Hańby nie było!
Nasi czytelnicy pomagają historykom poznać prawdę o wejściu Wehrmachtu do Rybnika.
Jaka była postawa rybniczan wobec wydarzeń z 1 września 1939 roku? Spory wokół odpowiedzi na to trudne pytanie nie mogły się zakończyć w muzeum, gdzie dwa tygodnie temu zorganizowano konferencję naukową. Nasza publikacja „Czy Rybnik zdradził?” sprowokowała do dyskusji. Skontaktowali się z nami uczestnicy tych wydarzeń. Zdecydowanie sprzeciwiają się, by nazywać postawę rybniczan hańbą.
Bunkry na szybcika
Zaprosił nas do siebie Alfred Apostoł, który brał udział w walkach o Rybnik. Zgodnie z tym, co przedstawili historycy, on także nie jest dobrego zdania o przygotowaniach do obrony miasta. – Bunkry w Rybniku, na przykład na Raciborskiej czy Zebrzydowickiej, stawiano dopiero w ostatnich dniach sierpnia. Robili to na szybko i nie dokończyli. Chodziłem wtedy na patrole w stronę Zwonowic. To byli przeważnie żołnierze z rezerwy. Niby nas powołali na ćwiczenia, a zrobiła się z tego wojna. Już w nocy wyczuliśmy Niemców, ale zaatakowali nas dopiero o 6.00 rano. Mieliśmy tylko zrobić zwiad, a tutaj taki pech... Razem z kapralem Olesiem i Maliną zostaliśmy ranni. Niestety tylko ja przeżyłem. Niemcy wzięli mnie jako jeńca – wspomina swoje wojenne losy pan Alfred.
Na granicy
Apostoł ma już 97 lat, mimo to pamięta z tych odległych wydarzeń bardzo wiele. Gdy był jeńcem, nie traktowano go źle. Co do reakcji rybniczan na widok niemieckich czołgów na rynku, jego osąd jest bardzo zrównoważony. Odrzuca pojęcie „hańby”. – Społeczeństwo było podzielone, jak to w przygranicznych miastach. Ja się oczywiście z wejścia Niemców nie cieszyłem. Walczyłem i zostałem ranny. Wywiązała się z tego gangrena i musieli mi amputować nogę. Ale wśród mieszkańców byli także Niemcy i ci oczywiście wyrażali radość. Podejrzewam, że pozostali przyszli na ten rynek z czystej ciekawości – ocenia Apostoł.
Mało „Sieg Heil”
Skontaktował się z nami również Alfred Dyrbuś (jego list w całości publikujemy pod artykułem na portalu nowiny.pl). Jak ocenia zdjęcie rybniczan, którzy w dniu wybuchu wojny pojawili się na rynku? „Wszyscy ci ludzie przyszli tam z ciekawości. Twierdzę tak, bo i ja tam byłem i wszystko widziałem (miałem wówczas 9 lat). Zdjęcie zostało zrobione mniej więcej około godziny 13-tej, a „pstryknął” je jakiś pan, który stał niedaleko mnie. Po niemieckich czołgach w tym czasie nie było już „ani widu, ani słychu”, gdyż one przejechały przez miasto grubo przed południem. Widoczna na zdjęciu niemiecka flaga ze swastyką była bodajże jedyną, jaką zauważyłem” – relacjonuje Dyrbuś. Równocześnie przyznaje, że pojawiły się także inne oznaki sympatii wobec Niemców. To jednak nie przekreśla patriotycznej postawy, jaka cechowała rybniczan. „I choć niektórzy „kabociorze” powywieszali hitlerowskie flagi, a na rynku słychać było pojedyncze okrzyki, np. „Sieg Heil” oraz „Es lebe unser Fuhrer”, to jeszcze nie świadczy o tym, że cały Rybnik witał hitlerowskie wojska jak swoich wyzwolicieli i nie zachował swoistego patriotyzmu. No cóż, w każdym tłumie znajdą się „warioty kierzi som miechym piznyci” – puentuje Dyrbuś.
