Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Rodzina Dziurów

12.05.2009 00:00
O swej rodzinie opowiada nam Elżbieta Zaturowska – córka Józefa Dziury i Klary z domu Świerkot.
Elżbieta urodziła się 24 lutego 1936 roku. Po maturze u Urszulanek w 1954 kończyła w Krakowie dietetykę i w tej profesji potem pracowała. Jej mąż był lwowianinem. Przeżyli razem 48 lat. Najwcześniejsze wspomnienie, które mała Elżbieta zachowała w pamięci dotyczyło narodzin jej siostry. Otóż kiedy urodziła się jej młodsza siostra, przyjmująca ją na świat mieszkająca w pobliżu położna stwierdziła co następuje przy wypisywaniu podstawy do aktu urodzenia: „Mamy 24 lutego godzina 23.35...” Na to pięcioletnia Lizka zareagowała od razu zwracając się do niej i ojca: „Jeśli jest już pięć minut po wpół do dwunastej, to może powinno się wpisać już 25 lutego?” Ojciec i pani akuszerka ubawili się. Położna powiedziała: „Ależ ty jesteś rezolutna. No dobrze, wpiszemy 25 lutego”. I tak dla świata siostry nie są urodzone tego samego dnia.
 
Krótka historia
 
Józef Dziura (03.05.1908 – 26.08.1991) był jednym z 11 dzieci Franciszka Dziury (17.08. 1881 – 16.12.1946) i Marii z domu Dziędzioł (11.07. 1883 – 18.05. 1956). Maria pochodziła z Bzia. Józef Dziura poślubił w 1935 Klarę Świerkot (20.04.1915 – 15.09. 1981) córkę Joachima Świerkota (zm 1941) i Franciszki (zm. 1942). Klara była jedną z siedmiorga rodzeństwa. Franciszek Dziura był mistrzem rzeźniczym i członkiem komisji egzaminacyjnej. Natomiast Joachim Świerkot był mistrzem piekarskim.
 
Dziurowie przybyli do Rybnika w 1922 roku. Najpierw zamieszkiwali w Chwałowicach, a potem zakupili od niemieckiej rodziny dom na Żorskiej (potem Piłsudskiego, dziś Powstańców). Jeśli chodzi o rodzeństwo pani Elżbiety, to najstarszą jest ona sama (1936), potem przyszedł na świat Józef (1937), a najmłodszą jest Irena (1942).
 
Rzemieślnicze tradycje
 
Skupmy się najpierw na rodzinie ze strony ojca Elżbiety. Najstarszym był Wilhelm, a kolejno: Teofil, Józef, Jadwiga, Franciszek, Paweł, Alojzy, Henryk, Maria po mężu Sikora, Elżbieta i Elfryda po mężu Białecka. Jeśli chodzi o rodzeństwo Klary to jako pierwsze przyszły na świat bliźnięta. Niestety, zmarły po pół roku jedno po drugim, tak że najstarszym pozostał Gerard. W czasie wojny nie powrócił z frontu wschodniego. Potem byli: Walter, Jerzy, Klara i Małgorzata.
 
Dziurowie prowadzili sklep rzeźniczy w swej kamienicy na Żorskiej. Na zapleczu były pomieszczenia rzeźni i inne gospodarcze. Tutaj zamieszkiwali dziadkowie Franciszek i Maria (prowadziła sklep), zaś jego syn Józef zamieszkał z żoną Klarą na „świerkotówce” na Sobieskiego. Także Józef został mistrzem rzeźnickim. Dodajmy, że rzeźnikami byli również Teofil i Paweł. Paweł, który dostał się do niewoli sowieckiej, chcąc ratować życie założył ich mundur. Rosyjski mundur i język uratowały wiele kobiet – z domu i jego najbliższego otoczenia – przed rozpasanym sowieckim żołdactwem. Po wojnie Paweł znany był jako współtwórca żużlowej potęgi Rybnika.
 
Józef nie chciał kontynuować profesji ojca, bo bardzo interesowała go motoryzacja. Założył więc przed wojną własną firmę transportową. Kiedy pod koniec wojny został ranny, znalazł się w amerykańskim obozie. Postanowił przedłużyć sobie tam pobyt. Został dyspozytorem bazy transportu na trzy lata, bo chciał do domu wrócić z własną ciężarówką. Musiał więc na nią zapracować i to mu się udało. Z posesją na dzisiejszej ul. Powstańców wiąże się także dramatyczne wydarzenie. Otóż w czasie walk frontowych dziadek Franciszek – jako zdeklarowany Polak – ukrywał się przed hitlerowskimi żołnierzami najczęściej w lodowni będącej składową pomieszczeń rzeźniczych. Wydał go ktoś z najbliższego otoczenia. Wywleczono Franciszka na zewnątrz domostwa. Już miał być na miejscu rozstrzelany pod kościołem św. Antoniego, gdy nadjechał ambulans Czerwonego Krzyża. Wyskoczyła z niego z krzykiem jego córka Jadwiga, której nie uważano za Polkę. Zaczęła na żandarmów krzyczeć, że nie po to pracuje dla Niemców, nie po to ratuje niemieckich żołnierzy, aby jej teraz rozstrzelali własnego tatę. I ojciec został uratowany.
 
