Co się dzieje w PKS-ie?
Od listopada rybnickie Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej jest w stanie likwidacji. Całkowite zniknięcie autobusów z tras to już tylko kwestia czasu. Tymczasem, pomimo że spółka w większości należy do Skarbu Państwa, zdobycie podstawowych informacji o działaniu firmy graniczy z cudem. Nasza redakcja z kolei ustaliła, że jedno z pomieszczeń prezes PKS-u wynajął swej córce.
Rybnicki PKS jest już w stanie likwidacji. Spółka pozbywa się majątku, żeby móc opłacać te kursy, które jeszcze nie zostały zlikwidowane. Tymczasem nasza redakcja próbowała zebrać informacje o napełnieniach kursów i wyborze modelów autobusów wypuszczanych na trasy. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi z zarządu. Mało tego. Jak się okazało, w trakcie swojego urzędowania prezes Jerzy Siwica jedno z pomieszczeń należące do spółki wynajął swojej córce do prowadzenia działalności gospodarczej. Sam tłumaczy, że nie było innych ofert w przetargu.
Busy i busiki
W czasie gdy prezes spółki zażądał od gmin z powiatu rybnickiego opłacania kursów, w przeciwnym razie te znikną z rozkładu jazdy, do nas docierały kolejne sygnały o sytuacji w rybnickim PKS-ie. – To, że jest mało pieniędzy, to wszyscy wiedzą, ale jak się wypuszcza małego busa na trasę Rybnik – Gliwice, a duży autobus jeździ na trasie Rybnik – Żory w czasie małego napełnienia, to nic dziwnego, że długi będą jeszcze bardziej rosły – mówił nam niedawno jeden z kierowców rybnickiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej. Chodziło o okres od stycznia do lipca minionego roku. Gdy zapytaliśmy prezesa, o konkretne modele autobubusów na konkretnych trasach nie otrzymaliśmy odpowiedzi do tej pory (pytania zadaliśmy w październiku 2010 r.). – Na trasach Rybnik – Żory i Rybnik – Gliwice w okresie od stycznia do lipca br. kursowały autobusy według turnusu kierowców – Autosan, MAN, Iveco, Jelcz, Mercedes – odpowiedział nam wymijająco prezes Jerzy Siwica.
Prezes milczy
Pomimo, że spółka PKS Rybnik w 80 proc. należy do Ministerstwa Skarbu Państwa, a więc obowiązuje ją ustawa o dostępie do informacji publicznej, dowiedzenie się czegokolwiek o podejmowanych decyzjach graniczy z cudem. Np. ile firma w minionym roku otrzymała zleceń na wynajem autobusów? – Ile zleceń na wynajem autobusów było realizowanych przez Spółkę jest sprawą wewnętrzną (poufną) firmy i takich informacji do publicznej wiadomości nie przekazujemy – informuje nas prezes Siwica. Prezes nie chciał nam również podać listy stanowisk oraz zakresu obowiązków, powołując się ponownie na tajemnicę przedsiębiorstwa. – Oczywiście jeśli w spółce większość udziałów ma skarb państwa to obowiązują te same przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej, co np. urząd miasta czy gminy – mówi Grzegorz Wójkowski ze Stowarzyszenia Bona Fides z Katowic.
Inwentaryzacja jest czy nie ma?
Według informacji, do których dotarliśmy, na stacji paliw należącej do przedsiębiorstwa, która jest nota bene bezobsługowa, jeszcze niedawno przez większość czasu przebywały dwie osoby, które obsługiwały na zmianę podjeżdżające autobusy. – To jest jakaś kpina. Tam się nic nie robi, nikt nie pilnuje tego, że wywala się pieniądze na „nicnierobienie” – oburza się jeden z kierowców. – Do tankowania autobusów PKS posiada dwie zakładowe stacje paliw na zajezdniach w Rybniku i w Wodzisławiu Śl. Stacje te wyposażone są w bezobsługowy system tankowania pojazdów. Do nadzoru nad pracą stacji paliw dopuszczonych zostało razem 10 osób – przyznaje szef rybnickiego PKS-u. Co należy do ich obowiązków? Nie udało się nam tego dowiedzieć.
Prezes milczy również w sprawie inwentaryzacji przeprowadzanej w firmie. Poinformował nas jedynie, że ta przeprowadzana jest zgodnie z ustawą o rachunkowości w obecności biegłego rewidenta. Szczegółów się nie dowiedzieliśmy.
