Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Załatwiają awarię wraz z klientem

03.02.2009 00:00
– Powinni wypuszczać cały ten syf i powietrze przez hydrant, a nie klientom przez liczniki i krany – skarży się na wodociągowców Zdzisław Ledwoń z Wielopola, który po ostatniej awarii  sieci stracił  tysiące litrów wody. Najpierw przez wiele dni walczył z brudem w kranach, a potem... o uznanie reklamacji!
Wodociągowcy mają awarię. Rzecz normalna. Przeraża jednak stosunek do klienta. Zdzisława Ledwonia wysłuchali dopiero wtedy, gdy postraszył „Tygodnikiem Rybnickim”.
 
Zdzisław Ledwoń miał w ciągu kilku dni aż cztery przerwy w dostawie wody. Po każdej takiej awarii zmuszony jest przeczyszczać swoje krany. Zbiera się w nich wtedy tyle brudu, że musi przez nie przepuszczać setki litrów wody. – My mieszkamy na końcu wodociągu i tutaj jest najwięcej tego syfu. Jak załatwiają takie awarie, powinni potem wypuszczać te brudy i powietrze przez hydrant, a nie że nam to wszystko przez liczniki przelatuje – przekonuje Ledwoń. PWiK zapewnia, że wodociąg był po awariach przeczyszczany. „Po zakończeniu prac prowadzonych na sieci wodociągowej została ona przepłukana przez nasze służby techniczne” – informuje Eugeniusz Skrzypiec, wiceprezes zarządu PWiK.
 
Koszmarna niedziela
 
Pan Zdzisław nie wierzy w te zapewnienia, bo usuwanie skutków awarii zajęło mu cały dzień. – Niedziela to był koszmar. Chyba przez 10 godzin latałem i tylko tę wodę wypuszczałem. Wiadra, garnki, wanna... ile tego mam, wodę tam porozlewałem, żeby widzieli, na ile jestem stratny. Dyspozytor mówił: „niech to pan zostawi, przeleje do pojemników. Pracownicy jadą w poniedziałek na Miodową, wstąpią i zobaczą”. Mieli mi nawet przeczyścić te krany. Wstałem więc o 6 rano i czekałem na nich. Nikt się oczywiście nie pofatygował. A w domu cała rodzina już wrzeszczała, że wszędzie leży to świństwo – żali się Ledwoń. PWiK usprawiedliwia swoją nieobecność. „Z uwagi na to, że Pan Zdzisław Ledwoń nie zgłosił innych szkód poza brudną wodą, obecność pracownika PWiK nie była konieczna” – czytamy w odpowiedzi na nasze zapytania.
 
Córka poparzona
 
– Jeszcze przez tydzień potem w ogóle nie prałam. Bałam się, że mi pralkę zasyfi – tłumaczy małżonka i dodaje, że nie tylko z brudem jest problem. Po przerwach w dostawie wodociągi są również przez długi czas zapowietrzone. – Już myślałam, że mamy po bojlerze. Tak w tych rurach waliło, jak przelatywało powietrze... uciekaliśmy z łazienki! Myśleliśmy, że wyrwie całą instalację – wspomina Bogumiła Ledwoń. Mąż uzupełnia, że powietrze bywa nie tylko głośne, ale i groźne. – Jest sobota, córka bierze kąpiel. I nagle wrzask! Zamiast wody przez bojler przeleciało powietrze. Brzuch cały czerwony, ale na szczęście oparzenie nie było groźne – wspomina chwile strachu.
 
Bo opisze to „TR”!
 
Pan Zdzisław musiał wylać bardzo wiele litrów wody, by z kranów nie wydobywał się już brud. Wodociągowcy, wbrew obietnicom, nie przyjechali do jego domu. Sprawę trzeba było załatwić inaczej. Ledwoń wysłał zażalenie i reklamację. Wydzwaniał potem jeszcze kilka razy, by dowiedzieć się, jaka jest odpowiedź. – Od czasu, kiedy wysłałem im to zażalenie, zdążyli nam już przysłać dwa rachunki za wodę. Za każdym razem, jak tam dzwoniłem, wszyscy byli bardzo mili. Przyznawali mi rację, nawet z tym hydrantem, że powinno się przez niego przepuszczać cały ten syf, a nie przez moje krany. Nic jednak nie można było załatwić! Dopiero jak postraszyłem, że zadzwonię z tą sprawą do „Tygodnika Rybnickiego”, nagle zmienili ton. „Niech pan tego nie robi, dogadamy się jakoś”, zapewniali. No i w końcu otrzymałem odpowiedź na moją reklamację – uśmiecha się pan Zdzisław.
 
Od Annasza do Kajfasza
 
Uwzględnili mi reklamację na 10 złotych, czyli wychodzi, że straciłem przez tę ich awarię kubik wody. Jestem pewien, że przez te cztery dni lania wody straciłem co najmniej dwa razy tyle. No a co z powietrzem, które mi przez licznik przelatywało? Co z telefonami? Wykonałem co najmniej cztery po 20 minut! Wiadomo, jak to jest: wysłuchują i przełączają od Annasza do Kajfasza. Nie chodzi już jednak o te pieniądze, ale o stosunek do klienta. Tyle dni biegania, wypuszczania wody i czyszczenia sitek. A potem jeszcze dopytywanie się o odpowiedź na zażalenie. Wiedzą, że są monopolistą, dlatego nas tak traktują! – mówi zdenerwowany Ledwoń. Wodociągowcy tłumaczą, skąd te 10 złotych. „Analizując zużycie wody u klienta w okresie trwania zakłócenia w dostawie wody wyliczono, iż klient zużył (wg średniego zużycia/dobę) 1030 litrów wody, co stanowiło podstawę do wyliczenia rekompensaty w kwocie 10,30 zł – podaje swoje wyliczenia Skrzypiec powołując się na specjalny wzór, który PWiK stosuje przy uwzględnianiu reklamacji.
 
Krystian Szytenhelm
  • Numer: 5 (117)
  • Data wydania: 03.02.09