Zdrady nie było
Pan Alfred powołuje się również na zeznania innych naocznych świadków i zdecydowanie odrzuca, by doszło do jakiejkolwiek zdrady. Porucznik Walter Wollny nie zabił polskich saperów! Jego żołnierze zostali przez Niemców zaskoczeni. Batalion Wollnego przeszedł na stronę niemiecką bez wystrzału, a saperzy nie zdążyli wysadzić wiaduktu, po którym przejechały czołgi Wehrmachtu. „A kto strzelał do polskich saperów? Jest tylko jedna odpowiedź: polegli na skutek działań wojennych. Poza tym trzeba przyznać, iż obrona tego odcinka przez wojsko polskie była z góry skazana na przegraną na skutek ogromnej przewagi militarnej Niemców. Stawianie oporu przez polskich żołnierzy aż 8 godzin świadczy więc o wielkim męstwie i odwadze z ich strony” – przekonuje Dyrbuś.
Krystian Szytenhelm
List do redakcji
Z oburzeniem i mieszanymi odczuciami przeczytałem tytułowy i wielce kontrowersyjny artykuł p.t.: „Czy Rybnik zdradził?” w numerze z dnia 12.03.09, autorstwa Krystiana Szytenhelma. Już samo zdjęcie na tytułowej stronie i jego opis wymagają kilku uwag. Po pierwsze: „Rybniczanie zgromadzeni wokół czołgów Wehrmachtu”. Na zdjęciu żadnych czołgów nie widać! Po drugie: nie widać również aby ludzie zgromadzeni na rynku w Rybniku wyrażali swoje poparcie dla obcego wojska, którego na tym zdjęciu też nie widać! Z jednym tylko fragmentem opisu tego zdjęcia mogę się całkowicie zgodzić, a w zasadzie z pytaniem autora tekstu – „czy skupisko ludzi na tym zdjęciu to wynik ludzkiej ciekawości?”. Otóż – tak! Wszyscy ci ludzie przyszli na rynek 1 września 1939 r. z ciekawości. Twierdzę tak, bo i ja też tam byłem i wszystko widziałem (miałem wówczas 9 lat). Dodam jeszcze, że zdjęcie to zostało zrobione mniej więcej ok. godziny 13-tej, a „pstryknął” je jakiś pan, który stał niedaleko mnie. Po niemieckich czołgach w tym czasie nie było już „ani widu ani słychu” gdyż one przejechały przez miasto grubo przed południem. Wtedy rybniczanie, wiedząc że to już wojna, nie wychylali nosa z mieszkań lub piwnic. Widoczna na zdjęciu niemiecka flaga ze swastyką z lewej strony firmy konfekcyjnej „Herman Weigmann” – była w czasie mojej obecności na rynku bodajże jedyną jaką zauważyłem.
Kiedy w dalszej części tekstu dowiaduję się, że grupa historyków postanowiła przeprowadzić poważną dyskusję nad znaczeniem tego zdjęcia to ogarnia mnie czarna rozpacz i zastanawiam się, czy to szanowne grono nie ma nic lepszego do roboty tylko zastanawiać się czy zgromadzeni na rynku w dniu 1 września 1939 r. ludzie to sympatycy Hitlera i zdrajcy Rybnika? Twierdzenie, że Rybnik został wzięty przez hitlerowskie wojsko zdradą zakrawa na paranoję. Kto miałby dokonać tej zdrady? Sami mieszkańcy, a może burmistrz miasta pan Weber? Albo sztabowcy wojskowi (5 generałów) odpowiedzialnych za obronę tego małego odcinka frontu – jak sugeruje w artykule pan doktor Ryt? Jednak z całą pewnością, jak twierdzi doktor G. Bębnik, zdrady dokonał Walter Wollny, rodowity rybniczanin (porucznik CKM-ista z Batalionu Obrony Narodowej), któremu przypisuje się przejście w dniu wybuchu wojny wraz z całym batalionem na stronę niemiecką. Obarcza się go też wystrzelaniem polskich żołnierzy – saperów, którzy mieli wysadzić wiadukt nad ul. Zebrzydowicką i utrudnić wjazd niemieckich czołgów do śródmieścia.
