Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Prasowe wojenki

15.05.2007 00:00
10 tys. marek nagrody wyznaczono za wskazanie sprawcy napadu na redakcję „Rybniker Stadtblatt” w Rybniku.

Wiek XX był wiekiem mediów, a także wiekiem wielkich wojen. Gazety były w nie zaangażowane nie mniej niż żołnierze na frontach. Bywało, że niekiedy uciekały się nawet do... terroryzmu!

Powszechny jest dziś pogląd, że tylko polska, narodowościowa prasa ulegała prześladowaniom. Takie myślenie jest stereotypem i nijak ma się do rzeczywistości. Również niemieckie gazety musiały się zmagać z ograniczeniami wolności słowa i szykanami. Niezależne gazety na Śląsku miewały problemy z władzami polskimi, jak i niemieckimi, a dodatkowo walczyły ze sobą nawzajem. I chyba poczynania konkurencji bywały najgroźniejsze – walka toczyła się często bez pardonu, przy użyciu środków rodem z gangsterskich filmów. W czasie powstań śląskich i plebiscytu, czyli nasilonej prasowej propagandy zarówno z polskiej, jak i niemieckiej strony dochodziło do bandyckich napadów na redakcje. I tak np. w grudniu 1920 roku nieznani sprawcy dokonali napadu na redakcję „Rybniker Stadtblatt” w Rybniku. Międzysojusznicza Komisja (która była w owym czasie organem rozjemczym i porządkowym) wyznaczyła 10 000 marek nagrody za wykrycie sprawców napadu.

Czcionki rozgrzane do czerwoności

Owa komisja starała się zapanować nad prasową wojną, która prowadziła do podobnych ekscesów. Zadanie to na pewno nie należało do łatwych. Już wtedy Niemcy wydawali na Śląsku ponad 100 gazet i czasopism o łącznym nakładzie ok. 500 tys. egzemplarzy! Tymczasem konflikty na łamach prasy nasilały się. Czcionki maszyn do pisania rozgrzewały się niemal do czerwoności. Kubłem zimnej wody miało być zamykanie tytułów. Obowiązywała cenzura. Od 23 marca 1921 roku m. in. w powiecie rybnickim Komisja międzynarodowa wprowadziła tzw. stan oblężenia. Szef komisji na tym obszarze gen. Denis Lecomte rozkazał, by osoby, które ustnie lub pisemnie rozszerzają fałszywe wiadomości były karane sądem wojennym. Spotkało się to ze zrozumiałym sprzeciwem wydawców niemieckich gazet – wszak określenie „fałszywe wiadomości” mogło być różnie interpretowane. Restrykcjami objęto właściwie wszystkie opiniotwórcze gazety na Śląsku. Ostatecznością był całkowity zakaz druku czasopisma. Sprytni wydawcy obchodzili te zakazy zmieniając tytuły: np. w miejsce skasowanego przez komisję „Morgenzeitung” powstawał zastępczy „8–Uhr Abendblatt”.

Wybuch w rybnickiej redakcji

Terrorystyczny akcent prasowych porachunków wydarzył się właśnie w Rybniku, już po dokonaniu podziału Górnego Śląska – 24 lutego 1922 roku. Mimo jednoznacznych rozstrzygnięć politycznych, nastroje wśród ludności wciąż były gorące. Wspomnianego dnia wieczorem miastem wstrząsnęła detonacja. Wybuch nastąpił w drukarni rybnickiej gazety „Rybniker Stadtblatt”. Kilka granatów ręcznych wrzuconych przez zamachowca miało za zadanie zniszczyć maszynę drukarską. Sporym zniszczeniom uległ też budynek drukarni – własność Bartelsa. Na szczęście dla pracowników nikt nie został ranny. Polityczny wydźwięk sprawy potwierdziło wcześniejsze zajście: na godzinę przed akcją z użyciem granatów kilkuosobowa szajka napadła na redaktora pisma w jego prywatnym mieszkaniu. Napastnicy chcieli wymusić na żurnaliście wydanie materiałów, skierowanych przeciw znanemu miejscowemu redaktorowi Trunkhardowi. Gazeta tego ostatniego „Katholische Volkszeitung” była z „Rybniker Stadtblatt” w zapiekłym sporze... W tym przypadku „walka na słowa” przekształciła się w niemalże zbrojny konflikt między redakcjami. Międzysojuszniczej Komisji nie pozostało już nic innego, jak wszczęcie w tej sprawie dochodzenia – jak spokojnie referował „Schlesisches Tageblatt” w swoim 97 numerze z 1922 roku.

Tomasz Ziętek

  • Numer: 20 (27)
  • Data wydania: 15.05.07