B. Chrobok: Zarządzanie powiatem to nie zarządzanie miastem. Tu trzeba porozumienia
POWIAT Z wicestarostą powiatu wodzisławskiego Barbarą Chrobok rozmawiamy o wrześniowej powodzi, zarządzaniu powiatem, szpitalu i powiatowej oświacie.
– Fryderyk Kamczyk. – Zacznijmy od tego chrztu bojowego, który po kilku miesiącach pani dostała, czyli powódź i działania z tym związane. Jak to wszystko wyglądało?
– Barbara Chrobok. – Chyba nikt sobie nie wyobraża takiego chrztu. Na stanowisku tak odpowiedzialnym, zazwyczaj te namaszczenie w boju, że tak powiem, związane jest ze sprawami mniejszego kalibru, natomiast tu los nas, a przy tym mnie nie oszczędzał. Weekend powodziowy, bo tak go nazwijmy, był weekendem, który przyszedł nagle. Bez miesięcznych, czy tygodniowych przygotowań. Po prostu pojawiła się prognoza wielkich opadów i tyle. Nie można było podejść do tego inaczej, jak przez pryzmat standardowego przygotowania do sytuacji kryzysowej. I ogromnie chylę czoło do moich wszystkich poprzedników i starosty, bo zarówno magazyn kryzysowy, jak i przygotowanie służb były przygotowane w stu procentach. Sytuacja kryzysowa ma to do siebie, że jest kompletnie nieprzewidywalna mimo że przecież przyjmujemy różne scenariusze. Zaopatrzenie w worki, w folię, w geowłókninę było jak najbardziej prawidłowe. Chylę czoło przed wszystkimi, z którymi przyszło mi pracować. Nikt nie dał mi odczuć, że to mój debiut. Każdy wzajemnie się wspierał i to chyba jest najważniejsze. Niezależnie czy sytuacja kryzysowa jest mała czy duża, to ona zawsze może się wymknąć spod kontroli. Mniej ważne w danym momencie jest to co już się stało, tylko to co może się jeszcze stać, wybiegać w przyszłość i reagować.
– Powiat został jednak oszczędzony. Mogło być gorzej. Choć w Lubomi, Wodzisławiu i Rydułtowach zalało budynki. Zabezpieczenia przeciwpowodziowe zadziałały...
– Nie chciałabym mówić przy osobach, które zostały naprawdę dotknięte powodzią w naszym powiecie, że powiat został oszczędzony, bo pewnie oni tak tego tego nie czują. Ludzie zostali poszkodowani naprawdę w różnym zakresie. Są osoby, które w ogóle nawet nie zauważyły, poza informacjami medialnymi, że była powódź, ale są też tacy, których zniszczenia, szczególnie materialne, były naprawdę spore. Jeśli ktoś miał w piwnicy drogi sprzęt, albo miał na przykład zapasy, które miały zapewnić mu funkcjonowanie przez dłuższy czas, np. w gospodarstwie rolnym, to to są znaczne zniszczenia i te osoby naprawdę mogą mówić o dużej stracie. Natomiast musimy sobie zdawać sprawę z czym walczyliśmy. Walczyliśmy z żywiołem. Jeśli się go nie ujarzmi, nie kontroluje i nie jest się przygotowanym na jego wystąpienie, to skutki są tragicznie. Możemy sobie tylko zobaczyć, jak wyglądają zdjęcia, czy filmy z powodzi u naszych sąsiadów w gminach, powiatach ościennych. Powiedzmy sobie szczerze: nam też to groziło. Dzisiaj możemy się cieszyć, że nam się udało. To efekt działań nas wszystkich. Działań ukierunkowanych na ograniczenie skali szkód.
– Co teraz, jako powiat musicie zrobić? Naprawić powstałe uszkodzenia, uzupełnić magazyn?
