Tajemnice wypłynęły
Korespondencja, między innymi z Vatenfalla czy Eurobanku do mieszkańców Czerwionki – Leszczyn i pobliskiej dzielnicy Rybnika - Kamienia przez tydzień leżała w potoku przy ulicy księdza Pojdy w Leszczynach. Zaalarmowana przez naszą redakcję straż miejska stwierdziła, że nie zostały naruszone przepisy i pisma mogą zostać tam, gdzie leżą. Przez kilka dni każdy z sąsiadów mógł sprawdzić, czy pan X spłaca kredyt i ile pan Y płaci za prąd.
– Obowiązkiem straży miejskiej i policji w momencie powiadomienia jej o znalezieniu niezabezpieczonych dokumentów z danymi osobowymi jest niezwłoczne ich zabezpieczenie oraz rozpoczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie – informuje Małgorzata Kałużyńska-Jasak z biura prasowego Głównego Inspektorat Ochrony Danych Osobowych. Również to samo usłyszeliśmy od prokuratora rejonowego. – Naruszenie przepisów ustawy o ochronie danych osobowych to przestępstwo -- zapewnia z kolei Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej.
Tymczasem dane osobowe leżały w potoku przez dwa dni. Dopiero gdy powiadomiliśmy Komisariat Policji w Czerwionce-Leszczynach, listy zniknęły.
– Policja prowadzi postępowanie mające na celu ustalić, kto mógł wyrzucić te świstki i w jakim celu to zrobił – informuje komendant policji w Czerwionce – Leszczynach, Roman Chlubek.
Korespondencja, między innymi z Vatenfalla czy Eurobanku do mieszkańców gminy i pobliskiego Kamienia przez tydzień leżała w potoku przy ulicy księdza Pojdy. Zaalarmowana przez naszą redakcję straż miejska, stwierdziła, że nie zostały naruszone przepisy i pisma mogą zostać tam, gdzie leżą. Przez kilka dni każdy z sąsiadów mógł sprawdzić, czy pan X spłaca kredyt i ile pan Y płaci za prąd.
Na pokaźną liczbę korespondencji do mieszkańców gminy i okolic natknęliśmy się w czwartek 8 lipca w potoku, niedaleko leszczyńskiego zameczku. Jak zapewniają mieszkańcy, listy leżały tam co najmniej od wtorku. – Już jak we wtorek tędy przechodziłam, to pełno było papierów. Pomyślałam, że może jakiegoś listonosza napadli – opowiada jedna z mieszkanek pobliskiego osiedla.
Papier mundurowym ciąży
Niezwłocznie zadzwoniliśmy do Straży Miejskiej i przedstawiliśmy całą sytuację. Po dwóch godzinach strażnicy pojawili się na miejscu, dokonali rzeczowych oględzin i odjechali. Przekonani, że mundurowe służby rzetelnie problemem się zajmą, uznaliśmy sprawę za zakończoną. Ku naszemu zdziwieniu, po dwóch dniach listy dalej spokojnie leżały w tym samym miejscu i każdy przechodzień mógł sprawdzić, ile sąsiad zalega z kredytem albo jakie ma rachunki za telefon. Tym razem zawiadomiliśmy policję.
Wiele hałasu o nic
– Podjęliśmy czynności. Listy zostały zabezpieczone. Policja prowadzi postępowanie, mające na celu ustalić, kto mógł wyrzucić te świstki i w jakim celu to zrobił – informuje komendant policji w Czerwionce – Leszczynach Roman Chlubek. – Straż miejska powinna nas była niezwłocznie powiadomić, kiedy weszła w posiadanie takiej informacji – dodaje komendant. Strażnicy nie rozumieją jednak powodu całego zamieszania. – Nie było konieczności zawiadamiania policji. Nie zostały naruszone przepisy. Takie sprawy prowadzi straż miejska – zapewnia zastępca komendanta Straży Miejskiej w Czerwionce – Leszczynach Roman Gorzawski. – Zebraliśmy i zabezpieczyliśmy część listów, niezbędnych do postępowania dowodowego. Resztę pozostawia się na miejscu, żeby po ustaleniu sprawcy, winny sam to pozbierał – wyjaśnia Gorzawski. Nie mogliśmy uzyskać informacji, ile dokładnie listów zostało zabezpieczonych. Wystarczyło jednak szybko rzucić okiem, żeby stwierdzić, że od czwartku do soboty ze sterty kilkuset kopert nie ubyło więcej niż kilka sztuk.
