Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Jak sprawić, by odżyły

08.09.2009 00:00
Czy zabytki gminne skazane są na zagładę?
W gminie znajduje się aż 18 zabytków. Jednym z nich są familoki z Czerwionki. Włodarze gminy zamierzają w to miejsce tchnąć życie. Jednak nie wszystkie obiekty mają takie szczęście. Część z nich na oczach mieszkańców niszczeje i popada w ruinę.
 
Każdy zabytek to dla właściciela kolejny problem. Taki jest fakt, zdaniem urzędników. Zabytkowe dworki, zameczki, kamienice, wszystkie, jeśli są wpisane do rejestru zabytków, wymagają stałego nadzoru konserwatora. W Czerwionce – Leszczynach jest ich aż 18. Utrzymanie tylu miejsc jest niezwykle trudne, zdaniem urzędników, wręcz niemożliwe. – Każdy obiekt to dla nas kolejne zmartwienie. Nie da się ukryć, że ich stan pozostawia wiele do życzenia. Jednak to gmina jest ich właścicielem i to gmina powinna je utrzymywać. Nie ma co ukrywać, że z uwagi na mały budżet musimy przede wszystkim liczyć na dotacje z zewnątrz – przyznaje Grzegorz Wolnik, zastępca burmistrza.
 
To nie Wawel
 
Śląski Konserwator Zabytków niewiele może tutaj pomóc. – Nie możemy się ubiegać o środki zewnętrzne. Gmina może ewentualnie złożyć wniosek o dofinansowanie, ale tylko z naszych funduszy – wyjaśnia Katarzyna Limanowska z biura Śląskiego Konserwatora Zabytków, jednak dodaje, że takich miejsc na Śląsku jest bardzo wiele, a środków nieproporcjonalnie mało.
 
Leszczyny. Zabytkowy dwór z „ogrodem”, obiekt wpisany do rejestru zabytków. Jeden z trzech dworków w gminie. O katastrofalnym stanie, w jakim się znajduje, co jakiś czas alarmuje radny Waldemar Mitura. – Nie trzeba tutaj nic dokładnie sprawdzać. Już z daleka widać, że ze ścian odpadają tynki – mówi radny. Zdaniem urzędu to idealny przykład, jak trudny jest to temat dla gminy. – Staraliśmy się o uzyskanie dotacji, jednak to nie Wawel i ciężko jest pozyskać jakiekolwiek fundusze na takie cele. Koszt takich remontów to setki tysięcy złotych. Póki co, przeprowadzona została ekspertyza, z której wynika, że nie ma obaw, że budynek komukolwiek zagraża – wyjaśnia.
 
Delikatne remonty
 
Na ocalenie w najbliższym czasie mogą liczyć familoki. Według urzędników, mogą stać się nawet atrakcją turystyczną, przyciągającą mieszkańców z sąsiednich miejscowości, a nawet z całego Śląska. Na Górnym Śląsku zachowało się ponad 200 kolonii robotniczych, a jedną z tych największych jest właśnie zespół budynków w Czerwionce, posiadający szachownicowy układ ulic. Urzędnicy pracują aktualnie nad całkowitą odnową tego miejsca. – Kończymy remont ulicy Wolności i części kanalizacji, jednak największy problem będzie z renowacją samych budynków – przedstawia Wolnik. Wszystkie familoki posiadają ściany z czerwonej cegły i dachy kryte dachówką, ale mają inne kształty i dekoracje. – Jakiekolwiek prace remontowe przy tego typu obiektach wymagają każdorazowo zgody konserwatora zabytków. Biorąc się za familoki, od razu wiedzieliśmy, że termomodernizacja nie wchodzi w rachubę. Ocieplanie ścian w tym momencie odpada. To niezwykle delikatna materia i rzecz jasna koszty renowacji są też wysokie. Za taki jeden dach zapłacimy kilkaset tysięcy złotych. A familoków jest 100 – dodaje zastępca burmistrza.
 
Hotel w zamku
 
Jednym ze sposobów poradzenia sobie z kłopotem jest pozbycie się go. Takiej metody spróbowały też władze Czerwionki – Leszczyny wobec zabytkowego zameczku w Palowicach. Obiekt latami stał pusty. Z każdym rokiem niszczał w oczach zmartwionych mieszkańców. – Kilkadziesiąt lat temu znajdowały się tu wszystkie instytucje gminy. Z biegiem czasu było ich coraz mniej, zlikwidowano też pierwszy sklep, który tam powstał i tak od tej pory nasze dziedzictwo i zabytek, z którego jesteśmy najbardziej dumni sypał się na naszych oczach – opowiada Bernard Strzoda, sołtys Palowic. Gmina zameczek wystawiła na sprzedaż. Znalazł się kupiec. W umowie sprzedaży urząd zawarł klauzulę, że jeżeli w ciągu czterech lat od daty zawarcia umowy nowy właściciel nie wyremontuje budynku, gmina ma rok, aby odkupić go po cenie sprzedaży. Właściciel prawdopodobnie stworzy w tym miejscu centrum konferencyjno-hotelarskie. – Mamy nadzieję, że w ten sposób zameczek odżyje. Wszystko na to wskazuje, że pomysł ma wielkie szanse powodzenia – przekonuje burmistrz Wiesław Janiszewski.
 
Droga albo zamek
 
Wszyscy zgadzają się z gminą, że problem z zabytkami istnieje, lecz nie wszyscy są zdania, że gmina sobie z nim radzi dobrze. Przykład czuchowskiego zameczku pokazał ile można mieć pomysłów na zagospodarowanie podobnego miejsca. – Gmina wybrała najprostszy, pozbyć się kłopotu i teraz będą tam mieszkania rodzinkowe. A można tam było zrobić coś na rodzaj centrum kultury – mówi radny Alojzy Waniek. Dzięki oddaniu części dworku powiatowi, urząd wzbogacił się o nowy budynek po byłym domu dziecka. Również usprawiedliwienia o dużych kosztach nie przekonują radnego Waldemara Mitury. – To na co są przeznaczane pieniądze, skoro tam za niedługo spadnie jakiś fragment ściany komuś na głowę? Jeśli nie ma pieniędzy na to, to na co są? – pyta rajca. – To są dla nas szczególne dylematy. Ponieważ mamy do wyboru albo remontujemy zameczek, albo robimy kolejną drogę, bo mieszkańcy nie mogą dostać się do swych domów po większej ulewie. Oczywiście, że wybieramy remont drogi – przyznaje Wolnik.
 
Łukasz Żyła
  • Numer: 36 (148)
  • Data wydania: 08.09.09