– Najważniejsze jest uzupełnianie magazynu. Musimy być ponownie przygotowani na potencjalną sytuację kryzysową. Drugie w kolejności jest wyciągnięcie wniosków z tych dni, które miały miejsce. Na pewno będziemy dyskutować z włodarzami gmin, aby poprawić to, co nie do końca prawidłowo funkcjonowało. Każdy ma swoje spostrzeżenia, bo z każdego doświadczenia trzeba wyciągać wnioski. Uważam, że tu również mimo tego, że jesteśmy zadowoleni, że udało się ograniczyć tę wodę w pewnym zakresie, to wnioski musimy wyciągnąć i to jest dzisiaj najważniejsze. Oczywiście sprzątanie – to już jest rola gospodarzy na gruntach, natomiast już mamy sygnały, że z tym sprzątaniem będzie bardzo duży problem, bo to nie jest kwestia tylko siły i chęci, to jest również kwestia utylizacji odpadów, które woda naniosła. Już mamy zgłoszenia, że są problemy i to trzeba będzie regularnie wspierać i pomagać tym gospodarzom, bo to są zarówno osoby fizyczne, jak i włodarze gmin, jak i podmioty, które realizują swoje zadania na ziemiach zalanych.
– A techniczne jak to wygląda jeżeli chodzi o powołanie sztabu? Dostajecie komunikaty z województwa itd.?
– Otrzymujemy sygnał z województwa, również na bieżąco monitorujemy stan wody i przede wszystkim prognozę pogody. Biorąc pod uwagę stan wód i prognozę pogody oraz to, co się działo u sąsiadów, czyli w Czechach, wiedzieliśmy, że woda do nas przyjdzie. Jeszcze wtedy nie było wiadomo jaka to będzie ilość, natomiast wiedzieliśmy już, jakich można ewentualnie spodziewać się opadów. Wówczas zdecydowałam się powołać pierwszy sztab, który był sztabem typowo sprawdzającym stan gotowości wszystkich służb na naszym terenie. Oczywiście ten sztab nie był długi. Tu nie chodziło o to, żeby wymieniać poszczególne stany magazynów, bo one są prowadzone na bieżąco, ale żeby usłyszeć głos Powiatowej Straży Pożarnej, Policji, wszystkich jednostek, że tak rzeczywiście my jesteśmy gotowi i mamy w stanie zagrożenia już postawione wszystkie jednostki i ochotnicze straże pożarne. Ludzie wiedzieli, by na ten weekend raczej ograniczyć planowanie jakichkolwiek wyjść, imprez, wyjazdów po to właśnie, aby być w pełnej gotowości. Kolejnym krokiem było wysłanie do gmin pism porządkowych, czyli prośby o sprawdzenie studzienek, stanów magazynowych. To była kwestia naprawdę tylko przypomnienia, bo w ferworze walki przy tym, że nadchodzi zła wiadomość można o czymś zapomnieć, aczkolwiek ja sobie zdaję sprawę z tego, że włodarze doskonale realizują swoje zadania w każdej z gmin, która należy do naszego powiatu. Tu należą się podziękowania dla wszystkich włodarzy gmin, ich służbom, pracownikom straży pożarnej zawodowej i ochotniczej, policjantom, osobom cywilnym oraz za wzorowy kontakt sołtysowi Olzy. Szczególne podziękowania należą się komendantowi PSP Jackowi Filasowi. Jego spokój, doświadczenie i opanowanie było według mnie podstawą działania w tych trudnych chwilach.
– Nadszedł w końcu ten kulminacyjny moment...
– W końcu woda nadeszła i już wiedzieliśmy, że ona jest. Z każdą kolejną godziną tej wody przybywało w korytach rzek. Właściwie zaczęło się od podtopień lokalnych dróg, od drogi powiatowej i od dróg miejskich. Te sygnały przychodziły naprawdę z dużą szybkością, co 15 minut wiedzieliśmy wszyscy, która droga jest zalana, gdzie już rzeka wylała. Zaczęło się od tych niewielkich rzek i potoków. To nie było to, na co byliśmy przygotowani. Woda występowała w dużej mierze w miejscach, gdzie dotychczas raczej się nie pojawiała. Do tego oprócz walki z żywiołem, trzeba walczyć jeszcze z dwoma rzeczami. Z paniką, która wywołana jest przez dezinformację osób, które nie mają żadnego dojścia do prawdziwych informacji np. taka, że nadchodzi wielka fala z Czech. Takie komunikaty, które pojawiały się w mediach społecznościowych paraliżowały również mnie. Mieliśmy informację ze sprawdzonego źródła – Wód Polskich, że woda owszem idzie duża, ale również wraz z tą informacją szły dane techniczne o pojemnościach rozlewiska przy wałach, polderu itd. Za dwie minuty czytamy w mediach społecznościowych informację pana X czy pana Y, który dał mieszkańcom sygnał, że idzie wielka fala Czech i on ją widział. No jak można zobaczyć wielką falę? To nie jest tsunami, które podnosi wodę na wysokość dwóch czy trzech metrów. Ta woda szła bardzo równomiernie. Był moment, w którym wielka fala przeszła, a myśmy stali obok i jej nawet nie zauważyli, bowiem stan wody i tak się podnosił. Natomiast panika w takich sytuacjach to coś co nie służy. Druga sprawa to tzw. turystyka powodziowa”, czyli coś co utrudnia pracę, dezorganizuje służbom i mieszkańcom wszelkie działania.
