Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

To on zabił nam dziecko

15.06.2010 00:00 luk
Piotr G., oskarżony o zabójstwo Doroty Kornas, w końcu pojawił się na sali sądowej. – Wyłączcie ten piep... aparat – wołał do nas w przerwie rozprawy. Sprawa tocząca się w Sądzie Okręgowym w wydziale zamiejscowym w Wodzisławiu Śląskim miała się już zakończyć w maju, jednak na przedostatniej rozprawie jeden ze świadków – kolega Piotra G. – zeznał, że ten zażywał „jakieś leki na głowę”.  – Przecież to nie ma żadnego związku z działaniem i zachowaniem. Lekarze już go badali. Może jeszcze stwierdzi, że wtedy brał lekarstwa i zapił alkoholem, dlatego nie wiedział co robi – mówią czekający już prawie rok na sprawiedliwość rodzice Doroty.
Na salę rozpraw nie wszedł ze spuszczoną głową. Pochylił ją dopiero, gdy zauważył aparat fotograficzny. Usiadł i, wyprostowany, wzrok skierował na sędzię Ewę Stępień. Piotr G. oskarżony o zabójtwo 19-letniej Doroty Kornas dotychczas w ogóle nie pojawiał się na rozprawach. Wcześniej podrzucał tylko kartki konwojentom. „Chu... się czuję”, „Jestem w złym stanie psychicznym” – pisał na pogiętych kartkach papieru.
 
– Phh, sumienie go ruszyło – mówi z sarkazmem Zdzisław Kornas, ojciec zamordowanej Doroty.
 
Właściwie, to sprawa tocząca się w Sądzie Okręgowym w wydziale zamiejscowym w Wodzisławiu Śląskim miała się już zakończyć w maju, jednak na przedostatniej rozprawie jeden ze świadków – kolega Piotra G. – zeznał, że ten zażywał „jakieś leki na głowę”. Potwierdził to również drugi świadek. Obaj zostali przywiezieni na salę z aresztu. Opowiadali m.in o swoich wspólnych występkach z Piotrem. Jak się okazało, ten leczy się na epilepsję. Koledzy twierdzili, że leki zażywał razem z alkoholem. Miał mówić, „że tak bardziej kopie”. Sędzia postanowiła sprawdzić ten wątek. Teraz z dokumentacją medyczną zapoznają się biegli psychiatrzy.
 
– Tak jak myśleliśmy. Będą próbować robić z niego wariata. Co z tego, że brał jakieś leki na epilepsję? Przecież to nie ma żadnego związku z działaniem i zachowaniem. Lekarze już go badali. Może jeszcze stwierdzi, że wtedy brał lekarstwa i zapił alkoholem, dlatego nie wiedział co robi. To nie powinny być okoliczności łagodzące – oburza się ojciec Doroty. Przypomnijmy, że jeszcze podczas śledztwa, psychiatrzy i psychologowie uznali Piotra G. za całkowicie poczytalnego. – Stwierdzono u niego tzw. osobowość dysocjalną, czyli antyspołeczną i brak tzw. uczuciowości wyższej. Psychiatrzy uznali jednak, że Piotr G. jest zupełnie sprawny intelektualnie – powiedział nam Jacek Sławik, prokurator rejonowy z Rybnika.
 
Na rozprawie 9 czerwca sędzia Ewa Stępień dysponowała już całą dokumentacją medyczną z leczenia oskarżonego. – Wysłaliśmy pismo z zapytaniem, gdzie Piotr G. się leczył. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Czy dzisiaj pan oskarżony nam odpowie na to pytanie? Czy poradnia neurologiczna przy ul. Energetyków w Rybniku była jedyną poradnią, w której się pan leczył? – zwróciła się do Piotra G. przewodnicząca v sędziowskiego.
 
