Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Afera z kredytami - stracili mieszkania, stracili życie

08.06.2010 00:00 luk
Setki tomów akt. Dwa samobójstwa i kilkadziesiąt osób, które straciły własne mieszkania. Prokuratorzy nie mają wątpliwości: -- To z pewnością bardzo bulwersująca sprawa -- mówią. Przeciwko grupie sześciu podejrzanych z Rybnika i okolic, śledztwo prowadzi prokuratura w Bielsku-Białej.  Przez cały czas trwania dochodzenia, zgłaszają się kolejni poszkodowani, nie tylko z okolic Rybnika, ale i całej Polski. Proceder za każdym razem wygląda podobnie. Ludzie w trudnej sytuacji biorą pożyczki, jednak nieświadomi podpisują weksle, których później nie mogą spłacić. Oszuści wykorzystują fakt, że osoby te często nie wiedzą, co podpisują.
– To z pewnością bardzo bulwersująca sprawa – prokuratorzy prowadzący to śledztwo nie mają wątpliwości. Setki tomów akt. Dwa samobójstwa i kilkudziesiąt osób, które straciły własne mieszkania. Wszystko przez grupę sześciu przedsiębiorców z Rybnika i okolic, którzy postanowili się wzbogacić na udzielaniu kredytów.
 
– Tak mnie pięknie zrobili, że w końcu sprzedali moje mieszkanie. Teraz nachodzą mnie i chcą wyrzucić. Spłaciłam cały kredyt, ale w tym czasie mieszkanie prawnie zostało już przepisane na nich – opowiada Małgorzata Palenga. Mieszkanka Rybnika w 2007 roku znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. – Miałam nóż na gardle. Potrzebowałam pieniędzy na już. Niestety, żaden bank nie chciał mi udzielić kredytu. Wtedy znalazłam ich – wspomina kobieta. „Oni” pomogli w błyskawicznym tempie. Bez trudu załatwili pożyczkę. Pani Małgorzata dostała niecałe 14 tys. zł. Miała zwracać przez 5 lat. Przy podpisywaniu umowy w grudniu 2007 roku podpisała 5 weksli i zastawiła dom.
 
– Proceder za każdym razem wygląda podobnie. Oszuści wykorzystują trudną sytuację osób, które często nie mogą sobie same poradzić w życiu. Zazwyczaj nie wiedzą w ogóle co podpisują. Wystarczy wtedy powiedzieć jedno, do podpisania podsunąć coś innego i w obecności notariusza „zaklepać” sobie kilka weksli – tłumaczy jeden z rybnickich adwokatów, który zdecydował się pomóc pokrzywdzonym.
 
Wdepnęliśmy w szambo
 
– Mówili, że tu tylko jest napisane, że weksle są na 60 tys. zł. Że to tak musi być. Mieliśmy je spłacić za 20 tys. zł. Dopiero później zorientowałam się w jakie szambo wdepliśmy – podnosi głos pani Elżbieta. Rodzinie z okolic Wodzisławia jednak udało się uniknąć najgorszego.Oszuści na szczęście nie przejęli domu, wartego 600 tys. zł. By spłacić weksle, rodzina zaciągnęła kolejny kredyt w jednym z banków. Rybniccy oszuści byli jednak tak zdesperowani, że wysyłali do banku informacje, że to właśnie państwo Marcol są oszustami. – Byli strasznie wściekli. W międzyczasie mówili nam, że mogą nas wywalić z domu w każdej chwili. Kombinowali na każdym kroku. Chcieli, żebyśmy jednego z nich ustanowili pełnomocnikiem na rozmowy z bankami – dodaje pani Elżbieta.
 
– To przekręt w białych rękawiczkach – mówią prokuratorzy. Nikt ze środowiska prawniczego nie zdecydował się na oficjalną wypowiedź. – To są osoby, w przypadku których trzeba zachować daleko posuniętą ostrożność. Oni nikomu nie odpuszczają. Są w stanie pisać nawet na adwokatów oskarżenia do Rady Adwokackiej – powiedział nam przez telefon jeden z rybnickich prawników.
 
Czekając na eksmisję
 
Pani Małgorzata Palenga swe M2 straciła 5 czerwca 2008 roku. – Spłacałam cały czas te przeklęte weksle. W sumie było tego jeszcze dodatkowe 30 tys zł – bierze do ręki husteczkę, zaciska zęby – zapomina wytrzeć łzy. Jak się okazało, kobieta podpisała dwa dodatkowe weksle po 15 tys. zł każdy jeszcze w tym samym dniu, kiedy otrzymała pożyczkę. Miesiąc po tym jak mieszkanie zmieniło zgodnie z prawem właściciela, „firma” kredytowa zaproponowała jej wykup mieszkania. Wcześniej wycenione na 55 tys. zł, teraz chcieli już sprzedać za 68 tysięcy. Kobieta zgodziła się. Załatwili jej kolejne 20 tysięcy. W tym czasie mieszkanie zdążyli już sprzedać. Teraz pani Małgorzacie grozi eksmisja. Postępowanie jednak wstrzymano ze względu na toczące się śledztwo.
 
