Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Wesołe Żółwie z Beskidów

06.05.2008 00:00
Rozmowa z basistą zespołu ZABILI MI ŻÓŁWIA, Dominikiem Barnasiem. Zespół wystąpił niedawno w Chwałowicach.
– Mieszkacie w okolicach Bielska, piękne góry... Nie byłoby prościej nazwać się Śmiertelnie Raniono Owiecka, musieliście żółwia ukatrupić?
– Akurat owiecki to u nos nie było, hej! My se zółwie hodujemy na nasych sarnich stockach i jak my se stwierdzili, że nam zdechł zółwik, to my se wyhodujemy nowego i nam go tutaj zabijom, hej! (śmiech)
 
– ...i jak ja to napiszę???
– Bydzie dobrze, hej!
 
– Ostro mnie potraktowałeś...
– ... i dobrze, a to godoł Dominik Barnaś Gąsienica, hej! (ponowna salwa śmiechu)
 
– Wcale teraz nie dziwię się, że popełniliście taki kabaretowy utwór „King Kong”. Nieźli z was kpiarze.
– Na co dzień nie bierzemy życia zbyt poważnie, więc taki wesoły tekst powstał.
 
– Śpiewaliście dzisiaj coś o marzeniach...
– ... o marzeniach? Chodzi ci chyba o „Marionetkę”? To nowa piosenka na drugą płytę. Opowiada o kimś, kto ma w głowie wielkie „halo” (śmiech) i te marzenia są odnośnie jakiegoś świra. Wyrwałeś to trochę z kontekstu... Oczywiście, mamy jakieś marzenia.
 
– Związane na przykład z nową płytą? Ma ukazać się na jesieni, na ile to będzie ten sam Żółw?
– Drugie wcielenie, ale też zdechłe (śmiech).
 
– Czyli?
– Na koncercie zagraliśmy kilka kawałków, które znajdą się na nowej płycie i będzie ona dojrzalsza.
 
– To znaczy jaka?
– Pierwsza płyta jest zbiorem naszej pięcioletniej twórczości. Znalazły się na niej numery i teksty, które pisaliśmy, gdy mieliśmy po siedemnaście, dziewiętnaście lat. Teraz mamy trochę więcej, ale nie powiem ile...
 
– Nie kokietuj, ludzie tak długo nie żyją...
– (śmiech całego zespołu). Płyta będzie poważniejsza...
 
– Jaka?
– Dobra, dobra... dojrzalsza.
 
– Gracie już dziesięć lat, to spokojnie możesz mówić, że jesteście dojrzałym zespołem.
– W tym składzie to sześć...
 
– Wystąpiliście jako gość – gwiazda w dzisiejszym konkursie. Jakie jest twoje zdanie na temat organizowania takich przeglądów, które trochę sprowadzają twórczość, muzykę do poziomu zawodów sportowych?
– Nigdy nie byliśmy na przeglądach i nie mieliśmy okazji wystąpić w takich zmaganiach. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle? Z jednej strony dobrze, bo jakoś nigdy nas nie bawiła taka forma koncertów. Zawsze graliśmy dla ludzi, a nie, żeby zdobyć jakąś nagrodę. Z drugiej strony może źle. Kilka lat minęło od powstania zespołu, zanim nagraliśmy płytę. Może byłoby szybciej, bo w takich konkursach często nagrodą jest nagranie w studiu. My dopiero po ośmiu latach weszliśmy do prawdziwego studia, z prawdziwym sprzętem.
 
– Lubię chodzić po górach, kończąc zapytam, co polecilibyście w waszej okolicy?
– Jesteśmy góralami niskopiennymi (śmiech). Osobiście nie chodzę, Michał chodzi od święta... Możesz podjechać autobusem pod Szyndzielnię, a potem gondolą do góry wyjechać...
 
– Tak, dzięki. Super mi poleciłeś... (śmiech).
 
Rozmawiał: Marek Miketa
  • Numer: 19 (78)
  • Data wydania: 06.05.08