Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Na Śląsku lubią punka

01.04.2008 00:00
Rozmowa z Dariuszem „Kefirem” Śmietanką, wokalistą i gitarzystą punkowego zespołu The Bill.
– Co nowego w waszym zespole?
– Nowy basista, nowa płyta…
 
– Basista wiekowo mógłby być twoim synem.
– Niektórzy tak mówią (śmiech). Bardzo fajny człowiek i miło nam się gra. Maciek jest naszym fanem. Jako malutkie dziecko mama przywoziła go w wózeczku na koncerty. Maciuś siedział sobie w nim i słuchał The Billa – tak to u niego się zaczęło. Po dwudziestu latach naszego grania trafił do zespołu. Doskonale dogadujemy się pomimo poważnej różnicy wieku.
 
– Teraz coś o płycie…
– Piąta płyta jest poważniejszą od poprzednich. Klimaty podobne są do „Początku końca”, którą nagraliśmy w 1993 roku. Praktycznie to jest ten sam The Bill. Sekcja jest ta sama, oczywiście Maciek jest nowym muzykiem, ale dopasował się do perkusisty, który gra od początku, więc rytm jest nasz. Gitara jest taka sama, jedynie wokal zmienił siłę. Od jakiegoś czasu ja śpiewam, kiedyś był to ktoś inny.
 
– Co to znaczy poważniejsza?
– Jest bardziej osobista, czyli trochę o mnie, o nas… Natomiast nie ma kawałków typu „Onanista” czy „Transwestyta”. Był kiedyś taki moment na żarty i to zrobiliśmy. Do dzisiaj publika na koncertach dobrze przy nich się bawi. Nie możemy cały czas grać apokalipsy i krzyczeć, że świat oszalał itd. Trzeba po prostu powygłupiać się, bo ludzie przychodzą na koncert jako na rozrywkę. Chcą odreagować, pobawić się, poskakać, więc te śmieszne kawałki gramy dla nich. Natomiast nowa płyta i utwory, które przygotowujemy, nie mają takich elementów. Nie wiem, czy będą numery na miarę „Wisły”, ale każdy coś dla siebie znajdzie.
 
– Przed chwilą zeszliście ze sceny, jak wypadł koncert?
– Super! Koncert jest po to, by cieszyć się tym, co widzisz ze sceny. Nie samą muzyką, bo jeśli wychodzisz i grasz, a najlepiej bawi się sam zespół, to lepiej nie jechać wcale. Dla mnie najważniejsze jest, jak publika skacze, śpiewa. Cieszę się, gdy to widzę i dla nich gram! Publika w Pszowie była super!!!
 
– Prowadzicie czasami na koncertach rozmowy z fanami?
– Nie rozmawiamy z publiką. Po prostu nie robimy dodatkowego „szoł” w postaci naszych przemyśleń i dyskusji z publiką. Ludzie odczytują nas z grania, a co chcemy im przekazać to robimy za pomocą tekstów.
 
– Graliście kiedyś w Rybniku?
– W latach dziewięćdziesiątych bardzo lubiliśmy przyjeżdżać na Śląsk, tu ludzie bardzo lubili punka. Nigdy nie byliśmy zespołem, który dużo koncertował i miał trasy. Tak było kiedyś i tak jest teraz, ale tu, na Śląsku zawsze było najlepiej! Zawsze chętnie przyjeżdżaliśmy. Przyznam się, że nie kojarzę nazw miast. Było ich kilka, ale to już tak dawno temu. Musiałbym gdzieś poszukać, ale w Rybniku chyba nie graliśmy?
 
– Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiał: Marek Miketa
  • Numer: 14 (73)
  • Data wydania: 01.04.08