Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Chcemy kupić to, co nasze

04.03.2008 00:00
Czy mieszkańcy nadaremnie składają wnioski o wykup mieszkań?
Po naszym artykule dotyczącym wykupu mieszkań w dzielnicy Boguszowice, w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Dzwonili mieszkańcy bloków przy ulicy Lompy i Patriotów, skarżąc się, że oni również nie mogą wykupić swoich mieszkań.
 
Chodzi o lokale należące do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. W wielu budynkach sprawa wykupu została dawno załatwiona i utworzyły się wspólnoty mieszkaniowe. Inaczej jest w przypadku bloku nr 6. Tu od lat mieszkańcy zabiegają o wykup mieszkań. Mieszkańcy wystosowali w październiku ubiegłego roku miasta pismo do prezydenta miasta z prośbą o wykup mieszkania po preferencyjnej cenie. Na liście podpisało się 48 lokatorów. Okazało się, że taki dokument nic nie znaczy dla urzędników. Blok przy ulicy Lompy 6 nie jest przeznaczony do sprzedaży. W podobnej sytuacji są mieszkańcy bloku przy ulicy Patriotów 2. Lokatorzy nie zamierzają jednak się poddawać. Jak sami mówią, nie po to przez kilkadziesiąt lat inwestowali w swoje mieszkania, by teraz nie mieli do nich praw.
 
Olewają nas?
 
– W ubiegłym tygodniu byliśmy u pana wiceprezydenta Michała Śmigielskiego, jednak poczuliśmy się po prostu zlekceważeni – denerwuje się Grażyna Sak, mieszkanka ulicy Lompy. Podpis pod deklaracją wykupu nie ma dla urzędników mocy prawnej.
 
– Nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi i nie wiemy tak naprawdę, na czym stoimy. Otrzymaliśmy wnioski do wypełnienia, ale nikt nas nie może zapewnić, że nie wypełniamy ich na darmo, na odczepnego – mówi Małgorzata Krzemińska, lokatorka bloku przy ulicy Lompy 6. ZGM niechętnie sprzedaje swoje lokale mieszkańcom. Jak twierdzą urzędnicy, miasto musi mieć pewną pulę mieszkań na wypadek choćby sytuacji kryzysowych. Kilka lat temu do Boguszowic przyjechała komisja, która wyznaczała, które bloki można wykupić, a które nie. – To wszystko odbywało się na zasadzie loterii. Urzędnicy szli i wskazywali sobie palcem, jak im się podobało – wspomina jeden z lokatorów.
 
By goście nie doznali szoku
 
Mieszkańcy przez lata inwestowali w swoje mieszkania, podczas gdy ZGM nie przeprowadzał żadnych remontów. Gdy córka pani Grażyny wychodziła za mąż, na własną rękę malowali klatkę schodową, by goście nie doznali szoku na widok brudnych ścian. Odlatujące rynny, odpadający tynk. Lokatorzy mają tego dość i chcą zająć się remontem swojego bloku. Będzie to możliwe, gdy w bloku powstanie wspólnota mieszkaniowa. Tu pojawia się jednak problem. W bloku są lokatorzy, którzy zalegają z czynszem i są objęci miejską dotacją. To uniemożliwia zebranie podpisów 100% mieszkańców. I to się nie podoba urzędnikom.
 
Wolą kasę za dłużników
 
W przypadku, gdy wspólnota mieszkańców podniesie czynsz, ZGM musi również respektować te podwyżki i płacić za zadłużonych lokatorów. Prezydent zapewnia jednak, że mieszkańcy powinni bez obaw wypełniać wnioski, i składać je w urzędzie. – Daję gwarancję, że gdy zostaną złożone wszystkie wnioski droga do wykupienia mieszkań stanie otworem – zapewnia prezydent Adam Fudali. Mieszkańcy jednak wiedzą, że nie wszyscy lokatorzy wypełnią wniosek. – Mamy wypracowane swoje procedury, których się trzymamy. Trzeba wyjaśnić to prawnie. Czasem najemca przebywa długo poza mieszkaniem lub nie wyraża chęci wykupu, zawsze musimy to jednak wyjaśnić prawnie. Mieszkańcy powinni teraz złożyć swoje wnioski i będziemy szukać rozwiązania – zapewnia prezydent.
 
Adrian Czarnota
  • Numer: 10 (69)
  • Data wydania: 04.03.08