Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Bogactwo w kulturze się opłaca

17.08.2010 00:00 red
Z Szymonem Stoczkiem, poetą, prozaikiem i scenarzystą, rozmawia Robert Rybicki.

– We Wrocławiu mówią na Ciebie „poeta wrocławski”. Pochodzisz z Rybnika. Jak to odbierasz?
– Ludzie mają prawo tak myśleć, skoro większą część czasu spędzam we Wrocławiu, głównie tam prezentując własne wiersze. Mimo to, wolałbym nie być utożsamiany tylko z jednym miastem. Nie jest znowu tak, że nic kompletnie nie pokazuję w Rybniku – pod koniec zeszłego roku miałem swój wieczór poetycki, następny planuję zrobić po wakacjach.
 
– Miałeś kilka publikacji w prasie literackiej. Dopiero zaczynasz tę przygodę. Jak się zapatrujesz na środowiskowe uwarunkowania w literaturze? Nie przeraża Cię to?
– A co tu jest przerażającego? Przygodę zacząłem dawno temu, ale trochę trwało, nim dorosłem do rozumienia poezji współczesnej. Sądzę, że panująca obecnie w środowisku swoboda twórcza, nie lansuje jakiegoś jednego stylu, a raczej mnogość indywidualnych sposobów rozumienia poezji. Wystarczy spojrzeć choćby na laureatów konkursów. Jest tu miejsce zarazem dla surrealistycznych szaleństw, naturalizmu, czy młodzieżowego buntu.  Oczywiście, w środowisku istnieją przy tym pewne zasady warsztatowe: unikanie startych wyrażeń, nienadużywanie metafor dopełniaczowych. Nie ograniczają one jednak twórczej ekspresji, a raczej zachęcają do poszukiwania swojego własnego sposobu pojmowania horyzontu rzeczywistości.
 
– Jesteś autorem scenariusza do filmu „Dziewczyny lubią blond”. To zresztą nie jedyny Twój scenariusz. Czy wiążesz z tym przyszłość?
– Nawet jeśli nie zostanę nigdy fachowym reżyserem ani scenarzystą, mój sposób myślenia pozostanie bliski filmowemu montażowi. Kino jest dla mnie potężnym źródłem inspiracji, rzadko kiedy oglądam filmy dla prostej przyjemności – szukam w nich tego, co przemilczane, poszukuję ukrytych motywów, nowych kontekstów. Jak będzie w przyszłości, zobaczymy; na razie mam w głowie pomysł na nowy film i gotowy scenariusz dramatu psychologicznego, który, mam nadzieję, uda się wkrótce zrealizować.
 
– Czy studia filozoficzne pomagają Ci w pracy literackiej?
– Zdecydowanie tak. Idea gier językowych Wittgensteina, koncepcje Gadamera, Derridy, czy psychoanaliza Lacana wiele zmieniły w moim sposobie pojmowania rzeczywistości, otworzyły mnie na wielość równorzędnych dyskursów, a co za tym idzie, wpłynęły na to, jak pojmuję język i znaczenie.
 
– Jak się zapatrujesz na życie kulturalne Rybnika z perspektywy wrocławskiej? Chciałbyś coś zmienić w Rybniku?
– Obawiam się, że sporo. Porównywanie pod tym względem Rybnika i Wrocławia oczywiście jest niemożliwe, te dwa miasta są od siebie diametralnie różne. Mimo to, może warto zastanowić się, co poza galeramii handlowymi przyciągnęłoby ludzi do Rybnika, jak również, jakich ludzi chcemy do siebie przyciągnąć. Czy interesuje nas tylko i wyłącznie  kultura pop, czy też jej różnorodne alternatywy? Jestem zdecydowanie za tym drugim rozwiązaniem – bogactwo w sferze kultury zawsze się opłaca. Tej prawdy zdają się być świadomi twórcy co niektórych rybnickich inicjatyw, ale może być lepiej, dużo lepiej.
 
– Masz jakąś twórczą wizję, jakiś plan na książkę?
– Do niedawna wcale nie myślałem o wydaniu tomiku, ale ostatnio to się zmieniło. Mam kilka pomysłów na książkę poetycką. Na pewno nie chciałbym publikować przypadkowo zebranych wierszy, nawet gdyby nie były złe. Zależy mi na znalezieniu odpowiedniego centrum, struktury dla tomiku, nawet jeśli miałaby być ona tylko rusztowaniem, czy drabiną, którą na końcu będę musiał odrzucić.

– Dziękuje za rozmowę.
– Dziękuję.

  • Numer: 33 (197)
  • Data wydania: 17.08.10