Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Jak urobić prezydenta?

26.10.2010 00:00 red
Na prezydentów, radnych można wpływać, naciskać, tylko trzeba wiedzieć jak – przekonuje Grzegorz Wójkowski prezes Stowarzyszenia Bona Fides z Katowic.
Grzegorz Wójkowski ze Stowarzyszenia Bona Fides w Katowicach był jednym z gości konferencji podsumowującej projekt „Dwa bieguny – różne krańce miasta, różni obywatele”, która odbyła się 19 października na Uniwersytecie Śląskim w Rybniku. Stowarzyszenie stawia sobie za cel rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Działa głównie w Katowicach i doświadczeniami w kontaktach z władzami tego miasta podzielił się Grzegorz Wójkowski prezes stowarzyszenia.
 
Bez głowy, bez sensu
 
 Jego zdaniem pierwszą podstawową rzeczą, która często bywa problemem osób chcących działać jest brak cierpliwości. – Do nas zgłasza się bardzo wielu ludzi, którzy mówią, że chcą coś robić, nie wiedzą jak. Zawsze im mówimy, że trzeba to dobrze zaplanować i być cierpliwym. Ból jest taki, że ludzie często mówią: a, co się będę zastanawiał. Już trzeba działać. Napiszmy pismo do prezydenta, zbierzmy 100 podpisów sąsiadów i super. Tylko, że w 90 procentach przypadków to kompletnie do niczego nie prowadzi. Ludzie potem mówią, że prezydent kompletnie nas nie słucha. Radni też. My coś robimy dla mieszkańców, a oni nic. I ludzie się zniechęcają. Naprawdę polecam cierpliwość – mówi prezes.
 
Szwankowała współpraca
 
Grzegorz Wójkowski jako przykład podaje temat szwankującej współpracy urzędu miasta Katowice z mieszkańcami. Poprawianie współpracy trwało trzy lata. Punktem wyjścia był monitoring tej współpracy prowadzony od 2007 roku. Pół roku Bona Fides tylko przyglądało się, oceniało i notowało propozycje zmian.  Stowarzyszenie zauważyło m.in. brak komórki w urzędzie miasta odpowiedzialnej za kontakty z organizacjami pozarządowymi. Sprawami zajmował się kompletnie do tego nieprzygotowany merytorycznie Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. – Podczas monitoringu wysłaliśmy człowieka, by zapytał w MOPS, jak założyć organizację pozarządową. Najpierw była konsternacja, o co ten ktoś pyta. Wreszcie pewna pani skierowała go do Chorzowa do organizacji pomagającej osobom wykluczonym społecznie. Granda – opowiada prezes. Prezydent Katowic zauważył, że rzeczywiście jest problem. Komórka działa od końca 2008 roku.
 
Metoda małych kroków
 
Po dokładnym zbadaniu problemu trzeba się zastanowić, w jakiej kolejności wprowadzać zmiany. Wszystkiego naraz nie da się zrobić. Trzeba postępować metodą małych kroków. – Podeprę się Markiem Nowickim, nieżyjącym już pierwszym prezesem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Mówił, że jeśli chcemy zmieniać coś oddolnie, walczmy o zapałkę. Jak uda nam się wywalczyć zapałkę, walczmy o dziesięć. Zdobędziemy dziesięć, walczmy o paczkę. Zdobędziemy paczkę, walczmy o fabrykę. Często problemem ludzi chcących działać jest od razu walka o fabrykę. Nie mają szans – mówi Grzegorz Wójkowski. Trzeba zaczynać od zapałek, by pokazać, że potrafi się coś zdziałać, że jest się zwycięzcą.
 
Media podłapią
 
Kolejną istotną sprawą jest powszechność problemu. Prędzej społecznicy odniosą sukces w sprawie, która budzi powszechne zainteresowanie, sprzeciw, o której gazety piszą. Jeśli problem nikogo nie interesuje, to lepiej go zostawić, albo go rozpowszechnić, np. poprzez media. Prezes sugeruje orientację, bo może się okazać, że ktoś próbuje załatwić problem, który już ktoś inny pilotuje. Po co więc wyważać otwarte drzwi? Sprzymierzeńcem może być kalendarz polityczny. – Często przed wyborami łatwiej przekonać radnych, urzędników do różnych spraw, niż po wyborach.
 
Bez kasy ani rusz
 
Grzegorz Wójkowski przypomina o odpowiednim zapleczu. Bez pieniędzy i ludzi nie da się załatwić wielu tematów. Zwraca uwagę na niezależność finansową i neutralność polityczną. W momencie, gdy jakieś stowarzyszenie chce działać na styku ludzi, urzędników i władz, dobrze, by nie było zależne finansowo od miasta. – Ja mam prywatnie sympatie polityczne, ale kiedy działam w Bona Fides to spotykam się z wszystkimi radnymi i rozmawiam, nie dlatego, że muszę, ale chcę i uważam, że tak powinno się robić. Nie bierzemy pieniędzy z żadnego urzędu w województwie śląskim, żeby nikt nam niczego nie zarzucił – ostrzega szef stowarzyszenia.
 
Urzędnik też człowiek
 
Ostatnią, ale też ważną kwestią jest świadomość, że walczy się z problemem, a nie osobą, czy instytucją. Zacietrzewienie, osobiste urazy powodują, że bardziej szkodzi się sprawie, niż pomaga. Przykładem podawanym przez przedstawiciela Bona Fides jest pewne stowarzyszenie z Rybnika. Bona Fides udzielało mu porad odnośnie informacji publicznej. – Problemem tej organizacji jest to, że jest mocno opozycyjnie nastawiona przeciwko władzy w Rybniku. My im mówimy – ludzie, zastopujcie. Oni mają fajne cele, ale przez to, że podchodzą do tego bardzo emocjonalnie, szkodzą sobie i szkodzą sprawie. Zawsze staram się zwracać uwagę organizacjom, by patrzeć na sprawy z dystansem. Działanie działaniem, ale z drugiej strony też jest człowiek, którego należy starać się zrozumieć – przekonuje prezes Wójkowski.
 
Tomasz Raudner
  • Numer: 43 (210)
  • Data wydania: 26.10.10