Motoryzacja i polowania
 
Rodzina pani Elżbiety mieszkała przed wojną na Sobieskiego 13. W domu oczywiście był sklep z pieczywem i ciastkarnia (piekarnia na zapleczu) i znany sklep pana Kurzawy, o którym już wspominaliśmy przy innej okazji. Poza tym trzeci, mniejszy lokal zajmował zegarmistrz pan Łukaszczyk.
 
Pani Elżbieta z wielkim sentymentem przywodzi na myśl tamto ciepło domu i pachnącej piekarni przy Sobieskiego. Szczególnie mile wspomina Julię Fojcik, która prowadziła całe gospodarstwo domowe i wychowywała wszystkie dzieci Świerkotów.
 
Szczególną osobą dla pani Elżbiety był ojciec. Oddany i kochający, pomyślał jeszcze przed wojną, by dla starszego rodzeństwa kupić piękny ogród na Zamysłowie. Poza tym podkreślić trzeba, że kochał auta i motory. Próbował nawet jeździć na żużlu. Kiedy dostał na torze tzw. „szprycę”, to musiał udać się do dentysty, żeby pousuwać powbijane w uzębienie grudki żużlu. Poza tym, nieraz był wraz z bardziej doświadczonym bratem uczestnikiem motocrossów. Inną pasją Józefa Dziury były polowania. W strzelaniu do rzutek był jednym z najlepszych w swoim kole. Mało tego, kupił także w Pielgrzymowicach zapuszczone stawy rybne i doprowadził je do stanu używalności. Potem przez kilka lat sprzedawał w Rybniku karpie.
 
Bracia
 
Warto jeszcze kilka słów poświęcić braciom Józefa. Pani Elżbieta , która świetnie zna historię nie tylko najbliższej rodziny wspomina ich po kolei. Zapewne zwróciły naszą uwagę wczesne daty śmierci najstarszych braci. Wilhelm zginął bowiem w niemieckim obozie pracy, a Teofil zabił się na motorze w Ligocie Rybnickiej. Tu miał swój sklep rzeźniczy i w jego pobliżu zdarzył się tragiczny wypadek. Teofil bez wiedzy ojca zabrał jego motor. A ten miał potem pretensje do żony, że nie była dość stanowcza, by zabronić mało doswiadczonemu synowi jazdy na motocyklu. Także Franciszek junior, który w czasie wojny znalazł się w alianckim obozie we Francji związał się z motoryzacją i po wojnie długo prowadził znaną stację automoto na Gliwickiej. Ciekawą postacią jest zapewne Alojzy, który życie swe zakończył w randze pułkownika. Na przedwojennych zdjęciach widoczny już w oficerskim mundurze. Podczas okupacji aktywny żołnierz AK. Działał w krakowskim i częstochowskim. Kiedyś jego oddział otoczył malopolską wieś Charsznicę (k/Wolbromia) i wziął do niewoli bez jednego strzału wszystkich żołnierzy niemieckiej jednostki, jaka we wsi kwaterowała. Na tamtejszym kościółku możemy znaleźć tablicę upamiętniającą to wydarzenie. Na dowódcy pododdzialu AK Alojzym Dziurze zasądzono dwa wyroki śmierci. Po wojnie dostał się do Anglii gdzie spedził 40 lat. Po drugim ożenku wyjechał do Australii, a po powrocie do w pełni wolnej Polski w Mokrej k/Częstochowy odbyły się uroczystości, podczas których z rąk premiera Millera otrzymał nominację na stopień pułkownika. Odpowiedniej tej szarży emerytury jednak nigdy nie otrzymał, co napełniło go nie tylko rozczarowaniem, ale wręcz rozgoryczeniem. Mieszkał w Kamyku k/Częstochowy. Zaś Henryk Dziura był nie tylko pilotem, lecz także racjonalizatorem, który wprowadził w życie wiele nowinek technicznych.
 
Michał Palica
  • Numer: 19 (131)
  • Data wydania: 12.05.09