Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Nie ma sensu siedzieć i płakać

05.02.2008 00:00
– Nie lubię załamywać rąk i narzekać na wszystko – mówi o sobie Hanna Pasterny. Jest niewidoma od urodzenia.
Jest absolwentką rybnickich „Urszulanek”. Uczyła francuskiego, była wolontariuszką w Belgii. Jest stażystką, studiuje i chce pracować jako logopeda. Szuka też wydawcy dla swojej książki. Mało? Być może. Tyle tylko, że pochodząca z Jastrzębia Hanna Pasterny od urodzenia nie widzi.
 
Hanna Pasterny właśnie odbywa staż w Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych (CRIS) w Rybniku, gdzie pomaga m.in. w tłumaczeniach. Zna biegle francuski, nieźle radzi sobie z angielskim, zna podstawy hiszpańskiego. Po studiach w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych uczyła francuskiego w trzecich klasach w SP 21 na Zofiówce. Pomagali jej praktykanci z Kolegium.
 
Staż u polityków w nagrodę
 
W szkole pracowała przez rok, choć, jak podkreśla, dzieciaki były super. Swojego miejsca szukała też gdzie indziej. Gdy poseł Jan Rzymełka zorganizował konkurs „Interpelacja lepsza niż manifestacja”, wzięła w nim udział i wygrała. Nagrodą był staż w biurze poselskim. – Okazało się, że staż był bezpłatny i w Katowicach, więc dla mnie średni interes. Ale skierowano mnie do posła Andrzeja Markowiaka. Na początku byłam wolontariuszką w jego biurze, a potem poseł mnie zatrudnił – opowiada jastrzębianka. Przyznaje, że taka praca jej się podobała. To nie była jej jedyna przygoda z polityką. Postanowiła bowiem wystartować w wyborach. Najpierw do rady miasta. – Osoba publiczna może znacznie więcej zdziałać – stwierdza krótko. Była ósma na liście PO, a zdobyła drugie miejsce pod względem liczby zdobytych głosów. Jednak zabrakło ich, żeby wejść do rady. Jednym z jej priorytetów wyborczych była walka z hałasem. Lecz jak podkreśla, równie ważne są dla niej działalność na rzecz osób niepełnosprawnych oraz edukacja. Sama daje najlepszy przykład.
 
Naprawi to któryś?
 
O sobie może z pewnością powiedzieć, że podróże kształcą. W ubiegłym roku spędziła jako wolontariuszka cztery miesiące w Ličge w Belgii. Zajmowała się przygotowywaniem materiałów do wydawanego przez miasto dwumiesięcznika oraz pomaganiem Turczynkom w nauce francuskiego. Pierwsze zajęcie bardzo jej się podobało, drugie mniej. – Panie przychodziły i wychodziły, kiedy chciały. Cały czas rozmawiały po turecku. Były i takie, które mieszkają w Belgii od 30 lat i potrafią po francusku jedynie się przedstawić – dzieli się wrażeniami. Wyjazd na wolontariat był przede wszystkim ważną lekcją dla niej samej. Ponieważ mieszkała razem z niewidomą Włoszką i niedowidzącą Polką, zdarzało im się korzystać z pomocy osób, które je odwiedzały. – Zdarzało się ich pytać, czy z bluzki sprała się plama albo co to jest za kartka znaleziona na podłodze – wspomina. U trójki wolontariuszek gościła też belgijska telewizja, która przygotowywała o nich reportaż. – Skorzystałam z ich obecności i zapytałam: Panowie odpadł nam uchwyt od szuflady w kuchni, naprawi to któryś? – opowiada z uśmiechem. Wspomina też wyprawę do znajomych do Francji. Miała przesiadkę w Paryżu, gdzie trzeba było przejść z jednego dworca na drugi. Człowiek, który miał jej w tym pomóc jako asysta, niestety, był pijany. Ostatecznie pomogła sąsiadka z podróży.
 