Natomiast wersja wynikająca z relacji naocznych świadków (mieszkańców domów w pobliżu wiaduktu) była taka, że polska obrona w tym rejonie została do tego stopnia zaskoczona przez wojsko niemieckie, że cały batalion por. Wollnego dostał się do niewoli bez jednego wystrzału. A kto strzelał do polskich saperów? Jest tylko jedna odpowiedź: polegli na skutek działań wojennych. Poza tym trzeba przyznać, iż obrona tego odcinka przez wojsko polskie była z góry skazana na przegraną na skutek ogromnej przewagi militarnej Niemców. Stawianie oporu przez polskich żołnierzy aż 8 godzin świadczy więc o wielkim męstwie i odwadze z ich strony.
Chciałbym również odnieść się do wypowiedzi pana pułkownika T. Dłużyńskiego i postawić mu pytanie. Czy pan pułkownik widział na własne oczy, jak 1-go września 1939 r. witano w Rybniku żołnierzy Wehrmachtu kwiatami, chlebem i solą, co nazwał pan hańbą rybniczan? Bo jeśli nie – to przypisywanie nam tego z pana strony uważam za oszczerstwo i fałsz! Ponadto na postawione pytanie przez autora artykułu pana K. Szytenhelma – jaka jest prawda o naszym patriotyzmie, odpowiadam: jeżeli przez ponad 600 lat (do 1922 r.) Górny Śląsk znajdował się pod panowaniem Austrii i Prus (a przedtem także Czech), nie licząc 5-ciu lat okupacji hitlerowskiej, a tym samym narzucone zostały nam, Ślązakom, przez wieki wszelkie zasady i normy życia narodów niemieckich, a mimo to po 1922 r. w dalszym ciągu potrafiliśmy zachować naszą słowiańską kulturę, język (gwarę) i obyczaje – to wyraźnie świadczy o tym, że zachowaliśmy naszą śląską tożsamość oraz lokalny słowiański patriotyzm!
I choć 1 września 1939 r. niektórzy „kabociorze” powywieszali hitlerowskie flagi, a na rynku słychać było pojedyncze okrzyki, np. „Sieg Heil” oraz „Es lebe unser Fuhrer” – to jeszcze nie świadczy o tym, że cały Rybnik witał hitlerowskie wojska jak swoich wyzwolicieli i nie zachował swoistego patriotyzmu. No cóż, w każdym tłumie znajdą się „warioty kierzi som miechym piznyci”.
W nadtytule umieścił p. Szytenhelm takie zdanie: „Witaliśmy Niemców chlebem i solą, nie kulami”. Być może był jakiś pojedynczy przypadek witania chlebem i solą, a że nie kulami – to już zakrawa na czyste kpiny! Od strzelania byli polscy żołnierze natomiast ludność cywilna Rybnika 1 września 39r. nie znała jeszcze pojęcia słowa „partyzantka”.
Czy Rybnik zdradził? Nad tym tematem między innymi zastanawiano się podczas niedawnej konferencji naukowej w Rybniku. Czy poruszenie takiego tematu po blisko 70-ciu latach od wybuchu II wojny światowej miało w ogóle jakiś sens? Wydaje mi się, że bardzo nikły. Bo faktów o tamtych wydarzeniach nikt już nie zweryfikuje – zarówno historycy jak i naoczni świadkowie (jeszcze żyjący) z przedwojennego pokolenia rybniczan. Rozgrzebywanie tych faktów w jedną czy drugą stronę i udowadnianie komuś winy, nie przyczyni się do ustalenia pełnej prawdy o tamtych godzinach pierwszego dnia wojny. Spotęguje tylko rozdrapywanie już dawno zabliźnionych ran.
Z poważaniem
Alfred Dyrbuś z Rybnika-Zamysłowa
Alfred Dyrbuś z Rybnika-Zamysłowa
Najnowsze komentarze