Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Trening non stop – odpoczynek w Beverly Hills

30.03.2010 00:00 jk
Londyn 2012? Mam nadzieję, że tak! – mówi w rozmowie z TR Mariusz Prudel, czołowy siatkarz plażowy w Polsce.
Rybniczanin Mariusz Prudel wraz ze swoim partnerem Grzegorzem Fijałkiem to jedna z najlepszych par w Polsce w siatkówce plażowej. Wychowanek TS Volley Rybnik, przebywający obecnie na Teneryfie, przygotowuje się do nowego sezonu. Jego najbliższym celem jest występ we wszystkich turniejach z cyklu World Tour, a dalekosiężnym – udział w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
 
– Rozpoczynałeś od gry w siatkówkę na parkiecie. Dlaczego zdecydowałeś się na przenosiny na piasek?
– Na hali grało się od września do kwietnia, a później liga sie kończyła. Wiadomo, nie był to najwyższy poziom, dlatego też przerwa ta była dość długa. Po sezonie zacząłem pogrywać sobie w plażówkę z tymi mniej zaawansowanymi i tak powoli narodziła się moja pasja, która trwa do dziś. Po zdobyciu srebrnego medalu Mistrzostw Polski w 2007 roku otworzyła się szansa, żeby spróbować swoich sił tylko w siatkówce plażowej. Mając do wyboru grę w II lidze oraz szansę pogrania w plażówkę przez cały rok zdecydowałem wybrać to drugie. I był to strzał w dziesiątkę.
 
– Czy ta odmiana sportu jest trudniejsza od „zwykłej” siatkówki? Jest was tylko dwóch i w każdej akcji zawsze muszą być zaangażowane dwie osoby.
– Czy trudniejsza, ciężko powiedzieć. W plażówce konkretnego podziału jak na hali nie ma, więc tu każdy odpowiada za przyjęcie, wystawę i atak. Jedyna specjalizacja w plażówce jest na linii blok – obrona. Z reguły w zespole jest zawodnik odpowiadający za blok a drugi za obronę. Oprócz tego, musisz robić wszystko bo inaczej nie masz szans. A to, że jest nas tylko dwóch oznacza tyle, że w każdą akcję jesteś zaangażowany, bo nie da się przecież grać na trzy odbicia bez udziału drugiego gracza. Zapomniałbym o najważniejszym – podłoże i warunki atmosferyczne. Każdy kto chodził po plaży wie o czym mówię. A do tego trzeba się odnaleźć gdy wieje wiatr, praży słońce albo pada deszcz. Łatwo nie jest, ale każdy ma takie same szanse.
 
– Poprzedni rok był dla waszej pary niezwykle udany. Zakończyliście go na 26. miejscu na świecie, co jest najlepszym wynikiem w historii polskiej siatkówki plażowej. Z kolei dwa lata temu, zajęliście 4. miejsce w Pucharze Świata w Bahrajnie, co także jest prawdziwym ewenementem.
– 4 miejsce to na pewno póki co najlepszy wynik w karierze w turniejach World Tour.  W zeszłym roku osiągnęliśmy 7 miejsce w World Tourze w Starych Jabłonkach, co też jest świetnym wynikiem. Ciężko gra się jak wszyscy oczekują od ciebie dobrego wyniku. Ale nam się na szczęście udało i pokazaliśmy, że warto w nas inwestować. A 26. miejsce w światowym rankingu po zakończeniu sezonu pokazuje, że ciągle robimy postępy i to nas mobilizuje do dalszej pracy. Dzięki temu również mamy kontakty z innymi parami i możliwość potrenowania z nimi. Nie ma co ukrywać, że jak na dyscyplinę, która u nas dopiero się kształtuje, osiągane przez nas wyniki są naprawdę dobre. A dopiero dwa lata trenujemy tylko plażówkę...
 
– Jakie są wasze plany i cele na ten rok? Gdzie rozegracie najbliższe turnieje i co jest priorytetem?
– Zagrać we wszystkich turniejach z cyklu World Tour i zająć jak najlepsze miejsca, żeby pod koniec sezonu plasować się w okolicach 20. miejsca. Pierwszy World Tour odbędzie się w połowie kwietnia w Brasilii. Póki co, szlifujemy formę na Wyspach Kanaryjskich, gdzie jest świetny ośrodek i jest tu wielu zawodników ze światowej czołówki. Najważniejsze będą Grand Slamy i Finał Mistrzostw Europy, gdzie będziemy bronić 5. miejsca.
 
– A Londyn 2012? Czy jest to realny scenariusz, że zobaczymy siatkarza z Rybnika na najważniejszej imprezie na świecie?
– Mam nadzieję że tak. Udział na Igrzyskach Olimpijskich to marzenie każdego sportowca. Ale póki co, mamy rok 2010 i do Igrzysk jeszcze sporo czasu. Musimy dopracować jeszcze wiele elementów, więc mamy co robić.
 