– Tak, to była jedyna poradnia. Miałem dostarczyć odpowiedzi na pytania, ale nie pamiętałem po prostu – tłumaczył się Piotr G. i potwierdził, że w 2008 roku (tego roku zginęła Dorota) brał leki przepisane przez lekarza poradni. I bierze je do dzisiaj. – Leki typu Tegretol cr 200 wpływają na świadomość. Jednak nie chciałbym się tu wypowiadać, ponieważ trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników takie jak dawki no i zeznania świadków, jak osoba się po nich zachowywała. Co do mieszania z alkoholem, to każdy pacjent jest świadom tego, jakie niesie to ze sobą zagrożenia. Zresztą są one zawsze wypisane na ulotkach leków – mówi Piotr Dragon, ordynator oddziału sądowego w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku.
 
Kolejną rozprawę sędzia wyznaczyła na 2 lipca. Wtedy prawdopodobnie zostanie też ogłoszony wyrok. Mają się również pojawić biegli psychiatrzy, którzy wcześniej nie mogli przybyć do sądu w Wodzisławiu.
 
Piotr G. przyznał się do zabójstwa 19-letniej Doroty na drugiej rozprawie. Potwierdził wtedy swoje zeznania, które złożył śledczym policjantom. W nocy z 31 sierpnia na 1 września 2008 r. w swoim namiocie w Boguszowicach uderzył ją, po czym zaczął dusić. Aby mieć pewność, zranił ją jeszcze śledziem do namiotu w szyję. Na wizji lokalnej, w strugach deszczu pokazał szczegółowo na manekinie jak dusił Dorotę.
 
Sędzia na następnych rozprawach badała motywy zabójstwa. Piotr G. twierdził, że kiedyś „chodził” z Dorotą w czasach szkolnych. Do zabójstwa miało dojść na tle sprzeczki, dotyczącej zamierzchłych czasów. Żaden z przesłuchanych świadków nie potwierdził jednak, żeby Piotr i Dorota kiedykolwiek byli razem. Również rodzice ofiary nie mają wątpliwości, że nie było żadnego związku. – Zabójstwo było tylko i wyłącznie na tle seksualnym – twierdzi Joanna Kornas.
 
Na ostatniej rozprawie znajomi Piotra zeznali, że jeszcze do godz. 23.00, gdy siedział razem z nimi w barze Piwnica wypił jedno piwo i nie był pijany. Tymczasem on sam mówił śledczym, że pił już od rana.
 
Według przesłuchanych do tego momentu procesu świadków, po 1 września u Piotra nie było widać żadnych oznak, by cokolwiek się stało. – Zachowywał się normalnie, nie widziałam żadnych obrażeń – mówiła jedna z koleżanek z pracy. Jeden z kolegów z najbliższego otoczenia przyznał, że G. był konfliktowy i dlatego wyprowadził się z domu, wybierając życie w namiocie. Przed zabójstwem pomieszkiwał u kolegi w Rybniku, 31 sierpnia postanowił jednak zostać pod tropikiem, ponieważ ostatni autobus do centrum jechał o 22.30, a on chciał się jeszcze pobawić w Boguszowicach. Natomiast jego przyjaciel określił go, że to osoba „dobra, ale zagubiona”.
 
Dorota miała 19 lat. Lubiła muzykę rockową – jak jej chłopak Krzysiek. 31 sierpnia wyszła z domu i poszła m.in. do lokalu Piwnica. Jak co dzień, luźno ubrana, przeważnie na czarno, na nogach obowiązkowo trampki. Tragicznego wieczoru widziana była jeszcze między innymi w lokalach w centrum miasta, później wróciła do Boguszowic. Około 23.00 przyjaciele widzieli ją na przystanku przy ulicy Patriotów. Do baru Piwnica chodziła często ze swoim chłopakiem Krzyśkiem, tego dnia jednak się z nim pokłóciła. Właśnie tam siedział również Piotr G.  Poszli w stronę namiotu Piotrka. Od kilku tygodni to był jego dom. Rodzice po raz kolejny wyrzucili go z domu, więc mieszkał pod tropikiem. To tam po raz ostatni 19-letnia Dorota miała otwarte oczy.
 
Łukasz Żyła
  • Numer: 24 (188)
  • Data wydania: 15.06.10