Trzeba poprawiać boisko, ale sprawa trafi do sądu
Zarówno projektant, jak i wykonawca nie przyznają się do winy.
Miasto zdecydowało się wydać 650 tysięcy złotych na poprawki nowego boiska ze sztuczną nawierzchnią przy ulicy Gliwickiej. Prezydent zapowiada jednak walkę o uznanie reklamacji.
Muszą zbierać wodę
Problem zbierającej się na nowym boisku wody nagłośniliśmy już w lutym („Staw na ławie oskarżonych”, TR z 3 lutego). By udowodnić błąd wykonawcy, władze zdecydowały się na osuszenie pobliskiego stawu, który miał być przyczyną podmakania całego terenu, a przez to: miał uniemożliwiać przepuszczanie deszczówki przez płytę boiska. Po stawie została już tylko wielka dziura, a deszczówka na sztucznej nawierzchni boiska jak stała, tak stoi. To oczywiście problem dla obsługi obiektu, która musi się mocno napracować za każdym razem, gdy spadnie deszcz. Zdarzało się, że nie zdążyła z zebraniem wody na czas, a więc gdy na boisko mieli już na przykład wchodzić piłkarze ekstraligi. – Boisko sprawdza się kapitalnie, ale mamy problem z tą wodą. W niektórych miejscach nie schodzi tak, jak powinna i obsługa musi się mocno napracować, by ją zebrać. Na szczęście nie było zbyt wielu przypadków, że nie zdążyliśmy i ktoś nie mógł wejść na obiekt – tłumaczy Rafał Tymusz, dyrektor MOSiR-u.
Zły podkład
Fachowcy z Politechniki Śląskiej potwierdzili zarzuty władz. Pod zielonym dywanikiem utworzyła się nieprzepuszczalna warstwa, bo zastosowano zły podkład. – Warstwa kruszywa pod murawą stwardniała i zrobił się z niej beton, dlatego też woda nie jest w stanie przeniknąć – mówi Adam Fudali. A z tym opiniami nie chce się zgodzić Jacek Szulc, szef Budexremu. – W tej chwili próbuje się zrobić z nas kozła ofiarnego. Błąd w inwestycji nie leży po stronie wykonawcy lecz projektanta. Realizowaliśmy wszystkie prace zgodnie z projektem, a każdy etap inwestycji był monitorowany przez inwestora. Dlatego nie rozumiem tych wszystkich pretensji. A poza tym nigdzie na świecie nie ma takich boisk, z których podczas ulew woda natychmiast odpływa. Nie mogę sobie pozwolić na szkalowanie w ten sposób mojej firmy, dlatego jeśli zajdzie taka konieczność, jestem gotowy dochodzić swoich racji w sądzie – mówi Jacek Szulc.
Sąd rozstrzygnie
Za przygotowanie boiska do sezonu odpowiedzialność bierze teraz miasto, które chce wydać na niezbędne prace 650 tysięcy złotych. Prezydent zapewnia jednak, że sprawa będzie miała swój finał w sądzie. – Przygotowaliśmy już środki na niezbędne poprawki. Prace powinny się rozpocząć z początkiem miesiąca, by na wrzesień wszystko było gotowe. Robimy w tym przypadku tak zwane wykonawstwo zastępcze, ale sprawa trafi do sądu, bo musimy odzyskać pieniądze – informuje prezydent. Z takiego obrotu sprawy zadowolone są władze ośrodka. – To musi być zrobione i dobrze, że miasto się za to zabiera – chwali dyrektor MOSiR-u i ma nadzieję, że poprawki rzeczywiście uda się zakończyć do jesieni.
Krystian Szytenhelm, (mon)
Najnowsze komentarze