– Co zrobić, aby plażowa odmiana siatkówki była bardziej popularna w naszym kraju? Narazie zdecydowanie dominuje odmiana tego sportu, uprawiana na parkiecie.
– Za mało ludzi zajmuje się tym sportem profesjonalnie i póki co nie mamy wyników takich jak na hali. Ale ciężko o takie wyniki, skoro dopiero co zaczęliśmy się w ten beach volley bawić. Widać postęp i coraz większe zainteresowanie plażówką, ale to wciąż za mało. Chociaż na World Tourze w Starych Jabłonkach widać, że zainteresowanie jest duże. W zeszłym roku na naszych meczach było po 3 tysiące kibiców, także wynik przyciąga fanów. No i swoje robi nasza polska aura. Ciężko trenować plażówkę kiedy za oknem śnieg. Póki nie powstanie więcej takich ośrodków jak w Łodzi, gdzie można pod „balonem” trenować przez całą zimę, ciężko o większą popularność tego sportu.
 
– Zapewne w mniejszym lub większym stopniu śledzisz wyniki TS Volley Rybnik, twojego macierzystego klubu. Zespół ten utrzymał się w II lidze. Jak ocenisz poprzednie rozgrywki i czy twoim zdaniem jest szansa stworzyć w Rybniku silny zespół na miarę chociażby I ligi?
– Zgadza się. Staram się być na każdym meczu, który grają a jeśli mi się nie udaje, to wyniki śledzę w internecie. Uważam, że chłopaki wykonali kawał dobrej roboty. Szkoda tylko, że zaczęli nie najlepiej, bo była realna szansa na miejsce w pierwszej czwórce i grę w play off. Ale niestety, taki jest sport. Najważniejsze, że cel postawiony przed drużyną został zrealizowany, a mianowicie utrzymanie w II lidze. A czy jest szansa na I ligę? Jeśli znajdą się sponsorzy, którzy dadzą pieniądze, aby ściągnąć paru zawodników i zapewnią klubowi płynność finansową, to na pewno tak. Bo ludzi, którym zależy na dobrej siatkówce w Rybniku jest wielu i czynią wiele dobrego, żeby była ona na poziomie II ligi.
 
– Na waszej stronie internetowej widnieje ogłoszenie „poszukujemy sponsora”. Jaka jest wasza sytuacja finansowa? Czy istnieje obawa, że nie starczy wam funduszy na wyjazd na któryś z turniejów?
– Na wyjazdy turniejowe wystarczy. O to się nie ma co obawiać. Ale cały sprzęt kupujemy sami, a to nie są jak się wydaje tylko spodenki i koszulka. Oprócz tego odżywki też często kupujemy, bo dzisiejszy sport bez tego niestety nie istnieje. I jeszcze trochę się tego znajdzie... Jakoś dajemy radę, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany, to na pewno nie straci.
 
– W swoim rodzinnym mieście bywasz bardzo rzadko. Co na to Twoi rodzice i dziewczyna?
– Tak to już bywa. Nie da się rozdwoić. Był moment w moim życiu kiedy musiałem wybrać i zdawałem sobie sprawę z tego, że wyjazd do Łodzi oznacza częste wyjazdy i pobyt poza domem. Ale jeśli tylko mam chwilkę wolnego, wsiadam do auta i jadę do domu. Bo wiem, że tu na mnie zawsze czekają. Rodzice i dziewczyna już się przyzwyczaili, że rzadko bywam w domu, dlatego też każdy wolny czas spędzamy razem. Jak tylko się da to zabieram Anię do Łodzi albo na turniej.
 
– Jeśli jednak znajdujesz chwilę wolnego czasu, to jak ją spędzasz?
– Tak jak już wcześniej wspomniałem. Jak wracam do domu to głównie z rodziną i z dziewczyną. Czasem ze znajomymi się spotkamy. Lubię też obejrzeć dobry film, posłuchać muzyki albo pograć w gry komputerowe.
 
– Jeżdżąc na turnieje w całym świecie, zwiedzasz wiele ciekawych zakątków na ziemi. Czy macie chwilę wolnego czasu, aby poznać dane miasto, jego kulturę i zabytki? Jeśli tak, to opisz proszę swoje ulubione miejsce gdzie do tej pory byłeś.
– Z tą chwilą wolnego bywa różnie. Jeśli jedziemy na turnieje to raczej nie ma zbyt wiele wolnego czasu. Co innego jak jedziemy na obóz przed sezonem bo nie da się przez trzy tygodnie non stop trenować. Zawsze ze dwa dni wolnego wygospodarujemy, żeby coś zwiedzić albo kupić pamiątki. Najbardziej podobało mi się w Los Angeles. Zwiedziliśmy Hollywood, Beverly Hills i wszystkie sklepy z elektroniką w okolicy. Przez przypadek natrafiliśmy na plaży jak kręcili film. To co oglądałem do tej pory w filmach, zobaczyłem na własne oczy. I muszę powiedzieć, że za wiele się to nie różni.
 
Rozmawiał: Jacek Konsek
  • Numer: 13 (177)
  • Data wydania: 30.03.10