Piątek, 3 maja 2024

imieniny: Marii, Aleksandra, Stanisława

RSS

Łatwo, szybko i przyjemnie

07.12.2010 00:00 red
Pierwszy raz rybniccy siatkarze przystępowali do meczów w roi faworyta. Mimo obaw wywiązali się z tej roli bardzo dobrze.
Po słabym początku sezonu siatkarze Volley’a Rybnik systematycznie pną się do góry w tabeli. Tydzień temu rozegrali dobry mecz z wiceliderem z Częstochowy i z trudnego terenu przywieźli jeden punkt. W ostatni weekend podopieczni Wojciecha Kasperskiego podejmowali na własnym parkiecie najsłabszą w lidze ekipę Górnika Siemianowice Śląskie.
 
Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze. Szybko odskoczyli swoim rywalom na dwa punkty. Przy stanie 9:5 trener gości poprosił o pierwszy czas. Po nim nadal dominowali zawodnicy Volley’a. Serię punktów rybniczan, przy zagrywce Michała Łaty, przerwał dopiero skuteczny blok gości, którzy w pewnym momencie zaczęli odrabiać straty i zbliżyli się do rybniczan na trzy punkty. Pięciopunktowe prowadzenie rybnicki zespół odzyskał po skutecznym ataku Tomasza Wardy. W ostatniej akcji inauguracyjnej partii w aut zaatakował Złobecki i rybniczanie mogli się cieszyć z wygranej 25:19.
 
Drugi set to duża liczba błędów własnych w obu ekipach. Przy stanie 5:4 dla gości Kasperski głośno krzyknął w stronę swoich zawodników: obudźcie się! Niestety, zawodnicy Volley’a  nie posłuchali swojego trenera i po kolejnych błędach przegrywali już 7:10. Goście bardzo szybko roztrwonili jednak tę przewagę. Do stanu po 10 doprowadził efektownym blokiem Warda. Kolejne akcje to gra punkt za punkt. Siatkarze obu drużyn często mylili się na zagrywce. Przy stanie 18:16 dla rybnickiej drużyny o czas poprosił trener gości. Po nim znakomicie na prawym ataku zaczął grać wspomniany już Warda. Był nie do zatrzymania dla gości. Głównie dzięki niemu rybniczanie wygrali drugiego seta do 18.
 
Trzecia, i jak się później okazało, ostatnia odsłona tego spotkania od początku należała do podopiecznych Kasperskiego. Na pięciopunktowe prowadzenie – 14:9 wyprowadził Volley’a Przemysław Wolny, który zablokował atak siatkarza z Siemianowic. Przy stanie 15:10 na parkiecie pojawił się Bartosz Inglot i popisał się efektownym asem. Przy serwisie rybnickiego kadeta Volley zanotował serię trzech punktów i prowadził już 18:10. Wtedy stało się też jasne, że rybniczanie zdobędą komplet punktów. Piłkę meczową wykorzystał Łata, który technicznym zagraniem ominął blok rywali.
 
Zwycięstwo za trzy punkty pozwoliło rybnickim siatkarzom awansować o dwa miejsca w tabeli. Obecnie zawodnicy Kasperskiego są na siódmej pozycji. To pozwala realnie myśleć o miejscu szóstym, które daje utrzymanie się w lidze bez konieczności rozgrywania play–offów.
 
Najbliższe dwa spotkania rybniczanie rozegrają na własnym parkiecie. 11 grudnia zmierzą się z AZS Politechniką Opolska a tydzień później zagrają z Victorią Wałbrzych czyli z bezpośrednim rywalem w walce o szóste miejsce.
 
Volley Rybnik – Górnik Siemianowice Śl. 3:0 (25:19, 25:18, 25:17)
Volley: Łukasz Lip (kapitan), Marek Mandrela, Przemek Wolny, Grzegorz Jaruga, Michał Łata, Tomek Warda i libero Łukasz Taterka oraz Kamil Łyczko, Michał Dudek, Bartosz Inglot i Dawid Małysza.
 
Po meczu powiedzieli
Wojciech Kasperski, trener Volley’a
Tak się składa, że do tej pory nie graliśmy w roli faworyta. Dzisiaj było inaczej. Nie będę ukrywał, że wiązał się z tym stres. Wszystkie drużyny zdobyły już na Górniku komplet punktów. Mobilizacja przed tym meczem była więc bardzo duża. Chłopcy podeszli do zawodów dobrze i wykorzystali słabość przeciwnika. Mecze grane u siebie wyglądają coraz lepiej. Jesteśmy dość regularni. Mam nadzieję, że przełoży się to też na spotkania wyjazdowe. Bo nasza gra w obcych halach różni się bardzo od tego co prezentujemy u siebie. Szczerze, to nie wiem z czego to wynika. Pracujemy nad tym żeby to zmienić.
 
Łukasz Lip, kapitan Volley’a
W roli faworyta gra się inaczej. Były więc obawy czy sobie z tym poradzimy. W sumie jednak, poza fragmentem w drugim secie, kiedy zbyt długo graliśmy na równo, kontrolowaliśmy to co się działo na parkiecie. Gdybyśmy w ubiegłym tygodniu zagrali tak jak dziś to wygralibyśmy 3:0. Szkoda, że w Częstochowie nie mógł zagrać Kamil Łyczko. To jest zawodnik, który w ubiegłym roku grał w I lidze na pozycji libero. Dziś pokazał, że będzie dla nas sporym wzmocnieniem. Wprowadza duży spokój w naszej grze, szczególnie w akcjach obronnych. Mam nadzieję, że nasze konto punktowe uda się jeszcze powiększyć przed nowym rokiem.
 
Kolejka 9.
Gwardia Wrocław – Sudety Kamienna Góra 3:1 (25:21, 28:26, 23:25, 25:16), Cuprum Lubin – Czarni Rząśnia 3:1 (25:23, 21:25, 25:20, 29:27), Victoria Wałbrzych – AZS Rafako Racibórz 3:0 (25:19, 25:18, 25:17), AZS Politechnika Opolska – Delic Pol Częstochowa 1:3 (25:22, 22:25, 19:25, 17:25).
 
Marek Pietras
  • Numer: 49 (213)
  • Data wydania: 07.12.10