– Trzeba jednak zrozumieć obawy ludzi.
– One były bardzo uzasadnione i bardzo realne. Z jednej strony trzeba je opanować, aby nie doszło do zbędnej paniki, a z drugiej strony nie można ludzi uspokajać na siłę wiedząc, że ta wielka woda nadchodzi i wszystko się może zdarzyć. Więc tłumaczenie mieszkańcom, że tak, to jest czas na to, żeby ewentualnie przełożyć wartościowe, drogie rzeczy, rzeczy, które mogą ulec zniszczeniu i zabezpieczyć je. Podjęcie decyzji, że to jest ten dobry moment, żeby rozpocząć ewakuację samochodów, zwierząt itd. Lepiej po zakończeniu sytuacji kryzysowej sprowadzić te rzeczy z powrotem niż zastanawiać się, że można było to zrobić dużo wcześniej. W momencie kiedy wiemy, że stany ostrzegawcze już zostały przekroczone, a woda idzie dalej, to tak naprawdę do wylania tej rzeki jest zbyt mało czasu, żeby się ewakuować, a ludzie nie mieli by czasu na to, żeby zebrać swój dorobek życia i go uratować. Więc czasami naprawdę warto pomyśleć o tym wcześniej i taki był też nasz komunikat. Nie po to, aby panikować, nie o to, żeby tą panikę wzbudzać, ale po to, żeby przemyśleć gdzie można ulokować auto, wywieźć swoje rzeczy, gdzie zabezpieczyć dzieci i osoby starsze. To są informacje, które są potrzebne właśnie na wypadek już wystąpienia ewakuacji. My takie plany mamy. Natomiast wątpię, czy mają je mieszkańcy na co dzień, bo każdy z nas żyje dniem codziennym i problemami, kryzysami dnia codziennego.
– Nie było jeszcze okazji porozmawiać o objęciu przez Panią funkcji wicestarosty. Wiceprezydent Chrobok to była zupełnie inna funkcja niż wicestarosta Chrobok. Co Panią najbardziej zaskoczyło, co jest tu zupełnie inne w sensie zarządzania?
– Na pewno kwestia podejmowania decyzji przez zarząd. W przypadku miasta jest to decyzja prezydenta. Oczywiście ma swoich doradców, ma swoich zastępców. Zarząd w cudzysłowie, osoby, które są blisko prezydenta i jednak uczestniczą w naradach, podejmują decyzje, oczywiście później rada miasta. Tutaj decyzja jest podejmowana przez 5 osób, przez 5 członków zarządu i to jest dosyć spora różnica. Nie mogę sama powiedzieć, że będę szła w jakimś kierunku i taka jest moja propozycja, natomiast muszę tą propozycję przedstawić moim partnerom, współrządzącym osobom, które mają, jakby nie było, skrajne podejście do wielu tematów. Ja zawsze mówię, że mam przy swoim doświadczeniu zawodowym wielkie szczęście współpracować z ludźmi naprawdę kompetentnymi i z ludźmi, którzy mają bardzo podobne patrzenie na różne sprawy jak ja. Nawet jeśli ono jest inne, potrafimy się wzajemnie przekonać. I tym razem ponownie szczęście mi dopisuje, bo jeszcze nie było na żadnym zarządzie tak, żebyśmy musieli się kłócić i odeszli ze stołu ze skrajnie negatywnymi uczuciami i nie udało się zrobić nic. Oczywiście mamy różne podejście do spraw, natomiast staramy się zawsze negocjować, przedstawiać argumenty za i przeciw. Mamy różne patrzenie, bo jesteśmy jednak wybierani przez różnych mieszkańców, przez różne gminy, różne środowiska i różne interesy. Ważne by spotkać się w środku i znaleźć najbardziej optymalny wynik.
