Poniedziałek, 1 lipca 2024

imieniny: Haliny, Mariana, Klarysy

RSS

Niech zapłacą za moje szkody

02.03.2010 00:00 luk
Mieszkaniec Czerwionki będzie wojować z zarządcą drogi.
– Przez lód na drodze zostałem ukarany mandatem, nie pojechałem do pracy i musiałem oddać auto do warsztatu. Za to wszystko powinien zapłacić mi zarząd dróg – opowiada Andrzej Biedunkiewicz, mieszkaniec Czerwionki.
 
23 lutego, jak każdego poranka, pan Andrzej swym daewoo matizem wyjechał do pracy. Jadąc ul. Furgoła zauważył wyjeżdżającego zza zakrętu opla corsę. Jak się później okazało, kobieta siedząca za kierownicą wpadła w poślizg i wylądowała w zaspie. Mieszkaniec z Czerwionki po sekundzie również znalazł się w tym samym miejscu, uderzając dodatkowo w samochód kobiety. Chwilę później doszło do drugiej kolizji: ciężarowy renault master wjechał w ciężarowego dacha. Wszystko działo się po godz. 7.00 rano.
 
Musiałem zahamować
 
Za spowodowanie kolizji pan Andrzej został ukrany mandatem w kwocie 300 zł. Auto na lawecie pojechało do warsztatu, a on stracił jeden dzień pracy. Teraz zamierza żądać odszkodowania od zarządcy drogi. – Z chwilą kiedy wcisnąłem pedał hamulca mój samochód obrał prosty tor jazdy. Kiedy zorientowałem się, że tracę kontrolę nad pojazdem, przekręciłem natychmiast kierownicą w lewo, mając nadzieję, że uda mi się ominąć wyjeżdżające auto lewym pasem. Niestety moje auto nie zareagowało – opowiada kierowca.
 
Pan Andrzej winą za zdarzenie obarcza zarząd dróg. Nawet sami policjanci w notatce służbowej stwierdzili fakt oblodzonej jezdni. – O stanie drogi w tym miejscu może zaświadczyć nie tylko to, że wysiadając z auta upadłem na pokryty lodem asfalt. Dziesięć minut później doszło do kolejnego wypadku.  Droga była tak śliska, że kierujący samochodem dostawczym, przy prędkości 20 km/h nie był w stanie zapanować nad autem – dodaje mężczyzna.
 
Nie ma różnicy, czy dziura, czy lód
 
Bernard Simon, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych, do którego należy droga, w batalii sądowej nie daje mieszkańcowi szans. – Wiem jak tam jeżdżą kierowcy. Wielokrotnie przekraczają prędkości. Zresztą solarki jeżdża na bieżąco po wszystkich drogach. To, że przez krótki czas mógł się na drodze pojawić lód, nie możemy odpowiadać. Nie zdażyło się jeszcze, że ktoś żądał odszkodowania za kolizję spowodowaną oblodzoną nawierzchnią – twierdzi szef ZDP i dodaje, że do tej pory na drogach wysypano już rekordową ilość 2 tys. ton soli.
 
Zgodnie z przepisami, mieszkaniec ma jednak prawo do żądania odszkodowania. – Oblodzona droga to taki sam przypadek jak dziura w nawierzchni. Jeśli doznaliśmy jakiejkolwiek szkody, której powodem były jakieś działania lub zaniechania zarządcy drogi, możemy domagać się rekompensaty. Czy zerwanie zawieszenia spowodowane przez dziurę, czy uderzenie na oblodzonej drodze, nie ma różnicy – mówi adwokat Przemysław Stęchły z Rybnika.
 
To nie Jamajka
 
Jakiekolwiek warunki panowałyby na drogach, rzadko się zdarza, by policjanci winą za kolizję czy wypadek obarczyli właściciela drogi. – To nie Jamajka czy Hawaje. Takie sytuacje są częste na naszych drogach i kierowcy widzą przecież w jakich warunkach jadą, czy jest na drodze topniejący śnieg, czy zamarzający deszcz – twierdzi podinsp. Paweł Moskwa,  naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rybniku i wyjaśnia: – Za warunki na drodze możemy ukarać właściciela jeśli nie stosuje się do naszych ponagleń, ale nie może przecież odpowiadać za padający z nagła śnieg. Nie zmusimy również właściciela drogi do usunięcia np. mgły.
 
Lodowisko na zakręcie
 
– Dziwne jest twierdzenie, że skoro doszło do kolizji, to znaczy, że kierowca nie dostosował się do warunków jazdy. A może należało najpierw przeanalizować i ocenić, czy droga była odpowiednio przygotowana do oddania do użytku? I jakież to warunki świadczyły o tym, że na kilkudziesięciumetrowym odcinku drogi znajduje się „lodowisko”? Nic. Nie było żadnych znaków ostrzegawczych, że nawierzchnia może być szczególnie oszroniona, a właściwie oblodzona – oburza się kierowca. Jak się okazało, przy odcinku nie ma żadnego znaku, dodatkowo informujący o ograniczeniu prędkości do 40km/h, jest odwrócony w przeciwną stronę. – Tak jest chyba od miesiąca. Tutaj jest stłuczka za stłuczką. Ostatnio jakiś samochód wbił się w betonowy mur przy posesji, rozwalił go i uciekł. Tu nie trzeba jechać szybko, lód zawsze się tu pojawia. Zakręt jest na wzniesieniu i rano robi się szklanka – mówi jeden z okolicznych mieszkańców.
 
Łukasz Żyła
  • Numer: 9 (173)
  • Data wydania: 02.03.10