Wsadzili do auta i wywieźli
 
Wykorzystują każdą sytuację. Szukać nie trzeba daleko. Znajdujący się na krawędzi finansowej ludzie, sami zgłaszają się do ich siedziby. Podpisują umowę, kredytobiorca zastawia dom i podpisuje weksle. Po trzech miesiącach traci wszystko, bo okazuje się, że nie jest w stanie spłacić swego długu. – Siostra była w ciężkim stanie. Mam zaświadczenie od psychologa, że nie mogła podejmować świadomych decyzji. Miała kłopoty z załatwianiem prostych spraw. Wszystko zaczęło się po śmierci męża, leczyła się psychiatrycznie. Pożyczyła 17 tys. zł i straciła dom. Ci ludzie wsadzili ją do auta i zawieźli do notariusza do Bielska – Białej – wzdycha pani M.
 
To właśnie tam sprawą zajęła się miejscowa prokuratura. – Śledztwa prowadzone są od czerwca 2007 roku. W naszej prokuraturze jako jedno postępowanie od roku. W sumie w chwili obecnej jest 21 pokrzywdzonych, ale sądzimy, że krąg tych osób jest ciągle otwarty. O oszustwa i wyzysk z paragrafu 304 kodeksu karnego podejrzewamy 6 osób z Rybnika i okolic, jednak sprawa jest w dalszym ciągu rozwojowa, dlatego nie ujawnimy więcej informacji, dotyczących śledztwa – mówi Małgorzata Borkowska, z–ca Prokuratora Okręgowego w Bielsku – Białej. Jak udało się nam dowiedzieć, śledczy ustalają teraz dokumenty jednej z firm, którą podejrzani zarejestrowali w Limassol na Cyprze.
 
Życzą większej mądrości
 
Do prokuratury w Bielku – Białej ciągle zgłaszają się kolejni pokrzywdzeni. – Obecnie są to osoby z całej Polski np. z Elbląga czy Poznania. Przypuszczamy jednak, że tych osób będzie znacznie więcej – przyznaje Borkowska. Wśród oszukanych najwięcej jest osób z rejonu Rybnika i Wodzisławia. Są też osoby z Raciborza czy Żor.
– Sprawa jest bardzo obszerna, ale chcemy ją zakończyć jeszcze w tym roku – zapewnia Jerzy Janik, prokurator prowadzący śledztwo.
 
Udało nam się skontaktować z jednym z oskarżonych. Ten poinformował nas natychmiast, że jeśli użyte zostanie jego nazwisko, wytoczy sprawę sądową. Zapowiedział jednocześnie powiadomić o naszym telefonie prokuraturę. – Jak im prawem dzwonicie do mnie? Śledztwo aktualnie się toczy. Dzisiaj w Polsce można oskarżyć każdego na ulicy. Powiem tylko, że jestem ekonomistą i wszystkie nasze działania były zgodne z prawem. Oczywiście, jeśli sprawę wygram, będę żądać zadośćuczynienia za bezpodstawne oskarżenia. Osobom, które pana nasłały proszę życzyć większej mądrości – skwitował mężczyzna.
 
Skończyło się tragicznie
 
Śledczy cały czas sprawdzają, ile pieniędzy udało się oszustom wyzyskać. – Jeden z nich chwalił się, że sprzedali ludziom z Niemiec dom, a w rzeczywistości jak ci przyjechali, to zobaczyli mieszkanie w normalnym bloku – opowiada pani Małgorzata. Z kolei mieszkaniec Częstochowy stracił firmę w Czerwionce – Leszczynach, nadal próbuje walczyć o 450 tys. zł, które oszuści od niego wyłudzili.
 
Smaczku dodaje również fakt, że jeden z szóstki podejrzanych jest byłym księdzem.
 
Według informacji, które udało się nam zdobyć, w dwóch przypadkach niestety sprawa zakończyła się tragicznie. Policjanci przyznali, że doszło do dwóch samobójstw, jednak nie chcą zdradzić szczegółów.
 
– Wszystkie przepisy mają w jednym paluszku. Rzucają tylko paragrafami, tak samo w sądzie. W taki sposób ludzi mogą robić jak chcą – mówi zrezygnowana pani Małgorzata i kończy opuszczając głowę: – jak  nie znajdę sprawiedliwości w sądzie, to chyba skończę z sobą. Bo gdzie pójdę? Będę musiała wynająć mieszkanie, za co zapłacę za gaz, prąd, za wodę? Za co będę żyć?
 
Prokuratura prowadzi sprawę z artykułu 304 kodeksu karnego, który mówi: Kto, wyzyskując przymusowe położenie innej osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej, nie mającej osobowości prawnej, zawiera z nią umowę, nakładając na nią obowiązek świadczenia niewspółmiernego ze świadczeniem wzajemnym, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
W roku ubiegłym w Polsce prokuratury przyjęły 63 sprawy, z czego w przypadku 42. albo odmówiono wszczęcia postępowania, albo je umorzono.
 
Łukasz Żyła
  • Numer: 23 (187)
  • Data wydania: 08.06.10