Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Negocjacje – niewygodne słowo?

07.10.2008 00:00
Nie powiodły się negocjacje płacowe. Związkowcy zaczynają wspominać o innych metodach walki.
W poprzednim numerze informowaliśmy o związkach zawodowych w naszym mieście. W zeszłym tygodniu doszło do spotkania prezydenta ze wszystkimi związkowcami, którzy reprezentują pracowników zatrudnionych w administracji samorządowej. Ugody na razie nie ma, związkowcy zaczynają wspominać o innych metodach walki o sprawy pracownicze.
 
Nie ma żadnych negocjacji?
 
Zanim jednak doszło do samych negocjacji, zdziwiła nas postawa prezydenta, a więc jednej ze stron. Na dwa dni przed spotkaniem ze związkowcami Fudali zaprzeczał, jakoby prowadzone były jakiekolwiek negocjacje. – Ewentualne spotkanie służyć będzie przygotowaniu jednego z elementów preliminarza budżetowego miasta na rok 2009 – tłumaczył. Jeśli ten element dotyczy wskaźnika wynagrodzeń pracowników, dlaczego nie nazwać tego negocjacjami? Może dlatego, że określenie to sugeruje, jakoby Fudali był zmuszony do tych rozmów. A tak przecież, wg niego, nie jest. – Nie ma żadnych negocjacji. Rozmawiam z nimi, bo chcę rozmawiać. Musimy wysłać do Regionalnej Izby Obrachunkowej nasze prowizorium budżetowe. Rozmawiam z nimi tylko w tym kontekście – ucina Fudali.
 
Fudali musi rozmawiać
 
Prezydent nie ma racji, bo wobec pracowników urzędu miasta jest on równocześnie pracodawcą, a to oznacza, że ma obowiązek rozmawiać na temat ich warunków pracy, w tym roszczeń płacowych. – Prezydent, jako pracodawca, jest zobowiązany do prowadzenia ze związkami negocjacji na mocy kodeksu pracy oraz ustawy o związkach zawodowych – tłumaczy Leszek Moń, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej Pracowników Samorządowych i Służb Publicznych w Rybniku. Andrzej Kopka, przewodniczący związku zawodowego „Magistrat”, wypowiada się bardziej stanowczo. – To jest właśnie metoda działania tej władzy. Fudali nie potrafi pogodzić się z demokracją. Zaprzeczanie, jakoby prezydent nie musi prowadzić rozmów ze związkami zawodowymi, jest nie tylko wbrew logice i kodeksie moralnego postępowania, ale także wbrew ustawie o związkach zawodowych! Właśnie z powodu takich metod działania musiał powstać „Magistrat” – tłumaczy Kopka.
 
Równi i równiejsi
 
Do rozmów musiało więc dojść, jednak są one najwyraźniej tak dla Fudalego niewygodne, że ten woli nie informować mediów na temat ich terminów. Dodajmy: niektórych mediów. Na dwa dni przed negocjacjami spytaliśmy, kiedy odbędą się ewentualne rozmowy (bo przecież nie negocjacje!) ze związkowcami. Udało nam się uzyskać tę informację tylko od strony związków zawodowych. Gdy jednak pojawiliśmy się w danym terminie w urzędzie miasta, by zrobić zdjęcia wchodzącym na obrady, zobaczyliśmy pośród nich... dziennikarkę „Gazety Rybnickiej”, która została zaproszona na to spotkanie przez samego Fudalego! Zdołaliśmy jeszcze wtedy spytać prezydenta, czy idzie na negocjacje. Odpowiedział nam wtedy – Negocjacje? Nie ma czegoś takiego – uciął i uciekł na salę negocjacyjną.
 
Nie ma ugody
 
Fudali już wcześniej lekceważył postulaty związków zawodowych twierdząc, że każdy przecież chce zarabiać więcej. Jeszcze przed negocjacjami Leszek Moń podchodził do tego ze spokojem. – Mnie to nie przeszkadza. Mnie interesują owoce. Jestem zadowolony ze stosunku prezydenta do przedstawianych przez nas uwag. Wskazujemy problem, a on się nad nim pochyla. Jeszcze nie było przypadku, by którąś z naszych uwag przemilczano – informował przewodniczący MKK. Słowa te zostały wypowiedziane jeszcze przed negocjacjami. Natomiast po spotkaniu Moń odnosił się do tej sprawy już z większą rezerwą. – Atmosfera była spokojna, ale negocjacje bardzo trudne. Przedstawiliśmy swoje warianty, prezydent swoje. Pod koniec rozmów przedstawiliśmy naszą ostatnią propozycję, czyli podwyżka o 200 zł netto. Prezydent zaś obstaje przy 100 zł. Jeśli do 15 października nie dojdzie do porozumienia, wchodzimy w spór zbiorowy – ostrzega Moń.
 
Wszyscy mówią jednym głosem
 
Jak pisaliśmy ostatnio, w urzędzie miasta funkcjonują dwa związki zawodowe. Organizacja Andrzeja Kopki była dotychczas całkowicie lekceważona przez prezydenta. Wspólnie z przewodniczącym drugiego związku w magistracie, Jerzym Wróblem, poproszono o włączenie obu związków zawodowych do zespołu negocjacyjnego, jaki uformował się przy „Solidarności”. Spytaliśmy Leszka Monia, głównego negocjatora zespołu, czy nie obawia się obecności w zespole negocjacyjnym Kopki, z którym prezydent jest w stałym konflikcie. – Nie ma jakiegokolwiek uszczerbku na naszych możliwościach ugody z prezydentem ze względu na włączenie Andrzeja Kopki. Zaś sam fakt przyjęcia dwóch związków urzędu miasta do zespołu negocjacyjnego musiało nastąpić ze względu na nasze tradycje. Chyba się nikt nie spodziewał, że „Solidarność” mogłaby odrzucić prośbę innych związkowców o wspólną walkę o prawa pracownicze? – pyta retorycznie Moń.
 
Czas ucieka...
 
Wszyscy związkowcy spotkali się więc przy jednym stole i mówili jednym głosem. 15 października odbędzie się następna sesja rady miasta. Związkowcy liczą, że zostanie wtedy przedstawiony preliminarz uchwały budżetowej, który będzie także odzwierciedlał żądania pracownicze. Jeśli nie... możemy się spodziewać wszystkiego, co kryje się pod hasłem „spór zbiorowy”, ze strajkami włącznie.
 
Krystian Szytenhelm
  • Numer: 41 (100)
  • Data wydania: 07.10.08