Wtorek, 18 czerwca 2024

imieniny: Elżbiety, Marka, Amandy

RSS

Rodziny Myśliwców i Grzybków

19.05.2009 00:00
O historii tych rodzin dziś chyba najwięcej wie Robert Grzybek (rocznik 1925). Jeden z tych ludzi, którzy z miłością i szacunkiem pochylają się nad dziejami swych bezpośrednich przodków, choć jego historia także zasługuje na osobne opracowanie.
Wincenty Myśliwiec, urodzony 19 stycznia 1876 roku, pochodził z Brzezia nad Odrą. Jak wielu Polaków swe miejsce znalazł w młodości w Bottrop w Westfali. Przepracował tam ponad 15 lat jako górnik. Jak inni dorobił się i otworzył razem z żoną skład meblowy. Jednak jeszcze przed wybuchem I powstania śląskiego zjechał na Śląsk i osiadł w Zabrzu. Tutaj Myśliwcowie otworzyli polską gospodę. Kiedy jednak Zabrze przypadło stronie niemieckiej, wskutek licznych ataków bojówkarskich, przenieśli się do Rybnika. Państwo Myśliwcowie mieli ośmioro dzieci. Pięciu synów i trzy córki. Synowie to Czesław, Wincenty, Jan, Teofil i Bolesław. Córki - Bronisława, Wanda i Salomea. Prawie wszystkie urodziły się w Bottrop. Wincentemu Myśliwcowi (19.01.1876 - 03.02.1954 ) wiernie towarzyszyła jego żona Konstantyna ( 08.11.1874 - 26.07.1946), która była z nim bez przerwy w Bottrop, Zabrzu, Rybniku i na tułaczce wojennej. Myśliwcowie zostali zmuszeni przez Niemców do opuszczenia Zabrza. Potem hitlerowcy zabrali im hotel. On z rodziną musiał żyć w mieszkaniu na Rynkowej. Kiedy po wojnie „ludowi rodacy" upaństwowili ich hotel, Wincenty Myśliwiec miał już dość. Ciężką pracą się dorabiał, a inni lekko mu odbierali owoc jego harówki. Był rozgoryczony. Po śmierci żony czuł się ponadto samotny, choć tak jak ona, kochał bardzo swoje wnuki.

Hotel Polski
 
W Rybniku Wincenty zakupił okazały gmach, który przeszedł do historii miasta jako Hotel Polski. Wiele już o nim napisano. Stał się po Świerklańcu jednym z centrów życia społeczno-kulturalnego naszego miasta. O balach i uroczystościach już wspominaliśmy, ale przyponijmy, że w Hotelu Polskim przebywało wielu sławnych ludzi. Z balkonu do rybniczan przemawiał Korfanty. Tu odbywały się zebrania Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i Towarzystwa Krajoznawczego, Związku Obrony Kresów Zachodnich czy Ligi Morskiej i Kolonialnej. Tu także spotykali się - uwiecznieni ręką doskonałego rysownika inż. Malinowskiego - członkowie klubu skaciarskiego (m.in. burmistrz Weber, Wincenty Myśliwiec i sam Władysław Malinowski). Klub zbierał się najczęściej w poniedziałki. Jak opowiadał nam pan Robert - syn córki Wincentego, Wandy (1905-1932) - przez pewien czas przed wojną pomieszkiwał w Hotelu Polskim. Dzielił pokój z Bolkiem - synem Wincentego. Lewa strona budynku była wydzielona na użytek prywatny. Za domem znajdował się ogródek, 11 garaży i pomieszczenia gospodarcze. Wiosną i latem w ogródku stała wielka klatka z ptakami, z których najciekawsze były południowoamerykańskie ryżowce. Nad garażami znajdowała się kręglarnia. Bez wątpienia państwo Myśliwcowie należeli do ludzi zamożnych. Wincenty Myśliwiec wynajmował w Jastrzębiu od Witczaków kasyno (Dom Zdrojowy). Jeździł reprezentacyjnym chevroletem. Pan Robert pamięta babcię Konstantynę w kuchni hotelowej. Bez jej czujnego oka hotel z pewnością nie działałby tak dobrze. A cieszył się renomą daleko poza Rybnikiem. Pan Robert pamięta Żyda z charakterystycznymi pejsami, który zdobył jej zaufanie i zaopatrywał hotelową kuchnię w kawę - przywożoną w workach i sery. Pieczywo najczęściej pochodziło od Viewega z rynku i Jokla z Kościelnej a mięsiwa i wędliny od jego brata z rynkowego sąsiedzwa. Słodycze pewnie też od bliskiego sąsiada Sobczyka.
 
