plaże wyspy Samoa.
– Dla nas to szok, że można tak marnotrawić pieniądze. Kiedy borykamy się ze sprawami finansowymi pracowników niższego szczebla, kierownictwo pokazuje, jak potrafi się bawić. Pod płaszczykiem wyjazdu służbowego organizuje się atrakcyjne wycieczki -- grzmią związkowcy. Wśród dyrektorów i organizatora wyjazdu panuje zmowa milczenia. Według naszych informacji, delegacja większość czasu spędziła na wyspach Pacyfiku. Dyrektorzy wylegiwali się np. na plażach w Nowej Zelandii.
W środowisku górniczym zawrzało. Dyrektorzy 5 kopalń oraz prezesi spółek węglowych i dyrektorzy Kompanii Węglowej wybrali się na 2 tygodnie do Nowej Zelandii, Australii oraz na egzotyczne plaże wyspy Samoa. Jako pierwsza wiadomość podała telewizja TVN. Według informacji zebranych przez dziennikarzy, luksusowa wycieczka została w większej części sfinansowana ze środków kompanii i spółek, czyli naszych pieniędzy. Elita braci górniczej oficjalnie odbywała ważne spotkania z przedstawicielami kopalń Australii.
2 tygodnie „rozmów”
W ciągu dwóch tygodni października zeszłego roku przedstawiciele górnictwa oficjalnie odwiedzili elektrownię w Appin, kopalnię West Cliff i centrum Bezpieczeństwa Górnictwa Nowej Południowej Walii. Jak się okazało, wszystkie te miejsca są odległe od siebie o kilkadziesiąt kilometrów. Ich odwiedzenie sprawnej wycieczce zajęłoby dwa dni. Co więc robiła elita ze Śląska w pozostałym czasie? Ze źródeł z Ministerstwa Spraw Zagranicznych wynika, że delegacja większość czasu spędziła na wyspach Pacyfiku. Dyrektorzy wylegiwaliy się np. na plażach wyspy Samoa czy Nowej Zelandii.
Do Australii? Ale po co?
O samej wyprawie już po przyjeździe krążyły legendy. – Dla nas to szok, że można tak marnotrawić pieniądze. Kiedy borykamy się ze sprawami finansowymi pracowników niższego szczebla, kierownictwo pokazuje, jak potrafi się bawić. Pod płaszczykiem wyjazdu służbowego organizuje się atrakcyjne wycieczki. Australia owszem jest potentatem węglowym, ale kontaktów z Europą nie ma praktycznie wcale. Tam wydobywa się węgiel metodą odkrywkową, więc co tam oglądać? Czego się uczyć? Raczej oni powinni się uczyć od nas – przyznają nam górnicy. W podróż na Antypody wyruszyło pięciu dyrektorów kopalń, wiceprezesi Katowickiego Holdingu Węglowego, kierownictwo zakładu energetyki cieplnej, wiceprezes Haldexu i dyrektorzy Kompanii Węglowej.
Wycieczka życia
Według naszych informacji na podróż życia wybrali się dyrektorzy kopalń naszego regionu: KWK Chwałowice – Marek Budziński, były dyrektor KWK Jankowice – Aleksander Wardas (obecnie dyrektor KWK Szczygłowice) oraz dyrektor KWK Marcel – Adam Robakowski. Próbowaliśmy potwierdzić te informacje u rzecznika Kompanii Węglowej Zbigniewa Madeja. – Proszę pytać u organizatora tego wyjazdu, w związku pracodawców. Kompania nie była organizatorem i informacji żadnych nie udzielę – kwituje rzecznik KW S.A.
Kto płacił za plaże i słońce?
Cały wyjazd został zorganizowany przez Związek Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego. Pomimo że praktycznie wszystkie spółki, które wchodzą w skład związku należą w większości do skarbu państwa, nie chciano nam udzielić informacji, kto jechał i ile podróż ostatecznie kosztowała. W minionym tygodniu dziennkarzom TVN udało się spotkać Stanisława Jędrychowskiego dyrektora ZPGWK. – Jakie publiczne pieniądze? Przecież te osoby same płaciły, jak na urlopie – mówił wtedy Stanisław Jędrychowski. Według naszych informacji wizyta miała jednak charakter służbowy, co zresztą przyznał nam nawet jeden z dyrektorów. Próbowaliśmy więc również skontaktować się z szefem organizatora. – Dostałam polecenie od dyrektora Biura Zarządu Stanisława Jędrychowskiego, aby przekazać, że Związek nie komentuje sprawy i nie udziela informacji. Zgodnie z Ustawą o dostępie do informacji publicznej, nie jesteśmy tym typem związku, który ma obowiązek udzielania informacji – powiedziała przez telefon pracownica biura Związku Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego, która nie przedstawiła się. Według szacunkowych obliczeń, koszty wyjazdu mogłyby sięgać nawet do 1 miliona zł.
