W spółdzielniach szaleją zegary
Od kilku miesięcy lokatorzy mogą za symboliczną kwotę stać się właścicielami swoich mieszkań.
Nowelizacja przepisów o spółdzielniach mieszkaniowych z 14 czerwca tego roku z końcem lipca weszła w życie. Za kilkaset złotych najemca może wykupić swoje mieszkanie. Wystarczy złożyć wniosek i cała procedura przekształceniowa powinna zakończyć się po trzech miesiącach. W praktyce jednak lokatorzy poczekają dłużej.
Setki pytań
Lokatorzy są zdezinformowani. Czy nadal trzeba spłacać zaciągnięte kredyty mieszkaniowe? Do kogo tak naprawdę należą mieszkania spółdzielcze? Jakie zmiany zaszły ostatnio w prawie mieszkaniowym? Na te i inne pytania odpowiadał w środę, 10 października, w auli rybnickiego ekonomika Jan Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców na teren województwa śląskiego. To kolejne takie spotkanie z mieszkańcami Rybnika, pierwsze odbyło się kilka tygodni temu w dzielnicy Boguszowice i przyciągnęło kilkuset zaciekawionych lokatorów.
Spółdzielczość jest chora
Tarasiewicza nie lubią w śląskich spółdzielniach, także w rybnickich nie cieszy się on szczególną sympatią. Od lat walczy o prawa lokatorów do ich mieszkań.
– Moje spotkania służą przekazaniu pełnej informacji na temat praw, jakie przysługują spółdzielcom w związku z nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Niestety, zarządy wielu spółdzielni próbują utrudniać procesy przekształceniowe mieszkań. A często wręcz dezinformują lokatorów. Zarządy próbują utrzymać stary stan chorej spółdzielczości, która funkcjonuje od kilkudziesięciu lat w naszym kraju, utrzymując tzw. spółdzielcze prawo do lokalu – wyjaśnia Tarasiewicz.
Moje i nie moje
Zdaniem Tarasiewicza wszystkie prawa do lokalu, bez względu na to, czy jest to prawo lokatorskie, własnościowe, umowa najmu, daje tylko prawo do przebywania w danym lokalu. – Nie jest to jednak własność. Nawet przy mieszkaniu własnościowym prawa do lokalu ma spółdzielnia. To się musi zmienić. Tylko przekształcenie mieszkania na własność odrębną daje nam pełne prawa – mówił gość.
Mieszkańcy Rybnika dopisali. Nie zabrakło nawet gości z odległych Chwałowic, którzy również chcieli, by mieszkanie stało się wreszcie ich własnością.
– Tak naprawdę niewiele na ten temat wiem. Każdy z moich sąsiadów mówi co innego. Informacje o spotkaniu usłyszałem w kościele i postanowiłem się dowiedzieć u źródła, jak to wszystko wygląda – mówi Jan Tereszyński, lokator z osiedla Dworek.
Walczy o lokatorów
Jan Tarasiewicz to w śląskiej mieszkaniówce dość znana postać. Jest zdecydowanym przeciwnikiem rozrośniętej administracji. Ostro krytykuje zarobki zarządów spółdzielni oraz żąda pełnego dostępu do informacji, związanych z finansami spółdzielni. Skierował już kilka spółdzielni do prokuratury za utrudnianie mieszkańcom przekształcania mieszkań. Nie wyklucza jednak, że zawiadomi prokuraturę o kolejnych przypadkach łamania prawa.
Nie mamy czego się bać
Marek Gruszczyk, wiceprezes Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej
Do Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej wpłynęło w ciągu dwóch tygodni już około 2700 wniosków w sprawie przekształcenia mieszkań. Liczymy się z tym, że takie wnioski może złożyć jeszcze trzykrotnie więcej lokatorów. To naprawdę wielkie przedsięwzięcie. Nie damy rady w trzy miesiące przygotować nowych umów notarialnych. Średnio zawieramy sto takich umów miesięcznie. Łatwo policzyć, że w takim tempie potrzeba nam na to ponad dwa lata. Wszystko rozbija się o notariuszy. Notariusz bierze odpowiedzialność za każda umowę i nie będzie pracował szybciej narażając się na błąd. Ustawa ma wiele wad i stąd powstają wątpliwości notariuszy. Zmieniła się cała definicja pojęcia nieruchomość. Zdecydowana większość naszych budynków spełnia nowe wymagania ustawy, bo jest jednobudynkowa i ma dostęp do drogi wewnętrznej. Wątpliwości notariuszy budzą jednak nieruchomości złożone z kilku budynków. W pierwszej kolejności realizujemy przekształcenia z tych budynków co do których notariusze nie mają wątpliwości. Pan Tarasiewicz bardzo uogólnia sytuację w sektorze mieszkaniowym. W przypadku bezczynności spółdzielni rzeczywiście można wnieść sprawę do sądu. Nasza spółdzielnia nie jest bezczynna. Nie boimy się wiec pana Tarasiewicza.
Adrian Czarnota
Najnowsze komentarze