– W środowisku politycznym mówi się, że Barbara Chrobok to twarda wojowniczka. To chyba ciężko takiej wojowniczce działa się w zespole?
– Jeśli tak jest, to pewnie gdzieś sobie na to zasłużyłam, natomiast wojownikiem się jest od początku do końca. To wojowanie w tym momencie nie jest bieganiem, krzyczeniem, czy zawracaniem wody w rzece. To rozmowy przy stole, wśród członków zarządu i rady, z współpracownikami. To przedstawianie kolejnych argumentów. Jak się nie uda tym razem, to wierzę, że będę szukała dalej sposobów, argumentów, żeby i tak iść tą drogą, na której mi zależy. Jestem mocno zadaniowa. Tak jak powiedziałam, ja jestem przy wyborach, jestem kobietą, która mieszka w tym powiecie, która w tym powiecie pracuje, która urodziła się w nim i ma dzieci, wnuki i rodzinę i to nie tylko w jednej, ale jednak w różnych gminach tego powiatu. Chciałabym reprezentować wszystkie dzieci, młodzież, dorosłych, tak jak sama bym sobie życzyła aby ktoś mnie reprezentował. Nie zawsze oczywiście tak można, brakuje środków finansowych, brakuje możliwości, uzależnieni jesteśmy od innych podmiotów, natomiast myślimy ciągle o nas, o mieszkańcach. To jest najważniejsze. Myślę nie o Barbarze Chrobok, tylko o tych wszystkich grupach społecznych, które Barbara Chrobok reprezentuje. To wymaga jednak takiego szerszego widzenia, bo na przykład, jako, że tak powiem, pracownika struktur miejskich, to średnio mnie interesowało co się dzieje w Chałupkach na przykład, a teraz niejako jako członek zarządu muszę też się interesować, co się dzieje u sąsiadów w Chałupkach i w Pogrzebieniu, a także trochę też w innych miejscowościach ościennych. Z całą pewnością moje patrzenie zostało bardzo zdeterminowane na dużo większy obszar niż kiedyś. Kiedyś to był Włodzisław plus ościenne miasta i gminy, w tej chwili to jest powiat plus powiaty i gminy ościenne do gmin, które są w powiecie. Oczywiście tak to musi być, ale i odpowiedzialność jest dużo większa. Mimo tego, że jako wicestarosta mam swój pion, to oprócz tego zasiadam w Radzie Społecznej Szpitala. Poza tym jeszcze z czasów poprzednich pozostał mi szpital w Gorzycach gdzie zasiadam w Radzie Społecznej. Tych zadań jest naprawdę sporo, jestem osobą, która lubi wiedzieć i lubi interesować się tym, co się dzieje wokół, bo jestem to winna mieszkańcom. Przestałam też być osobą anonimową. Kiedy idę z psem, jestem na spacerze, na zakupach, ludzie mnie zaczepiają i pytają się czy pani nam może powiedzieć..., czy pani wie..., w którym kierunku to zmierza…, czy można... itd. Moim obowiązkiem jest tym osobom odpowiedzieć, podpowiedzieć, przekazać te informacje, które są pewne, albo w którym kierunku nasza polityka w powiecie zmierza. Niestety nie zawsze to są dobre wieści z ich punku widzenia, które ich satysfakcjonują. Mieszkańcy nie patrzą na możliwości finansowe, realne ograniczenia wynikające np. z rynku pracy, ale jeśli są zainteresowani zawsze chętnie tłumaczę. Na pytanie co tak naprawdę trzeba mieć na stanowisku wyższym zarządzającym (czy to w gminie, czy też w powiecie) i to się nie zmienia, odpowiem, że trzeba mieć bardzo grubą skórę. Trzeba wysłuchać pretensji, które są kierowane do mnie i do moich współpracowników, a które nie zawsze są prawidłowo skierowane, bo często adresatami powinny być inne osoby, czy podmioty. Trzeba wysłuchać pretensji, często słusznych, ale na które nic nie możemy poradzić. Taki jest jednak nasz obowiązek. Musimy te osoby wysłuchać, pomyśleć czy można im pomóc i realizować nasze zadania zgodnie z obranym kierunkiem. No i jeszcze pozostaje podejmować bardzo niepopularne decyzje i to jest chyba najtrudniejsze. Ja jako mieszkanka też bym wolała powiedzieć, że chciałabym mieć to, chciałabym mieć tamto. Natomiast w momencie kiedy się już zasiada do stołu, ma się portfel, czyli budżet, ma się ograniczone środki finansowe, ograniczone działania, ograniczone możliwości, to powiedzenie tego, że chciałoby się czegoś co jest trudne, czasami niemożliwe do zrealizowania, jest troszeczkę abstrakcyjne.