Powinni chronić nasze dane
– Obowiązkiem straży miejskiej i policji w momencie powiadomienia jej o znalezieniu niezabezpieczonych dokumentów z danymi osobowymi jest niezwłoczne ich zabezpieczenie oraz rozpoczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie – informuje Małgorzata Kałużyńska-Jasak z biura prasowego Głównego Inspektorat Ochrony Danych Osobowych. Również to samo usłyszeliśmy od prokuratora rejonowego. – Naruszenie przepisów ustawy o ochronie danych osobowych to przestępstwo. Rozrzucone listy, na których widnieją dane osobowe z pewnością można zaliczyć do takiego przypadku – zaznacza Jacek Sławik szef Prokuratury Rejonowej. Ustawa o ochronie danych osobowych za nienależyte zabezpieczenie danych przewiduje odpowiedzialność karną w postaci kary grzywny, kary ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Odpady całkiem nieszkodliwe
Strażnicy tłumaczą jednak, że w tym przypadku zastosowano standardowe postępowanie, ponieważ listy to ich zdaniem zwykłe odpady komunalne – To nie były odpady niebezpieczne, które wymagałyby natychmiastowego usunięcia, tylko zwykłe odpady komunalne. Nie było żadnego zagrożenia – tłumaczy zastępca komendanta, Roman Gorzawski. – W takich sprawach obowiązuje standardowe postępowanie. Próbujemy ustalić sprawcę i wezwać go do usunięcia tych odpadów. Jeśli odnalezienie sprawcy jest niemożliwe, ustala się właściciela terenu, który ma obowiązek go uprzątnąć. W sytuacji gdyby właściciel wymigiwał się od swojego obowiązku, sprząta to gmina, obciążając go kosztami – opowiada Gorzawski. Niestety, nie dowiedzieliśmy się, jak długo mogłoby trwać takie postępowanie, zanim listy zostałyby stamtąd ostatecznie usunięte.
Sprzeczne zeznania mundurowych
Następnego dnia po naszej rozmowie z zastępcą komendanta straży miejskiej, Romanem Gorzawskim, wiceszef komendy próbował się jednak z nami usilnie skontaktować. – Właściwie to nie znałem szczegółów zdarzenia, dlatego chciałbym poinformować, że my prowadzimy postępowanie w sprawie zanieczyszczenia, porzucenia odpadów, natomiast policja prowadzi śledztwo w sprawie naruszenia tajemnicy korespondencji – tłumaczył Gorzawski. – Owszem, ponieważ zgłosiliśmy w sobotę ten fakt policji – odpowiadamy i pytamy, dlaczego pomimo zgłoszenia, rachunki ciągle tam leżały. – Tzn. strażnicy uzgadniali z policją sprawę. Zaraz w piątek miały być poczynione uzgodnienia. Rzeczywiście, te rzeczy tam leżały przez dwa dni, to był wynik splotu, pewnego zazębienia się zdarzeń – wyjaśnia zastępca. Pytamy więc jeszcze raz w czerwioneckim komisariacie, czy strażnicy zgłaszali znalezienie rachunków. – Komisariat prowadzi w tej sprawie postępowanie o złamanie ustawy o ochronie danych osobowych – ucina Czesław Polak, zastępca komendanta Komisariatu Policji w Czerwionce – Leszczynach.
Ochrona danych osobowych:
W świetle przepisów ustawy o ochronie danych osobowych każdy administrator tych danych ma obowiązek tak wykorzystywać dane osobowe, aby były one bezpieczne, a więc np. nie zostały udostępnione osobom nieupoważnionym albo zabrane przez osobę nieuprawnioną. Niszczenie także jest formą przetwarzania danych osobowych. Ustawa nie wskazuje konkretnego sposobu pozbywania się zgromadzonych danych osobowych. Ważne, by wybrana metoda uniemożliwiała ich ponowne odtworzenie.
W świetle przepisów ustawy o ochronie danych osobowych każdy administrator tych danych ma obowiązek tak wykorzystywać dane osobowe, aby były one bezpieczne, a więc np. nie zostały udostępnione osobom nieupoważnionym albo zabrane przez osobę nieuprawnioną. Niszczenie także jest formą przetwarzania danych osobowych. Ustawa nie wskazuje konkretnego sposobu pozbywania się zgromadzonych danych osobowych. Ważne, by wybrana metoda uniemożliwiała ich ponowne odtworzenie.
Beata Matuszek, (luk)
Najnowsze komentarze