Nadała się jako przesyłka
 
Gdy jechała z powrotem, już przed Paryżem poprosiła o pomoc. – Wstałam, rozłożyłam laskę, zrobiłam krok do przodu i głośno, i wyraźnie powiedziałam: Przepraszam, czy ktoś z państwa miałby trochę czasu i mógłby mi pomóc dotrzeć na Dworzec Północny? Wagony były bez przedziałów, więc na pewno wielu ludzi to usłyszało – wspomina. Zadziałało. Jedna z osób pomogła jej dostać się na dworzec. – Kilka lat wcześniej nie zdecydowałabym się na to. Nawet za cenę spędzenia nocy z bezdomnymi na tym dworcu. Po prostu bym się ze wstydu spaliła, bo to był taki mały cyrk w tym pociągu – komentuje Pasterny. Dodaje też, że próbowała skorzystać z asysty, czyli pomocy osobie niepełnosprawnej w Polsce. Na Dworcu Centralnym w Warszawie pani z okienka skierowała ją tam, gdzie się nadaje przesyłki kurierskie. – No i panowie mi pomogli. Po prostu się nadałam jako przesyłka – żartuje. Tego typu spostrzeżeń ma o wiele więcej. Swoje obserwacje z wyjazdu do Belgii opisywała w mailach i prowadzonym skrupulatnie dzienniku. – Znajomi namówili mnie, żebym to wszystko zebrała w całość. I tak zrobiłam. Teraz szukam wydawcy, który chciałby to opublikować. Taka książka pokazałaby niepełnosprawnym, że mogą sobie poradzić w wielu sytuacjach, a w pełni sprawnym pomóc lepiej nas zrozumieć – mówi.
 
Niewidomy mistrz ortografii
 
W Belgii w wolnych chwilach Hanna Pasterny pracowała z logopedką w szkole dla niewidomych i niesłyszących. W Polsce miała okazję poznać ludzi z Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym i zaangażowała się w ich działalność. – No i w moim życiu pojawił się ten jeden jedyny, który jest osobą słabo słyszącą – zdradza jastrzębianka. Wszystko to sprawiło, że we wrześniu rozpoczęła podyplomowe studia logopedyczne. – Chciałabym pracować z osobami z problemami słuchowymi i z ludźmi głuchoniewidomymi. To też dobre rozwiązanie dla mnie, bo pracuje się z jednym pacjentem na raz, a nie z całą grupą – zauważa. Wiele wskazuje na to, że i ten cel zrealizuje. Hanna Pasterny była pierwszą niewidomą osobą, która wygrała Jastrzębskie Dyktando i startuje w ogólnopolskim sprawdzianie znajomości zasad ortografii. – Organizatorzy nie chcieli się zgodzić na mój udział, bo trudno ich było przekonać, że udźwiękowiony laptop, z którego korzystam, nie podpowiada – śmieje się Pasterny. Ale udało się!
 
Przeczekać zwątpienie
Jastrzębianka była też jedną z pierwszych niepełnosprawnych osób, które ukończyły Letnią Szkołę Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego. Mowa o programie kreującym i kształtującym liderów, i kompetentnych działaczy publicznych. Hannie Pasterny zdarzyło się nawet być królikiem doświadczalnym. To ona prezentowała w Brukseli możliwości urządzenia „Micro Look”, skonstruowanego przez śląskich projektantów. Składa się ono z telefonu komórkowego połączonego z minikamerą, słuchawkami i mikrofonem, które są zainstalowane na okularach. – Idea jest taka, że osoba siedząca przed komputerem widzi obraz z kamery z poziomu okularów niewidomego, no i może mu pomóc przeczytać jakieś informacje czy go pokierować – tłumaczy Pasterny, która przyznaje też, że miewa chwile zwątpienia. Wtedy stara się przeczekać taki moment. Jednak zaraz dodaje: – Nie ma sensu siedzieć i płakać, i nic nie robić. Bardzo nie lubię, jak ktoś robi z siebie ofiarę, narzeka, że jest źle, ale nic nie robi, żeby to zmienić, żeby było lepiej.
 
Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym
(KRS: 0000109895) jest organizacją pożytku publicznego. Można im przekazać 1 proc. podatku. (www.tpg.org.pl)
 
Beata Mońka
  • Numer: 6 (65)
  • Data wydania: 05.02.08