– Mówiliśmy, że są różnice w zarządzaniu. Ale administracja powiatu jest też bardziej skomplikowana. Na przykład rzecznik praw konsumenta musi składać sprawozdania do UOKiK itd. Jest to tak zwana administracja zespolona...
– Tak, jest to na pewno jakaś trudność. Powiat ma bardzo dużo zależności i do tego się trzeba dostosować. Nie jest to coś, co byśmy mogli na swoim poziomie zmienić, bo to po prostu jest. Mamy bardzo dużo zależności ze skarbem państwa, z podmiotami, które znajdują się w gminach, chociażby zarządzanie kryzysowe. Nie możemy działać tylko i wyłącznie my jako powiat. Powiat to gminy, a gminy są częścią powiatu, więc też to trzeba zrozumieć. Przykładem może być sam szpital. Szpital jest powiatowy, ale jednocześnie jest to całkiem odrębna jednostka organizacyjna na czele której jest dyrektor. Szpital służy mieszkańcom całego powiatu, więc znów nie można powiedzieć, że jest to sprawa tylko i wyłącznie powiatu. To instytucja czy podmiot, który służy i leczy osoby z każdej gminy powiatu. Wszyscy jesteśmy za ten podmiot odpowiedzialni i wszyscy życzymy sobie jego rozwoju. Jak widać rzeczy zależnych jest w jedną, czy w drugą stronę bardzo dużo.
– Mówiła Pani o problemach ze szpitalem. Ale generalnie ta sytuacja się chyba stabilizuje?
– Jestem daleka od tego żeby powiedzieć, że szpital się stabilizuje, bo do stabilizacji potrzebny jest przede wszystkim spokój finansowy. Natomiast przy obecnym finansowaniu opieki zdrowotnej ten temat jest trudny szczególnie dla szpitali, które nie są specjalistycznymi, finansowanymi w inny sposób. Teraz ja i moi koledzy z Rady Powiatu obrywamy dosyć mocno za powiedzenie głośno, że szpitala w Rydułtowach nie ma. Tego szpitala nie ma w Rydułtowach już od dłuższego czasu. Pozostawienie tego tak sobie, że niby on jest, a go nie ma, powodowało tylko bardzo dużo dezinformacji. Czas aby pomyśleć o zagospodarowaniu tych obiektów w inny sposób. Dezinformacja, dwa miejsca w nazwie, powodowały, że ludzie tak naprawdę nie wiedzieli, gdzie po diagnozę czy opiekę lekarską mogą jechać. Mnóstwo osób dalej jechało po pomoc pediatryczną do Rydułtów, gdzie pediatrii już od prawie roku nie ma. Pewna pani napisała w mediach społecznościowych, że Barbara Chrobok zlikwidowała pediatrię, zlikwidowała szpital w Rydułtowach, zlikwidowała też kolejne oddziały, które istniały w Rydułtowach. To jest kompletna nieprawda. Barbara Chrobok nic nie zlikwidowała. Barbara Chrobok podniosła rękę za tym, aby uporządkować stan faktyczny, wykreślić z nazwy szpitala Rydułtowy po to, aby dać możliwość popatrzenia na te obiekty i na tą przestrzeń w inny sposób. Należy się to mieszkańcom Rydułtów, należy się to mieszkańcom całego powiatu, aby budynki, które dzisiaj pustoszeją otrzymały nowe życie. Pediatrii nie ma od dłuższego czasu bo po prost nie ma lekarzy. Jeśli będą chętni do pracy w szpitalu, to pediatria będzie. Nikt jednak nie wie kiedy, bo nie wiemy, czy ci lekarze się pojawią, czy nie. Jeśli chodzi o oddział rehabilitacji, który był w Rydułtowach to należy powiedzieć, że on jest tam nadal jako oddział szpitala w Wodzisławiu Śląskim. Ten oddział funkcjonuje bez zmian, a dyrekcja myśli o jego rozwoju. Jest również tak zwana „wieczorynka”, jak i