„Rodzinny interes”
Spółce zaczęło iść coraz gorzej w ciągu ostatnich lat, fakt ten jednak nie przeszkodził prezesowi, by jedno z pomieszczeń przy ul. Jankowickiej wynająć swojej córce na Pracownię Psychologiczną. W zamian za uczciwą rodzinną transakcję, szef rybnickiego PKS-u może liczyć na bonifikatę w opłatach za badania swoich pracowników. Jerzy Siwica tłumaczy, że kilka razy publikował ogłoszenia o przetargu na wynajem, jednak ani razu nie wpłynęło żadne zgłoszenie. – Komisja przetargowa w składzie trzyosobowym w dniu 24 października 2008 r. dokonała otwarcia ofert. Wobec braku innych ofert i spełnionymi kryteriami określonymi w ogłoszeniu została przyjęta oferta Przychodni Psychologicznej – wyjaśnia Siwica. Prezes podkreśla również, że za rok 2010 opłaty zna wynajem wyniosą ponad 9 tys. zł netto.
Znikną wszystkie kursy
Jeżeli „na dniach” nie znajdzie się chętny inwestor, to od 2011 rybnicki PKS może zniknąć z dróg. Tym samym 210 pracowników zostanie bez pracy. Wtedy będą mogli liczyć na prywatnych przewoźników, którzy może przejmą trasy zlikwidowane przez rybnicki PKS. – To totalna głupota takie zarządzanie. Tak jest zawsze w państwowych firmach. Zamiast dbać o pasażerów, to się tnie następne kursy. W ostatnim czasie autobusy były już w takim stanie, że kto by chciał nimi jeździć ? – mówi Andrzej Rafalski, który jeszcze do niedawna dojeżdżał z Rybnika do Gliwic. Jako ostatnie, zlikwidowane zostały połączenia z Wodzisławia Śląskiego do Krakowa, przejeżdżające przez Rybnik i Żory. Wcześniej zlikwidowanych zostało większość lokalnych kursów do Wodzisławia, Żor czy gmin powiatu rybnickiego. – W tej chwili zostały kursy do Gliwic, Knurowa, Ornontowic, Łodzi, Nowego Sącza i Zakopanego oraz do Gorzyc, Jastrzębia przez Godów i do Chałupek – wylicza szef rybnickiego przedsiębiorstwa. Pod znakiem zapytania stoją również kursy na trasie Wodzisław – Racibórz. Według naszych informacji i te mają zostać zlikwidowane w najbliższym czasie. Na kursy firma pieniędzy po prostu nie ma, a samorządy ani myślą dopłacać kolejne miliony do transportu.
Nie ma pieniędzy na tabor
Jak się dowiedziśmy w delegaturze Ministerstwa Skarbu w Katowicach, rybnicki PKS został postawiony w stan likwidacji w listopadzie ubiegłego roku. W sprawie szczegółów nadzoru nad spółką nikt jednak nie chciał z nami rozmawiać, pomimo że właśnie tam nas skierowano. – Proszę się kontaktować przez biuro prasowe, dopiero wtedy będziemy mogli udzielić jakichkolwiek informacji – powiedziano nam w delegaturze. Urzędnicy zadeklarowali jednak, że na nasze pytania odpowiedzą jeszcze w tym tygodniu.
Prezes Jerzy Siwica zapewnia, że robił co mógł, by wyprowadzić spółkę na prostą, ale w takich realiach jest to praktycznie niemożliwe. – Firmy transportowe najbardziej dotknął kryzys. W tej branży inwestycje zwracają się po kilkunastu latach. A proszę zwrócić uwagę na przetargi ogłaszane przez podmioty należące do samorządów. Są to zazwyczaj okresy 3, 4 lat. Zakupując nowy tabor na wygranie takiego przetargu po prostu się nie opłaca – tłumaczy Siwica. Prezes zwraca też uwagę na koszty, jakie musi ponosić spółka. – To są podatki, opłaty, które kosztują nas bardzo dużo. Musimy np. płacić za to, że nie zatrudniamy niepełnosprawnych. Przeglądy samochodów przykładowo po 45 tys. kilometrów to wydatek 2,5 tys. zł. I tak zamiast inwestować w tabor musimy najpierw ponieść te wszystkie wydatki – odpiera zarzuty, że tabor nie jest wymieniany i remontowany.
2 miliony długu
Rok 2010 PKS spółka z o.o. zamknęła z długiem ok. 2 milionów złotych. To oznacza, że raczej żaden inwestor nie zdecyduje się na jej wykup. Teraz wchodzi już tylko w grę sprzedaż majątku.
– Czasami musi być tak, że wszystko zostaje sprowadzone do punktu zerowego. Można to obserwować na przykładzie niektórych miejscowości w innych regionach Polski, gdzie dopiero firmy, które przejęły tę obsługę PKS-u, który rozłożył się całkowicie, były w stanie posklejać to i zrobić jakiś sensowny rozkład i usiąść z samorządami do rozmów. Tak czy inaczej, moim zdaniem przyszłość transportu zbiorowego w zakresie naszego regionu to jakieś mniejsze firmy i busiki – twierdzi starosta rybnicki Damian Mrowiec.
(nom), Łukasz Żyła
Najnowsze komentarze