Katyń po latach
Pamiętamy o ofiarach ludobójstwa w Katyniu.
Muzeum. Chór Zespołu Szkół Urszulańskich. Dzieci śpiewają pieśni i recytują wiersze. Na sali panuje ogromne wzruszenie. Po niejednym, pokrytym już znakami czasu policzku spływają łzy. To pamięć o ludobójstwie w lasku katyńskim wywołuje takie emocje. – To wszystko bardzo wzrusza. Na hasło „Katyń” przeżywa się to zawsze na nowo. Nawet po tylu latach nie można się przełamać. A dzisiaj było po prostu pięknie. Siostrze właśnie szeptałam do ucha, że ta piosenka „Maszerują chłopcy, maszerują” to była jedna z jego ulubionych – wzrusza się Aleksandra Majewska.
I prawnuczka zaśpiewała
Pamięć o stalinowskiej zbrodni nie umiera. W muzeum zorganizowano wieczór wspomnień z okazji 69. rocznicy zbrodni w Katyniu. Ojciec pani Aleksandry, porucznik Jan Skoczeń, jest jedną z tych 19 tysięcy ofiar. W Rybniku niewiele już pozostało rodzin, zranionych tą tragiczną historią. – Jeszcze kilka lat temu było nas o wiele więcej. Dyrygentem chóru, który tak ładnie wystąpił, jest Hanna Krupka. To wnuczka Jana Skoczenia. Natomiast jego prawnuczka w tym chórze śpiewała! – cieszy się z zaangażowania rodziny w wieczór wspomnień pani Aleksandra.
Nie bałam się
Córka zamordowanego wspomina jednak czasy, gdy takie spotkania były nie do pomyślenia. – Nigdy nie bałam się powiedzieć, że ojciec zginął w Katyniu. Na szczęście nie spotkało mnie z tego powodu nic przykrego. Polacy mają serce. Do dzisiaj otrzymujemy wiele współczucia. On był bardzo dobrym pedagogiem. Po latach wspominali go mile również jego uczniowie – mówi z dumą pani Majewska. Mimo smutnych wspomnień, otoczona jest rodziną. To dzień, w którym czuje się szczęśliwa. Ale brzemię losu, jak u każdego, bywało czasem bardzo ciężkie. – Myśmy „o tym” wiedzieli. W 1943 roku pojawiła się w niemieckiej gazecie wzmianka. To była pierwsza taka informacja, a potem to już szło pocztą pantoflową. Po wojnie żyliśmy w dużej nędzy. Niemcy zabrali nam mieszkanie, więc dziadkowie przyjęli nas do siebie – wspomina trudne chwile pani Aleksandra.
Krystian Szytenhelm
I prawnuczka zaśpiewała
Pamięć o stalinowskiej zbrodni nie umiera. W muzeum zorganizowano wieczór wspomnień z okazji 69. rocznicy zbrodni w Katyniu. Ojciec pani Aleksandry, porucznik Jan Skoczeń, jest jedną z tych 19 tysięcy ofiar. W Rybniku niewiele już pozostało rodzin, zranionych tą tragiczną historią. – Jeszcze kilka lat temu było nas o wiele więcej. Dyrygentem chóru, który tak ładnie wystąpił, jest Hanna Krupka. To wnuczka Jana Skoczenia. Natomiast jego prawnuczka w tym chórze śpiewała! – cieszy się z zaangażowania rodziny w wieczór wspomnień pani Aleksandra.
Nie bałam się
Córka zamordowanego wspomina jednak czasy, gdy takie spotkania były nie do pomyślenia. – Nigdy nie bałam się powiedzieć, że ojciec zginął w Katyniu. Na szczęście nie spotkało mnie z tego powodu nic przykrego. Polacy mają serce. Do dzisiaj otrzymujemy wiele współczucia. On był bardzo dobrym pedagogiem. Po latach wspominali go mile również jego uczniowie – mówi z dumą pani Majewska. Mimo smutnych wspomnień, otoczona jest rodziną. To dzień, w którym czuje się szczęśliwa. Ale brzemię losu, jak u każdego, bywało czasem bardzo ciężkie. – Myśmy „o tym” wiedzieli. W 1943 roku pojawiła się w niemieckiej gazecie wzmianka. To była pierwsza taka informacja, a potem to już szło pocztą pantoflową. Po wojnie żyliśmy w dużej nędzy. Niemcy zabrali nam mieszkanie, więc dziadkowie przyjęli nas do siebie – wspomina trudne chwile pani Aleksandra.
Krystian Szytenhelm
Najnowsze komentarze