Cygara z Lubomi
 
Co się tyczy rodziny pana Roberta tj. Grzybków, to związana jest ona z Wodzisławiem. Ojciec, po którym pan Robert dostał swe imię, pochodził z Lubomi. Był synem Józefa. Najstarszy Józef miał braci: Franciszka (1897-1945), Wilhelma, który zginął w ostatnim dniu III powstania śląskiego, Karola, który już po I wojnie światowej zginął na kopalni „Anna", gdy doszło do zalania jednego z urobisk i Roberta (21.07.1902-13.10.1969). Kiedy Robert ożenił się z Wandą Myśliwiec zamieszkali w Wodzisławiu, gdzie zalożyli sklep z galanterią. Józef zakładał lubomską „Strzechę". Wraz z ojcem był współwłaścicielem fabryki cygar w Lubomi. Mieli gest i podarowali powstańcom 50 tys. cygar! Zaopatrywali raciborskiego „Doms'a". W Lubomi znajdowały się plantacje tytoniu znanego ze swej wysokiej jakości. Co do braci Wilhelma i Franciszka. Podobno pierwszemu ułożono - na miejscu gdzie zginął wraz z towarzyszami broni - kopiec (gdzieś między Grabówką a Lubomią). Pośmiertnie (w II poł lat 30. ub.w.) został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. Franciszek ożeniony z Joanną (1892-1974) zakupił w II połowie lat 30. ub. w. dom na Raciborskiej w Rybniku. Ojciec pana Roberta zajmował się po wojnie prowadzeniem lodziarni w Rybniku (na Łony).
 
Ucieczka do Szczecina
 
Sam pan Robert pracował po wojnie w kilku miejscach, ale najważniejszym była chyba Huta Szczecin. Kogóż on nie poznał ! Wcześniej jednak zamieszkiwał w Rybniku u żydowskiej rodziny Brauerów, którą wspominaliśmy przy okazji omawiania ulicy Sobieskiego. Jako aktywnego żołnierza AK gorliwie szukało go rybnickie UB. Uratowanie przed aresztowaniem zawdzięczał panu Brauerowi. Z lewym wymeldowaniem z Rybnika znalazł się w Szczecinie. Ujawnił się wraz z 400 innymi członkami powojennego podziemia wczesną wiosną 1947 w Katowicach. Dobrze, że tam, bo tych co się ujawnili w Rybniku wszystkich aresztowano. Niektórych potem bezpieka zamordowała. W Szczecinie poznał Jana Żymierskiego brata marszałka. Pracował też w szczecińskich Zakładach Przemysłu Motoryzacyjnego (potem produkowano tu polskie motory „Junaki" - w dawnych zakładach austriackiego Steyer Werk). Hutę Szczecin uruchamiali głównie Ślązacy. Poznał tu samego ministra Kwiatkowskiego - twórcę przedwojennych podstaw nowoczesnego polskiego przemysłu (Gdynia, COP). Kiedy panu Robertowi przyszło jeździć do Ministerstwa Ziem Odzyskanych spotkał się oczywiście z niejakim towarzyszem Wiesławem. Poznał także w Zakładach sławnego prof. Kulczyckiego. W Hucie Szczecin założył pan Robert Dział Statystyki. Wielu hutników ze Śląska ściągnięto do Huty.
 
Robert Grzybek to nie tylko niezwykle aktywny członek Światowego Żwiązku Żołnierzy AK (Koło Wodzisław Śląski). Przez 53 lata był sekretarzem Zarządu PZPN podokręgu Rybnik! Można sprawdzić czy był jakiś dłużej pracujący czlonek PZPN, przynajmniej na Śląsku. Wciąż aktywny, wciąż pełen pomysłów, wciąż zarażający innych swym entuzjazmem.
 
Michał Palica
  • Numer: 20 (132)
  • Data wydania: 19.05.09