Pieniądze nie śmierdzą
Na taśmie, którą sunie zawartość kolorowych worków, służących do segregacji śmieci, znaleźć można nie tylko zawartość koszy na śmieci, ale i prawdziwe skarby. – Od biżuterii po telewizory i telefony komórkowe, z których nadal można korzystać – zdradza stojący przy taśmie Antoni Szczawiński. Jeszcze niedawno z morza odpadów na wyścigi wyławiali kolorowe zakrętki coca–coli, by otrzymać promocyjne kubki, koszulki, sprzęt RTV. Takie kolekcjonerstwo jednak upadło, gdy producenci ruszyli z konkursami na smsy. – Czasem można znaleźć i pieniądze – dodają pracownicy sortowni. Ponoć niedawno była to okrągła sumka: 2 tysiące złotych. Ktoś przez pomyłkę wyrzucił?
Rozbite szyby i strzykawki
Śmieci to być może i jest prawdziwe eldorado. I jak trafiają się bardziej wartościowe przedmioty, to nawet przykry zapach przestaje przeszkadzać. Ale w niegroźnych, zdawałoby się odpadach, czai się także niebezpieczeństwo. Przyczyną jest zła segregacja śmieci. – Przysparza pracownikom stacji segregacji odpadów komunalnych więcej pracy, ale potrafi także zagrozić ich życiu. Do worków ludzie beztrosko wrzucają niebezpieczne odpady szpitalne, jak chociażby strzykawki zużyte przez domowe pielęgniarki. Nieraz też w workach przeznaczonych na butelki szklane nadziać się można na rozbite szyby! – ubolewa Witold Kowal kierownik rybnickiej sortowni.
Wrzucają co popadnie
Dzięki pracownikom sortowni oraz właściwemu wykorzystywaniu kolorowych worków, śmieci mogą jeszcze się przydać. Segregacja pozwala na odzysk surowców wtórnych, jak złom, szkło, makulatura czy butelki plastikowe, w tym chemię gospodarczą. Na osobne sterty trafiają popiół czy gruz. – Kiedy worki były darmowe, ludzie wrzucali do nich co popadnie. Za darmo pozbywali się wszystkich odpadów, jakie tylko mieli pod ręką – mówi Witold Kowal. Jak mówi, do segregacji potrzebna jest świadomość taka, jak na Zachodzie. A u nas jeszcze tego nie ma.
Trawa to nie plastik
Zgodnie z zarządzeniem władz miasta, na stację segregacji odpadów komunalnych przy ulicy Kolberga w Rybniku – Boguszowicach trafiają obecnie odpady komunalne z całego Rybnika. Przywożą je tutaj firmy odbierające śmieci od mieszkańców. Stacja segregacji jest przeznaczona do odzysku odpadów komunalnych, a selektywna zbiórka jest tu jedynie doczyszczana. Odzysk samych surowców odbywa się u recyklerów, w specjalistycznych instalacjach. W Rybniku takiej nie ma. – I bardzo dobrze, że koszta związane z wywozem odpadów , a także z ich segregacją, idą w górę. Jest przynajmniej szansa, że dzięki temu mieszkańcy nauczą się lepiej gospodarować odpadami. Polacy niestety są narodem, który można nauczyć porządku tylko sankcjami pieniężnymi – mówi Agnieszka Kozera, wiceprezes zarządu spółki Sego, która zarządza stacją segregacji.
Witold Kowal rozsypuje jeden z worków. Miały być w nim plastikowe butelki, a są ogryzki, gazety. – Nawet teraz, kiedy wywóz śmieci drożeje, wielu ludzi i tak to lekceważy. Do worków na plastik ludzie wrzucają folię, trawę i wszystkie inne rzeczy, których chcą się pozbyć. I takich to „skarbów” mamy tutaj mnóstwo – ubolewa Witold Kowal.
Krystian Szytenhelm, (izis)
Najnowsze komentarze