Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Wojna o herb

19.10.2010 00:00 red
W większości przypadków gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Wydaje się, że w przypadku wojny o historyczną nazwę i herb rybnickiego klubu, jest jeszcze drugie dno. Tradycja i przywiązanie do barw. KS ROW Rybnik to dla wielu synonim sukcesu.
– Nie chcemy nikogo atakować. Nie potrzebna jest nam wojna. Chcemy się dogadać, ale warunki muszą być sprawiedliwe dla wszystkich stron – stwierdził Artur Dzwonek prezes stowarzyszenia kibiców Zielono–Czarny ROW Rybnik. Cała sprawa zaczęła się jeszcze w lutym 2009 roku. Wtedy po raz pierwszy Michał Pawlaszczyk prezes RKM Rybnik zapowiedział powrót do starej nazwy klubu, czyli KS ROW. Już wówczas stowarzyszenie kibiców mocno protestowało. Ich bunt budził głównie fakt, że zostały złożone dokumenty w Urzędzie Patentowym w sprawie zastrzeżenia znaku towarowego K.S.ROW Rybnik, do którego wyłączne prawo posiadało już stowarzyszenie. Doszło do kilku rozmów pomiędzy klubem i kibicami. Raz było blisko kompromisu, innym razem wydawał on się niemożliwy. W międzyczasie okazało się, że klub KS ROW Rybnik... nadal istnieje. Z powodów formalnych nie można było ogłosić upadłości klubu i cały czas znajduje się on w fazie likwidacji. Po kilku tygodniach przepychanki temat ucichł. Powrócił na nowo kiedy, po nieudanym mariażu z Majcherem, działacze związani z klubem żużlowym ogłosili, że od teraz nazywają się KS ROW. – Chciałem zaprzeczyć słowom kibiców ze stowarzyszenia Zielono–Czarny ROW Rybnik, którzy mówili, że nigdy nie wrócimy do historycznego herbu i nazwy z tej przyczyny, że nie chcemy i jako zarząd blefujemy. Chciałbym dodać, że były już bardzo blisko rozmowy z przedstawicielami zielono–czarnych, czyli rzekomo właścicielami zastrzeżonego logotypu, do przejęcia za symboliczną złotówkę, ale wycofali się z nieznanych mi powodów – powiedział Michał Pawlaszczyk, prezes RKM. Te słowa oburzyły kibiców. Wystosowali apel, w którym można przeczytać m.in.: nikt z władz stowarzyszenia nie twierdził, że klub żużlowy nigdy nie wróci do historycznej nazwy. Oskarżanie nas o zerwanie rozmów jest bardzo krzywdzące. W maju b.r. zaproponowaliśmy kibicom ze SKiSRŻ (stowarzyszenie kibiców żużla – red.), że oddamy klubowi żużlowemu nasze prawa do herbu za darmo. Mieliśmy trzy warunki: – nasze stowarzyszenie będzie miało licencję na używanie herbu, – klub żużlowy będzie używał herbu i nazwy K.S. ROW Rybnik, – przed podpisaniem umowy, władze obu stron (naszego stowarzyszenia i RKM) spotkają się z Grzegorzem Janikiem, prezesem klubu piłkarskiego KS Energetyk ROW i jeśli on wyrazi zainteresowanie herbem, to klub ten również otrzyma licencję.
 
Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dalej trwają przepychanki. Działacze sportowi zdają sobie sprawę, że nazwa ROW jest bardzo bliska rybniczanom. Potwierdził to chociażby klub koszykarski, który również wprowadził ten człon do nazwy. Inny pogląd na całą sprawę ma Tomasz Kieczka, producent odzieży sportowej. – Tylko właściciel logotypu może nim rozporządzać. W tej sytuacji jest to syndyk masy upadłościowej. Z drugiej strony kibice opatentowali herb, który jest zbliżony do pierwotnego. Są inne kolory, inna czcionka. Do tego – czy kibice mają zgodę miasta na używanie nazwy Rybnik? Dziwi mnie też to, że nie prowadząc działalności gospodarczej kibice czerpią korzyści materialne wykorzystując herb i produkując gadżety – stwierdził Kieczka.
 
Jedno jest pewne, kibice chcą klubu KS ROW Rybnik. Wielu pamięta sukcesy piłkarzy, żużlowców, dżudoków, koszykarek, które występowały pod tą właśnie nazwą. Mają nadzieję, że powrót do starej nazwy będzie pierwszym krokiem, aby do Rybnika powróciły również sukcesy sportowe.
 
Marek Pietras
  • Numer: 42 (206)
  • Data wydania: 19.10.10