również pogotowie. W tych wydziałach, które są, co do obsługi lekarskiej, nic się nie zmienia. Oddziały zostaną w strukturach naszego szpitala. Wraz ze zmianą nazwy jednak zmienia się nasza mentalność. Jesteśmy gotowi na to, aby popatrzeć na te budynki jako potencjał do zagospodarowania. To jest bardzo ważny krok, bo gdybyśmy tego nie zrobili, dalej łudzilibyśmy się, że kiedyś tam dalej będzie szpital. A trzeba odważnie i realnie sobie powiedzieć, że nigdy go tam nie będzie. Nie ma na naszym terenie takiej ilości kadry medycznej no i nie stać nas tak wielką inwestycję bowiem potrzeba kilkadziesiąt milionów złotych na inwestycje, uzgodnienia z konserwatorem, a przede wszystkim potrzebę całkiem innych warunków funkcjonowania szpitala, np. związane z obsługą przeciwpożarową, wentylacją, komfortem pacjentów i ich bezpieczeństwem.
– Odpowiada Pani również za oświatę. Wodzisław Śląski wprowadza różne nietypowe rozwiązania, jak brak dzwonków czy dni projektowe. Powiat też będzie takie rozwiązania wprowadzał?
– Nie, jeśli chodzi o edukację to idziemy w totalnie innym kierunku. Każda szkoła ma swoje wypracowane zasady. Wypracowane indywidualnie przez społeczność szkolną. My przede wszystkim jednak nastawiamy się na kształcenie branżowe, by młodzież zdobywała konkretne zawody. Mówimy o sprawdzonych zawodach, jak mechanik samochodowy, fryzjer czy krawiec, ale i tych nowych tj. automatyk, specjalista od robotyki, logistyk itd. Cieszę się, że moi poprzednicy podjęli decyzję, w kierunku powstania branżowego centrum umiejętności. W powstałym centrum młodzież będzie się kształcić na takich kierunkach jak robotyka, automatyka. Są to kierunki przyszłościowe. Mamy również klasy m.in.stylistów, przyszłych ekonomistów, techników żywienia, kucharzy itd. Dzisiaj absolwenci, którzy już kończą nasze szkoły mogą bezpośrednio iść do pracy. Po tygodniu czy dwóch, gdy poznają nowe środowisko, mogą przystępować do samodzielnej pracy przy maszynach. To jest bardzo ważne, by pracodawca nie musiał tracić czasu na przyuczenie nowego pracownika do znajomości danej maszyny i jej programów. Zależy nam, aby nasze sale techniczne, ćwiczeniowe, laboratoria były przygotowane i wyposażone w sprzęty wraz z oprogramowaniem funkcjonującym u przedsiębiorców. Należy przypomnieć, że mamy tutaj przedsiębiorców prowadzących swoją działalność na rynku międzynarodowym. Uważam więc, że to jest naprawdę słuszna droga. Staramy się wyposażyć te szkoły najlepiej jak możemy. Kształcenia dokonują w dużej mierze pracownicy, którzy pracują w rozwojowych firmach, można powiedzieć na całym Śląsku. Mamy wspaniałych nauczycieli, wykładowców. Ci ludzie naprawdę kształcą wykwalifikowanych pracowników. Oczywiście są też osoby, które chcą się kształcić ogólnie, które jeszcze nie są sprecyzowane branżowo i chcą iść na studia. Dla nich są jak zawsze nasze licea ogólnokształcące, prowadzące nauczanie na wysokim poziomie. Staramy się jednak zaproponować konkretne profilowanie, aby młodzież mogła już się również ukierunkowywać. Nasza młodzież musi się również uczyć wprowadzenia w przyszłe trudne życie zawodowe. Oprócz wiedzy muszą nauczyć się obowiązkowości, zaangażowania, dyscypliny i pracy w zespole.
Najnowsze komentarze