Zachowanie oburzyło nawet ambasadora
Cała sprawa wyjazdu wyszła na jaw po tym, jak ambasada RP w Canberze wysłała notę dyplomatyczną do Ministerstwa Spraw Zagranicznych odnosząc się krytycznie do pobytu delegacji górników. – Do MSZ trafiła notatka ambasadora RP w Australii dotycząca pomocy udzielonej przez przedstawicielstwo dyplomatyczne delegacji Związku Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego, która w październiku 2010 r. przebywała w Australii. Pomoc przedstawicielstwa polegała głównie na ułatwianiu kontaktów z ekspertami i władzami firm sektora węglowego w Australii – wyjaśnia ministerstwo. Ministerstwo przyznało, że co prawda w piśmie ambasadora nie było adnotacji o „skandalicznym zachowaniu”, ale szef placówki dyplomatycznej wyraził „krytyczną ocenę merytorycznego przebiegu i delegacji i przygotowania jej członków”. Ministerstwo już zapowiedziało, że zastanowi się, czy w przyszłości będzie udzielać pomocy przy ewentualnych kolejnych wizytach studyjnych ZPGWK.
Chłopcy się napili i najedli
Próbowaliśmy się skontaktować z ambasadorem RP w Canberze Andrzejem Jaroszyńskim. – A tak, chodzi o ten wyjazd. Pan ambasador jest aktualnie zajęty. Ale i tak, żeby cokolwiek powiedzieć, pan ambasador musi mieć zezwolenie z góry, dlatego najlepiej pytania kierować do Ministerstwa Spraw Zagranicznych – powiedziała nam Magdalena Ślubowska z biura Ambasady RP w Canberze.
Bardziej wylewny okazał się Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności. Wojaże dyrektorów podsumował krótko: „Chłopcy pojechali się tam napić i najeść”. Z kolei Jerzy Dudała, który o samym wyjeździe pisał jeszcze w październiku dla czasopisma „Nowy Przemysł”, stwierdził wprost, że zachowanie delegacji było „skandaliczne i niegodne”.
W trakcie dwutygodniowego pobytu na wyspach Pacyfiku, dyrektorzy mieli odbyć aż 17 lotów pomiędzy egzotycznymi wyspami. Podczas jednego z nich, były wiceminister gospodarki – Eugeniusz Postolski, nie był w stanie wsiąść do samolotu. On sam dla stacji TVN swoją niedyspozycję na lotnisku tłumaczył cukrzycą.
To był służbowy wyjazd
Nie udało się nam porozmawiać z dyrektorem Marcela, nie chciał z nami rozmawiać były dyrektor KWK Jankowice. Telefonicznie udało się nam skontaktować z dyrektorem KWK Chwałowice. Najpierw dyrektor przyznał, że jakieś osoby z kopalni rzeczywiście były na wyjeździe, ale nie chciał zdradzić szczegółów. – Tak, to był służbowy wyjazd, o szczegóły proszę pytać w związku pracodawców – odpowiedział Marek Budziński. Szef kopalni odmówił również odpowiedzi na pytanie, czy on sam odbył podróż do Australii. – Media muszą mieć newsy i tyle powiem. Jeśli nie ma pan innych pytań to dziękuję. I tak nie powinienem w ogóle rozmawiać na ten temat – ucina krótko.
Fasadowy twór
Po kolejnych telefonach do Związku Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego nadal nie chciano nam udzielić jakichkolwiek informacji dotyczących samego wyjazdu. – Ten związek to instytucja całkowicie niepotrzebna. Jakiś fasadowy twór. Jej zadanie polega na uczestniczeniu w sporach i negocjacjach ze stronami związkowymi. Ale przecież ten związek w rzeczywistości za nic nie odpowiada. Decyzje podejmują zarządy poszczególnych kompanii. Co do firm prywatnych zrzeszonych w tym związku, to z tego co pamiętam, to chyba wszystkie gdzieś tam na końcu mają udziały skarbu państwa. Jak choćby Holdex, którego udziałowcem jest Kompania Węglowa, której z kolei udziałowcem większościowym jest skarb państwa. Moim zdaniem informacje z takiego wyjazdu powinny zostać udostępnione – twierdzi Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki.
Chociaż o delegacji w ostatnim czasie wiele się mówi, również związki kopalń z regionu nie chcą się wypowiadać oficjalnie. – Bardzo dobrze, że ta sprawa ujrzała światło dzienne. Mamy nadzieję, że jeśli tym się zainteresują instytucje kontrolujące wydatki w państwowych firmach, to wyciągną odpowiednie wnioski. Liczymy, że ci panowie za swoje wybryki poniosą konsekwencje – powiedziano nam w jednym ze związków zawodowych.
Łukasz Żyła, Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze