Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Rybnik przezorny

24.03.2009 00:00
W dawnych czasach podstawowym ubezpieczeniem było ubezpieczenie od ognia. Na domach wieszano tabliczki informujące, że są ubezpieczone. Do pewnego czasu było to nawet obowiązkowe.
Po wojnie najbardziej znaną instytucją ubezpieczycielską był PZU. Jaka była tego przyczyna? Ano bardzo prosta. PZU był monopolistą. Przed wojną natomiast firm tego typu było znacznie więcej. Panowała zdrowa konkurencja i dużym wzięciem cieszyli się w Rybniku różni ubezpieczyciele np. Warta, ale zwłaszcza Vesta. Na ubezpieczeniu nie oszczędzali przede wszystkim właściciele dużych i średnich przedsiębiorstw, ale wśród tych mniejszych również możemy spotkać wielu ubezpieczonych.
 
Bank wzajemnych ubezpieczeń
 
Tak w domu rodzinnym, jak i u rybniczan, którzy zachowali przedwojenne dokumenty ubezpieczeniowe zauważyłem, że zdecydowanie najpopularniejszym towarzystwem asekuracyjnym była „Vesta”, która powstała w Poznaniu w 1873 roku. Pełna nazwa brzmiała „Vesta” Bank Wzajemnych Ubezpieczeń. Siedzibę w Poznaniu miała „Vesta” przy ulicy św. Marcina 61, tej samej , na której mieszkało tylu studentów z Rybnika. W 1920 roku powstało „Vesta” Towarzystwo Wzajemnych Ubezpieczeń od Ognia i Gradobicia. W latach 30-tych ub.w., w związku z narastaniem określonych nastrojów, reklamowało się jako „instytucja czysto polska i chrzescijańska”. Co jednak istotniejsze, Towarzystwo „Vesta” ogłaszało, że „zawiera ubezpieczenia na życie... od kradzieży z włamaniem, szyb od rozbicia oraz samochodów. Oparta o zdrową reasekurację zagraniczną daje wszelkie gwarancje najakuratniejszego wypełnienia zobowiązań”. W 1937 r. suma ze zbioru składek wyniosła 13 mln. zł. Aktywa na 31 grudnia 1937 r. wynosiły 31 mln. zł, a kapitały i rezerwy 24 mln. zł. Astronomiczne sumy jak na tamte czasy. Dzisiejsze PZU nawiązuje do 1807 r., czyli do ponaddwustuletnich tradycji, sięgających czasów Księstwa Warszawskiego. Jednakże pod nazwą Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych zaistniał dopiero w 1927. W tym to roku przekształcono weń działającą od 1921 Polską Dyrekcję Ubezpieczeń Wzajemnych, która stała się pierwszym ogólnopolskim towarzystwem asekuracyjnym. Jako priorytet stawiało ono sobie ubezpieczenia od ognia, potem dopiero komunikacyjne, a na trzecim miejscu inne typy ubezpieczeń życiowych. PZU jako Państwowy Zakład Ubezpieczeń natomiast zaistniał w 1952 roku i stał się monopolistą kiedy przejął od PKO czyli Pocztowej Kasy Oszczędności ubezpieczenia życiowe.
 
Szwajcarska dokładność
 
Wszystkie towarzystwa działające na terenie II RP były rzecz jasna elastyczne w podejściu do klienta, a czasami oferowały znacznie więcej niż dzisiejsze. Dla przykładu, najstarsza znana mi polska umowa mego dziadka z „Vestą” mówi, że została zawarta 15.08.1923 o 12.00 w południe na czas do 15.08. 1933 do 12.00 w południe i że przez zawarcie tej umowy staje się ubezpieczający członkiem „Vesty” BWU w Poznaniu i „zarazem uprawnionym do głosowania”. W Rybniku agentura „Vesty” znajdowała się na Korfantego 11. Kiedy Franciszek Tatarczyk ponownie w 1928 spisał z tym towarzystwem umowę na ubezpieczenie od ognia, agencję na Korfantego prowadził pan Kałuża. Ubezpieczenie na okres 1928 - 1934 opiewało na 68 tys. zł, a składka wynosiła 56 zł. Czytamy tu m.in. „...że po upływie tego czasokresu ubezpieczenie przedłuży się milcząco z roku na rok o ile...” któraś ze stron go nie wypowie w ustawowym terminie 3 miesięcy. Zakres upezpieczń był szeroki. Na wniosku Franciszka Tatarczyka do „Vesty” z lipca 1923 r. czytamy o ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej dla przedsiębiorstw przemysłowo-handlowych, rzemiosł i interesów kupieckich. Na innym wniosku z tegoż roku kupca Fr. Tatarczyka czytamy o ubezpieczeniu od odpowiedzialności prawnej za szkody w gospodarstwie domowym, za szkody wodociągowe, za obowiązek odszkodowania osobistego, za szkody wynikające z uprawiania sportu.
 
Przezorność nie zawsze popłaca
 
Po śmierci Franciszka Tatarczyka w 1933 ubezpieczenia w „Veście” kontynuowała jego małżonka, choć agentem na Korfantego 11 był już pan L. Spendel. Jak już zaznaczyłem firm ubezpieczeniowych było sporo. Znalazłem m.in. wniosek o polisę ubezpieczeniową od następstw nieszczęśliwych wypadków jaki wypełniła Franciszka Tatarczyk dla Towarzystwa Ubezpieczeń „Przezorność” SA z Warszawy. Wiele ciekawych polis ostało się w archiwum domowym pani Ewy Chlebik. Polis po właścicielu dużej i znanej firmy mebli artystycznych Janie Jojko. Znaleźć tu możemy m.in. umowę asekuracyjną jaką Jan Jojko jako właściciel samochodu „Polski Fiat” nr. rej. Śl.1934 zawarł z PZUW od odpowiedzialności cywilnej na okres od 15.09.1936 do 15.09.1946 (!) Ani on, ani nikt inny nie wpadłby wówczas, aby umowę spisać do września 1939... Ubezpieczenie zawarto w katowickim Inspektoracie Wojewódzkim. Należność roczna wyniosła 159 zł 52 gr. Z 1938 znajdujemy umowę Jana Jojki z Bawarskim Towarzystwem Ubezpieczeń na posiadanie samochodów. Pośród ciekawych umów trafiamy także na umowę J. Jojki z Towarzystwem Ubezpieczeń „Silesia” Sp. Akc. z Katowic, które rybnicką agenturę posiadalo na Gliwickiej 8. Prowadził ją pan E. Karabanik. Ubezpieczenie od ognia z 1935 zawarte na rok opiewało na kwotę „122 tys. złotych w złocie”, a pierwsza rata w wysokości 946 zł miała być płatna z góry. Większość umów także pan Jojko zawierał jednak z „Vestą”, której na naszym rynku po transformacji nie udało się niestety na dłużej zaistnieć.
 
Pocztowa Kasa Oszczędności
 
Ubezpieczenia prowadziła także instytucja bankowa. Mam tu konkretnie na myśli PKO czyli Pocztową Kasę Oszczędnościową. Cóż możemy przeczytać w ofercie? PKO ubezpiecza bez badania lekarskiego do sumy 10 000 zł, z badaniem lekarskim od 5 000 zł wzwyż. A inne zalety to: składka miesięczna od 3 zł, całkowita bezsporność i nieumarzalność polisy po 3 latach trwania ubezpieczenia, udział w zyskach Działu Ubezpieczeń (!), wypłata podwójnej sumy ubezpieczenia w razie śmierci wskutek nieszcześliwego wypadku, możność zaciagnięcia pożyczki na polisę po 3 latach trwania ubezpieczenia. Trzeba przyznać, że oferta była kusząca. Ubezpieczenia do tego stopnia były atrakcyjne, że oczywiście występowały także przekręty na tym polu. Oszustwa ubezpieczeniowe były, są i będą. Dochodziło do nich także w Rybniku. Podobno w celu wyłudzenia świadczeń po okresie nieudanym ekonomicznie, spłonął nagle pewien zakład w centrum miasta. Rybniczanka Wanda Tatarczyk posiadała Kartę Ubezpieczeniową Zakładu Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych w Królewskiej Hucie (Chorzów), który miał siedzibę tamże przy ulicy Dąbrowskiego. Ubezpieczenie obejmowało czas od 1931 do 1936. Sygnowane jest podpisem dra M. Zająca. Jej brat Leon opłacał ubezpieczenie na życie w PKO. Ostatni kwit z Warszawy z odbioru składki pochodzi z 01.09. 1939! Ubezpieczony Leon Tatarczyk i ubezpieczający Leon Tatarczyk tego dnia w mundurze walczył już broniąc Rybnika, a Warszawa z trwogą patrzyła w wrześniowe niebo.
 
  • Numer: 12 (124)
  • Data wydania: 24.03.09