Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Każdy może zostać snowboardzistą – Michał Ligocki dla „TR”

25.01.2011 00:00 red
Michał Ligocki, snowboardzista, reprezentant Polski, dwukrotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich przekonywał w Rybniku, że na stoku najważniejsze jest bezpieczeństwo.
– Marek Pietras: W wojnie pomiędzy narciarzami a snowboardzistami, po której stoisz stronie?
– Michał Ligocki: Jestem zupełnie neutralny. Nie oceniam ludzi po tym, czy jeżdżą na jednej czy na dwóch deskach. Ważne żeby dana osoba była po prostu w porządku. Sam też jeździłem na nartach. Od czwartego do trzynastego roku życia spędzałem na nartach praktycznie każdy weekend.
 
– Trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje, żeby jeździć na snowboardzie?
– Każdy, kto jest zdrowy może uprawiać ten sport. Młodzi, starzy. Płeć też jest bez znaczenia. Wystarczy tylko chcieć.
 
– Ale nie każdy może skończyć na Igrzyskach Olimpijskich.
– Nie wiem czy do końca tak jest. Oczywiście trzeba być zdeterminowanym. Dążenie do wyznaczonego celu zawsze wiąże się z ciężką pracą. Trzeba poświęcić wiele czasu na naukę i trening. Należy przy tym być też upartym. Ja, żeby znaleźć się tam gdzie jestem, poświęciłem dla snowboardu połowę swojego życia.
 
– Czyli nie trzeba być koniecznie góralem, aby odnosić sukcesy na stokach?
– Dokładnie tak. Znam wielu zawodników z Łodzi, Gdańska, Szczecina czy Warszawy, którzy próbują swoich sił w snowboardzie. Miejsce pochodzenia nie ma najmniejszego znaczenia. Dziś świat jest bardzo mały, mobilny. Wszędzie można dotrzeć w miarę szybko.
 
– Czy uważasz, że w Polsce jest moda na snowboard?
– Myślę, że tak. Problem tkwi jednak w kiepskiej organizacji. Odkąd ja zacząłem jeździć na snowboardzie, czyli jakieś trzynaście lat temu, niewiele się zmieniło na lepsze. A można chyba nawet stwierdzić, że ta nasza snowboardowa scena jest jeszcze uboższa. Mimo to młodzi ludzie garną się do tego sportu. Jest wielu zapaleńców, którzy chcą uprawić właśnie tę dyscyplinę sportu.
 
– Dziś w Rybniku często powtarzałeś, że na stoku najważniejsze jest bezpieczeństwo.
– To jest bardzo istotna sprawa. Szczególnie dla małych dzieci. A z takimi dziś miałem okazję się spotkać. Ważne jest, aby unikać urazów. Przebywanie na stoku ma być przyjemnością. Każdy wypadek, szczególnie w młodym wieku, zniechęca do sportu. Dlatego trzeba być świadomym, że podczas jazdy na nartach czy snowboardzie bywa niebezpiecznie. Warto się więc zabezpieczać jak również jeździć rozsądnie.
 
– Byłeś już kiedyś w Rybniku?
– Tak. Kilka miesięcy temu na RYJKU. Jako małe dziecko też bywałem w tym mieście.  Niewiele jednak z tego pamiętam. Wiem, że chodziliśmy na basen. Taki duży obok stadionu.

– Jesteś tuż przed wyjazdem na mistrzostwa świata. Z jakimi nadziejami tam jedziesz?
– Ten sezon jest dla mnie ciężki. W lipcu doznałem kontuzji kolana. Miałem dwie opcje: operacja i sezon spisany na straty albo rehabilitacja. Wybrałem tę drugą. Trzy miesiące ćwiczyłem zanim wróciłem na deskę. Do tego cały czas mam problemy z kadrą, ze związkiem. Nie byłem objęty szkoleniem. Obecnie jestem po bardzo intensywnym, dziesięciodniowym obozie w Davos. Uważam, ze forma jest. Zobaczymy jak to wszystko ułoży się na miejscu. Chciałbym poprawić wynik z ostatnich MŚ, gdzie byłem 23. Jeżeli będzie dziesięć miejsc lepiej – będę zadowolony.
 
– Na medal nie ma szans?
– Oczywiście marzę o tym, żeby wywalczyć jakąś blachę ale poziom jest bardzo wysoki. My nie mamy w Polsce odpowiednich warunków do trenowania. Jeszcze gdy chodzi o jazdę z góry w dół to jakoś można to zorganizować. Gorzej w tzw. freestylu. Szwajcarzy, Amerykanie, Kanadyjczycy czy Francuzi oni mają bazę o jakiej my możemy tylko pomarzyć. Profesjonalne hale do ćwiczeń ze skoczniami itp. To czego my możemy się nauczyć podróżując po całym świecie w dwa lata oni opanowują w pół roku. Ciężko potem to nadgonić. Jednak nie poddajemy się. Nie zdarliśmy jeszcze do końca zębów.
  • Numer: 4 (220)
  • Data wydania: 25.01.11