Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Surrealizm dookoła

04.08.2009 00:00
W „Masali” odbyło się kolejne ze „Spotkań ze Sztuką”.
Fotografuje, bo nie potrafi malować i nie lubi za dużo opowiadać o swoich pracach. Uważa, że powinny same przemawiać do widza. Dlatego nie nadaje im tytułów.
 
Marcin Giba, bo o nim mowa, był bohaterem kolejnego ze „Spotkań ze Sztuką”. Rybniczanin zaprezentował fotografie z cykli: „Pod powiekami”, „Barva” i „Wnętrze”.  Ich autor jest  absolwentem Instytutu Twórczej Fotografii na Uniwersytecie Śląskim w Opawie, uczestniczył w wielu wystawach w kraju i zagranicą, prowadzi klub fotograficzny „Format” i organizuje Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Rybniku. Jednym z kluczy do jego twórczości jest „surrealizm”.
 
Zanurzone w surrealiźmie
 
– Owszem, fascynuje mnie surrealizm, ale nie tylko z punktu estetycznego spojrzenia na świat. Mam coraz większe poczucie, że wszystko co nas otacza jest zanurzone w  surrealiźmie, że każdego dnia doświadczamy gry przypadków – opisuje Marcin Giba, który zanim zajął się fotografią, był gimnastykiem, alpinistą, pracował w fabryce makaronu. Dzięki temu – jak twierdzi – ma dystans do tego co robi. – Jako fotografik nie mam poczucia jakiejś misji. Na co dzień zajmuję się fotografią komercyjną i staram się jak najlepiej wywiązywać z tego zadania.  A jak przychodzi wena, powstają cykle autorskie, kreacyjne  – zdradza. Swój udział w ich tworzeniu ma żona autora – Nina, która jest jego muzą i nierzadko modelką. – Mamy podobną  wrażliwość, dlatego Marcin jest ciekawy mojego zdania. Bywa, że podsuwam mu pomysły – opowiada Nina Giba. – Z pewnością bez Niny te zdjęcia byłyby zupełnie inne – potwierdza jej mąż. 
 
Nie ma śmiałości
 
Czy bywa, że role się odwracają?  – Jak się ma w domu tak świetnego fotografa, to człowiek nie ma śmiałości, żeby złapać za aparat. Owszem, robię zdjęcia, ale takie „na pamiątkę”, do domowego archiwum – śmieje się Nina Giba. Natomiast jej mąż  czasami zamienia się w modela.   – Nie jestem kolekcjonerem autoportretów, ale bywa, że czasami trudno komuś opisać wizję obrazu, który chcę stworzyć. Prościej jest samemu zapozować – wyjaśnia. Prace Marcina Giby można oglądać w Barze Wegetariańskim „Masala”. Wernisażowi wystawy towarzyszył koncert gliwickiej formacji „Coffin”, grającej ostrego rocka. Publiczność obejrzała także serię filmików, nakręconych telefonem komórkowym przez Adama Postawkę,  niezależnego animatora filmowego.
 
Beata Mońka
  • Numer: 31 (143)
  • Data wydania: 04.08.09