Przyszedłem do Instytutu, aby zrobić coś dobrego
Z nowym dyrektorem Instytutu Dziedzictwa i Dialogu – Łaźnia Moszczenica – Rafałem Jabłońskim rozmawiamy o tym, czego jeszcze brakuje, na jakim etapie jest obiekt, czy będzie reorganizacja zatrudnienia oraz jak zakończyła się sprawa feralnych golonek w Mszanie, co jak się okazuje, interesuje również naszych Czytelników.
Szymon Kamczyk. – Już zaaklimatyzowany?
Rafał Jabłoński. – Po miesiącu w nowym miejscu wskoczyłem już w te tryby i wykonuję bardzo podobne obowiązki do tych, które wykonywałem w Mszanie. Tu jest tylko nieco inny kaliber spraw. Z jednej strony to sporo dużych imprez, a z drugiej wyzwania związane z otwarciem Carbonarium, czyli pierwszej części obiektu Łaźni Moszczenica. Wiele czasu pochłania organizacji imprez. Przed nami jeszcze 5 dużych wydarzeń.
– Czuć presję i patrzenie na ręce? W końcu obiekt, który jeszcze nie funkcjonuje, ma już trzeciego dyrektora…
– Nie czuję takiej presji. Być może dlatego, że już się do tego przyzwyczaiłem. Powiem więcej, że odczuwam dużą życzliwość i wsparcie ze strony współpracowników, pracowników Urzędu Miasta oraz miejskich jednostek, jak chociażby MOSiR, MOK, Biblioteka czy jednostki komunalne. Oczywiście na starcie moja sytuacja nie była łatwa, tym bardziej, że decyzje po obu stronach zapadały bardzo szybko. Dochodzę do siebie (śmiech).
– Czyli współpraca jest, bo wcześniej słyszałem głosy, że kością niezgody było uprzywilejowanie Łaźni, a przecież jest w mieście sporo jednostek kultury.
– Nie chcę odnosić się do tego co było wcześniej, bo też nie mam pełnej wiedzy na ten temat. Mogę tylko powiedzieć, że obecnie współpraca jest na bardzo dobrym poziomie.
– Obejmowanie instytucji w środku roku budżetowego raczej nie pozwala na mocne zmiany. Ile w tym roku w Łaźni będzie Rafała Jabłońskiego, a ile jeszcze Izabeli Greli?
– W środku roku, w środku miesiąca… Tak było. Te działania, które są realizowane, w większości były zaplanowane przez poprzednią panią dyrektor. Przychodząc, miałem na biurku listę konkretnych zadań, które na już trzeba wykonać, bo goniły nas terminy. Nie mówię tu o inwestycji, bo ona nie jest realizowana przez nas, a przez Urząd Miasta Jastrzębie-Zdrój, choć oczywiście bierzemy udział w tym procesie. Duże imprezy, organizowane wspólnie z Euroregionem Śląsk Cieszyński czy Śląską Organizacją Turystyczną to wydarzenia, które były już częściowo przygotowane i trzeba je dobrze wykonać. Zakładam, że w przyszłym roku Instytut Dziedzictwa i Dialogu Łaźnia Moszczenica nie będzie już organizować takiej liczby imprez plenerowych, a skupimy się na tym co nas odróżnia, na naszym obiekcie i wszystkim co będzie z nim związane. Oczywiście pojawią się imprezy kulturalne, eventy i inne wydarzenia powiązane tematycznie z Carbonarium i Łaźnią Moszczenica.
– Słyszałem opinie, że ci, którzy się spodziewają rewolucji, będą zawiedzeni…
– Na tym etapie byłoby to szkodliwe działanie, ponieważ konkretne rzeczy do wykonania są już zaprogramowane. Po prostu, trzeba wykonać tę robotę. Zmiany pewnie będą w zakresie organizacji imprez plenerowych. Po otwarciu Carbonarium, Instytut, którym kieruję nie będzie organizował tak dużej liczby imprez miejskich. Bardzo lubię to robić i bardzo pewnie się w tym czuję, ale musimy się skupić na tym wszystkim co będzie się działo w Instytucie Dziedzictwa i Dialogu – Łaźnia Moszczenica i działaniach bezpośrednio związanych z tym miejscem.
Rewolucję rozumiem jako przerwanie zaplanowanych działań i zastąpienie ich nowymi – niekoniecznie lepszymi, jako wprowadzenie drastycznych zmian. W tym znaczeniu faktycznie rewolucji nie będzie. Zmiany będą jednak widoczne w Centrum Porozumienia Jastrzębskiego. Dla mnie bardzo ważne jest również Centrum Dialogu i Biznesu, które również pojawi się w Instytucie. Kusi mnie, aby naprawdę spróbować stworzyć tu centrum dialogu, gdzie moglibyśmy dosłownie na każdy temat się spierać – kulturalnie i z klasą bić się na argumenty. Może to marzenia ściętej głowy, ale w dialogu widzę narzędzie do rozwiązywania wielu problemów i nieporozumień. Najczęściej okazuje się, że te wątpliwości i konflikty powstają z prozaicznych powodów. Centrum Dialogu to oczywiście znacznie więcej. To przestrzeń, gdzie mieszkańcy Jastrzębia-Zdroju mogą się spotkać i wypracowywać płaszczyzny porozumienia, projekty, które mam nadzieję będą łączyć i budować wspólnotę ludzi, którzy przybyli tutaj przecież z całej Polski.
