Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Tkoczowie z ulicy Gliwickiej

06.05.2008 00:00
Kiedy z początkiem zimy 2007 poznałem pana Alojzego Niedobeckiegom, nie przypuszczałem, że już z jej końcem będę czytał zawieszoną na kościelnej bramie klepsydrę.
Pan Alojzy nie doczekał tego artykułu. Choć wiem, że nie na wszystkie wydarzenia mamy wpływ, to pozostała we mnie pretensja do siebie, że nie zdecydowałem się wcześniej na publikację tego materiału.
 
Alojzy Niedobecki znany był jako „złota rączka”. Do emerytury pracował jako strzałowy na kopalni Chwałowice. Zamieszkiwał w jednym z domów Tkoczów, bo ożenił się z Anielą Tkocz. Tkocze z ulicy Gliwickiej pochodzili z Ligockiej Kuźni. Domy na Gliwickiej wybudowali Walenty Tkocz i jego żona Waleska z domu Wilkus (Wilkusy pochodzili z Gorzyc). Walenty pracował jako blacharz na kolei. Zginął tragicznie w 1945 roku w czasie walk. Nie znalazł nawet miejsca na rybnickim cmentarzu. Został wywieziony przez Rosjan na ciężarówce z innymi trupami, gdzieś poza miasto. Pomyślałem o niedawno odkrytym, przy okazji budowy kanalizacji wzdłuż ulicy Szkolnej w Godowie, szkielecie z czasów wojny. Ten przynajmniej spocznie na cmentarzu.
 
Mecenas w żółtym ancugu
 
Tkoczowie mieli synów: Alojza (1918–1980), który był kolejarzem, Romana (1932–2002), który pracował jako kierowca w GS-ie, Franciszka i Wiktora, którzy nie powrócili z wojny i Bolesława, który powrócił z wojny, ale wkrótce zmarł. Były też córki: wspomniana już Aniela (1924–1986) i Łucja. Ślub Anieli z Alojzym Niedobeckim odbył się 10 kwietnia 1950 roku. Sam Alojzy urodził się w 1927 roku. Z ciekawością słuchało się jego opowieści. Na początku zwrócił uwagę na ciężki powojenny los swej teściowej, która została niemal sama do roboty. Mąż i trzej synowie nie żyli. A na głowie dwa domy. Pierwszy ten pod numerem 12 budowany był w 1927 roku, a drugi pod 14 w 1929 roku. Najstarszy żyjący syn musiał mysleć też o własnym życiu. Wielu rybniczan z pewnością pamięta panią, która przez wiele lat sprzedawała m.in. kwiaty przed rybnickim cmentarzem. To była Felicja Tkocz z domu Mindul (1917–2006) żona Alojzego Tkocza. Pan Niedobecki pamiętał też, jak wyżej, na ulicy Gliwickiej, budowano dom mecenasa Bonczkowicza. Pamiętał „mecenasa w żółtym ancugu na kole”, jak jeździł i doglądał budowy. Ten dom w czasie wojny spalił się w górnych partiach.
 
Kiedyś to były pochody!
 
Na ulicy Sobieskiego „Prusowie w ajnfarcie naprawiali koła”, na ulicy Staszica stały domy Morgałów, Ochojskich. Po wojnie na tej ulicy mieszkał także elektryk Twardoch, który robił pierwszą świetlną sygnalizację na skrzyżowaniu ulic Sobieskiego–Łony– Powstańców–Gliwickiej. Sam ją pamietam. To był jeden sygnalizator o czterech bokach wiszący nad środkiem skrzyżowania. Piotrowscy byli z Dębicy. Naprzeciwko Tkoczów stał kiedyś dom Rospenków. – A na święto Trzeciego Maja to były pochody! Panie, a bezrobotni to wołali: – Chcymy chleba. A z kieszeni wyjmowali suchy furszt i zagryzali między okrzykami i rzucaniem w portret Piłsudskiego jajcami wypełnionymi terą. Panie, przed wojną na wsi bezrobotni dostawali 50 zł zapomogi (!) ale 8 dni w miesiącu musieli odrobić w mieście, np. zamiatając ulice – wspominał pan Alojzy. Opowiadał też o tym, jak to znany w Rybniku handlarz końmi Krakauer miał w podwórzu jednego z domów Tkoczów kilka koni i zamieszkiwał u Tkoczów. Przed wojną Tkoczowie po wybudowaniu domów utrzymywali się niemal wyłącznie z czynszów, które wynosiły ok. 600 zł. I mimo że spłacali spore pożyczki, żyło im się całkiem nieźle. Przypomnijmy, że np. pensja nauczyciela z wyższym wykształceniem wynosiła plus minus 200 zł.
 
Poznali się w Silesii
 
Rodzina pana Alojzego Niedobeckiego pochodziła z Rownia, jednak w Golejowie wybudowali dom w 1929 roku. Ojciec Tomasz – uczestnik powstań (1890–1952) pracował w Silesii i zarabiał aż 180 zł „przy wypalaniu garnców”. Do tego miał 50 marek renty „za stracone place u nogi w czasie słuzby u Wilusia.” Matka Gertruda (1898–1974), z domu Ogon, też pracowała na Silesii. To ona pochodziła z Golejowa. Jej rodzina w Rybniku miała pole. – I tak sie rodzice we Silesii nakantli – wspominał pan Alojzy. Mieli gromadkę dzieci: Józef (ur. 1923), Paweł (ur. 1926), Alojzy, Maria (ur. 1929), Jan (ur. 1931), Florian (ur. 1935) i Alfred (ur. 1942). Choć sam Alojzy nie był na wojnie, to jego starsi bracia szczęśliwie z niej powrócili. Józef przez Francję trafił do Anglii i wrócił w 1947 roku.

Rodzina pani Marii
 
Rodzina drugiej żony pana Alojzego, Marii, pochodzi z Chwałowic. Jej ojciec Józef (1904–19450, powrócił z wojny po to, by tragicznie zginąć w czasie rozminowywania. Matka miała na imię Helena, z domu nazywała się Trybuś (1907–1984). Ojciec był stolarzem i przed wojną pracował u Hergera, a matka u tej rodziny służyła i tak się poznali. Później, aż do wybuchu wojny, ojciec był bezrobotny. Umówiliśmy się z panem Alojzym na następny raz, ale niestety z wielu przyczyn już go nie było....
 
Michał Palica
Z autorem można się kontaktować, pisząc na mail: michal.palica@inter–media.pl.
  • Numer: 19 (78)
  • Data wydania: 06.05.08