Gorycz pierwszej porażki
Koszykarki UTEX-u ROW Rybnik uległy najlepszej drużynie w Polsce.
To kiedyś musiało nastąpić – rybniczanki poniosły pierwszą porażkę w ligowym meczu we własnej hali. Dobrze jednak, że stało się to z taką drużyną jak Lotos Gdynia – jedyną niepokonaną w tym sezonie w Ford Germaz Ekstraklasie i głównym faworytem do mistrzowskiego tytułu.
Rybniczanki przystąpiły do tego meczu osłabione brakiem Agnieszki Jaroszewicz i Hollie Merideth. Obie zawodniczki miały kłopoty ze zdrowiem i trener ROW-u – Mirosław Orczyk postanowił oszczędzić je przed czekającym drużynę kilka dni później turniejem finałowym Central Europe Women League. Zamiast nich w pierwszej piątce rybnickiej drużyny na parkiet wyszły Magdalena Skorek i Joanna Szymczak-Górzyńska. Nasze koszykarki rozpoczęły mecz nadspodziewanie dobrze. Po czterech minutach prowadziły 5:2 i trener gdynianek poprosił o czas, który przyniósł skutek w postaci sześciu punktów z rzędu dla Lotosu. Po wejściu na parkiet Oleny Proschcenko, ROW na chwilę odzyskał prowadzenie 9:8, jednak pierwszą kwartę to rywalki wygrały 17:12 i nie przeszkodziła im w tym nawet dobra postawa środkowej ROW-u – Minji Siljegovic.
Tylko jedno trafienie
Druga kwarta rozpoczęła się znów pomyślnie dla naszej drużyny, która po czterech minutach głównie dzięki skutecznej grze Edyty Błaszczak doprowadziła do remisu 20:20. Gdynianki jednak znów złapały oddech i odskoczyły na cztery punkty. Na minutę przed końcem pierwszej połowy rybniczanki dzięki punktom Marquetty Dickens wyszły na prowadzenie 27:26. Końcówka tej części meczu należała jednak do gdynianek, które ostatecznie wygrały ją 30:27. ROW tę połowę spokojnie mógł wygrać, jednak fatalną wręcz skuteczność prezentowała dotychczasowa liderka naszego zespołu – Nikita Bell. Nasza skrzydłowa nie dość, że nie potrafiła wykończyć akcji drużyny, to wykonując cztery rzuty osobiste, zdołała tylko raz trafić do kosza!
Walczyły do końca
Po przerwie rybniczanki jeszcze raz zerwały się do walki i zbliżyły się na jeden punkt do rywalek. Niestety na więcej już nie było stać naszej drużyny. O jej bezsilności w tym czasie niech świadczy przewinienie techniczne Bell, która podczas zbiórki chyba z nerwów uderzyła łokciem rywalkę. Widząc to trener Orczyk zaczął wpuszczać na parkiet rezerwowe zawodniczki: Barbarę Głocką, a później w ostatniej kwarcie – Małgorzatę Chomicką i Natalię Przekop. Przewaga gdynianek rosła z minuty na minutę i pod koniec spotkania wynosiła już nawet siedemnaście punktów (68:51). W samej końcówce meczu nasze koszykarki odrobiły nieco straty, ale na nawiązanie walki o zwycięstwo nie było mowy. Mimo tego występ naszej drużyny należy ocenić pozytywnie. Dziewczyny, które dotychczas z reguły pełniły rolę zmienniczek, w tym meczu momentami walczyły jak równy z równym z rywalkami, w składzie których występowały zawodniczki światowej klasy.
Kolejne mecze o zwycięstwo
Rybniczanki czekają kolejne ligowe mecze we własnej hali. W czwartek, 28 lutego, ROW będzie podejmował w zaległym meczu trzecią drużynę ubiegłego sezonu – CCC Polkowice, a w sobotę, 1 marca, aktualnego Mistrza Polski – Wisłę Kraków. Spotkania te zapowiadają się niezwykle ciekawie. Trener Orczyk, po zakończeniu udziału swojej drużyny w europejskich pucharach, nie będzie już raczej oszczędzał żadnych zawodniczek, które – jeśli omijać je będą kontuzje – powinny powalczyć w tych meczach nawet o zwycięstwa.
Łukasz Kozik
Najnowsze komentarze