Przed podjęciem decyzji o „przejściu” z Mszany do jastrzębskiego Instytutu Łaźnia Moszczenica rozmawiałem oczywiście z najbliższymi i przyjaciółmi. Większość z nich mnie do tego zachęcała, mówiąc: „Tam możesz zrobić wiele dobrego…” Tego się trzymam. Przyszedłem do Łaźni, aby zrobić coś dobrego. Mam nadzieję, że się uda.
– Jesteśmy przy łagodzeniu sporów, więc muszę zapytać o te słynne golonki z Mszany. Takie pytania również pojawiły się w Internecie – jak ta sprawa się zakończyła?
– Zacznijmy od tego, że sprawa nigdy nie powinna się zacząć, co wykazał sąd stwierdzając prawomocnie, że w tym przypadku nie może być mowy o przestępstwie. Dla wielu ludzi całe zamieszanie było śmieszne, traktowali to jako żart, choć mnie oczywiście nie było do śmiechu. Sytuacja była absurdalna, choć mogłem zostać skazany prawomocnym wyrokiem. Ubolewam nad tym, że chore ambicje polityczne lokalnych działaczy doprowadziły do takiej sytuacji. Niestety, podobne sytuacje zdarzają się w wielu samorządach. Te chore ambicje niszczą wielu ludzi, krzywdzą rodziny i doprowadzają do tego, że człowiek 5 lat boryka się z tym i przeżywa swoje.
Z drugiej strony przekonałem się, że wspiera mnie lokalna społeczność. W jednej chwili stanęli za mną ludzie zrzeszeni w organizacjach społecznych, klubach sportowych, zespołach muzycznych, strażacy i wiele innych grup nieformalnych na czele z wójtem gminy Mszana Mirosławem Szymankiem. Wielokrotnie wysyłali pisma do sądu i prokuratury w mojej obronie. Takich rzeczy się nie zapomina.
– To, jak to było?
– Krótko mówiąc, na imprezę kulinarną organizowaną przez gminę Mszana zamówiona została bardzo duża liczba produktów spożywczych, w tym tych przysłowiowych golonek. Uznałem, że nie mam możliwości wykorzystania całości w tym dniu i zdecydowałem o wykorzystaniu części na kolejnej imprezie organizowanej również dla mieszkańców Mszany. A że pierwsza impreza była finansowana ze środków zewnętrznych zrobił się problem. Kilku miejscowych radnych rozpoczęło kontrole, dochodzenie i się zaczęło. Prokurator zawiesił mnie w obowiązkach dyrektora, wyznaczył dozór policji, zakazał kontaktu z pracownikami i nałożył poręczenie majątkowe. Dodatkowo wysyłał pod dom policjantów z pismami, które dawno odebrałem. Sąd z kolei powołał biegłych, którzy mierzyli pojemność lodówek w kuchni Ośrodka Kultury w Mszanie. Ostatecznie sprawa została umorzona. Sąd uznał, że nie było mowy o żadnym przestępstwie. Tylko tyle i aż tyle. Co ważne, wartość sporu, o którym mowa, czyli tych feralnych golonek, to ok… 1400 zł. Tak więc, po raz kolejny zaangażowano aparat państwa w absurdalnej sprawie wydając znacznie większe pieniądze jakie pochłonął cały ten proces. Oczywiście pieniądze nas wszystkich.
– Wracając do Łaźni, co z załogą, będzie reorganizacja?
– Częściowo tak. Osoby, które zajmują się głównie promocją, już teraz wykonują inne zadania związane z działalnością merytoryczną i organizacją imprez. Nie ukrywam, że brakuje rąk do pracy. Niebawem ogłosimy nabór. Przed otwarciem Carbonarium, do sierpnia zamierzam zatrudnić 7 – 8 osób.
– Termin otwarcia nie jest zagrożony?
– Obecnie termin nie jest zagrożony. Zapraszamy serdecznie na 19 sierpnia, choć oczywiście wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Mam nadzieję, że nic poważnego już nas nie zaskoczy. Otwieramy pierwszy etap inwestycji. W przyszłości w Carbonarium pojawią się nowe elementy, ekspozycja będzie rozbudowywana, aby stale zwiększać atrakcyjność tego miejsca, co nie oznacza, że już teraz obiekt nie będzie imponujący. Mam nadzieję, że przyciągnie gości nie tylko z Jastrzębia-Zdroju, ale z okolicy, a nawet być może z zagranicy.
Najnowsze komentarze