Przedwyborcze jaskółki w miastach subregionu
Jesienią czekają nas wybory parlamentarne, a nieco później, wiosną 2024 wybory samorządowe. Przyszli kandydaci do jednych i drugich wyborów już zaczęli tworzyć swoje pomysły na kampanię, która ruszy oficjalnie wraz z ogłoszeniem oficjalnej daty głosowania. Opowiem jednak o kilku „znakach”, które już udało się zauważyć w miastach subregionu zachodniego woj. śląskiego.
W Jastrzębiu tym razem bez domysłów
Podczas gdy słynna kampania banerowa Łaźni Moszczenica z początku wyglądała na pomysł wyborczy tajemniczego kandydata, w przypadku banerów, które teraz swoim nazwiskiem firmuje przewodniczący rady miejskiej Piotr Szereda (PiS), nie trzeba się niczego domyślać. Banery z napisem „Czas na zmiany” i podpisem radnego są jasnym przekazem, że już niedługo zobaczymy go w roli tego, który owych zmian może dokonać.
Oprócz banerów obserwuję także inne, wydawać by się mogło nie do końca powiązane z wyborami w Jastrzęniu-Zdroju zjawiska. Jednym z nich jest fanpage na Facebooku Jastrzębie-Zdrój MEMY, który z dnia na dzień zyskuje sobie kolejne rzesze odbiorców. Co ma wspólnego z polityką, oprócz internetowej satyry? Być może nic, a być może wiele, bo jednym z głównych twórców memów jest Tomasz Maron (Konfederacja Korony Polskiej). Widzieliśmy już przecież spektakularne zmiany silnych fanpage’ów, które wypracowały dużą liczbę odbiorców, z publicznych na w zasadzie prywatne strony polityków. Nie trzeba daleko szukać, bo tak było niedawno w Rybniku, gdzie fanpage najliczniejszej populacyjnie dzielnicy Maroko – Nowiny zmienił się z dnia na dzień w fanpage radnego Radosława Knesza, który go prowadził. Dzięki temu zabiegowi udało się zyskać bardzo szerokie pole do osobistej reklamy.
Spokój, ale może pozorny?
W Żorach na razie spokojnie, choć widzę, że niektórzy działacze i samorządowcy uaktywnili się w mediach społecznościowych, co jest typowym przedwyborczym zjawiskiem. W przestrzeni publicznej na razie jednak spokojnie, bo ani nie widać banerów czy bilbordów, ani też nie ma walki o miejsce przy przecinaniu wstęg. Mówi się w mieście o kilku wybijających się już kandydatach na fotel prezydenta, ale na razie, jak widać, nie zdradzają oni wprost swoich aspiracji. A może to tylko cisza przed burzą?
Atmosfera gęstnieje
W Wodzisławiu Śląskim natomiast mam wrażenie, że z dnia na dzień, kiedy zbliżamy się do wyborów parlamentarnych, gęstnieje nam atmosfera. Przedstawiciele każdej ze stron lokalnej sceny politycznej szukają różnych sposobów, aby ośmieszyć lub uderzyć w adwersarza. Spektakle podczas sesji rady miejskiej stają się coraz ostrzejsze, czasem niesmaczne, a wisienką na waśniowym torcie stał się ostatni przetarg dla klubów sportowych, który niezwykle spolaryzował środowisko sportowe. Pomysłem, który jak sądzę, jest zalążkiem przedwyborczej dyskusji, jest zaproszenie prezydenta Kiecy na kawę… do własnego domu. Pomysł zdaniem niektórych nieco szalony, dla innych ciekawy, bo będący symbolem otwartości. Złośliwi twierdzą natomiast, że to kampania robiona od złej strony, bo biuro poselskie otwiera się zazwyczaj po wygranych wyborach. Samą inicjatywę uważam jednak za nową jakość, bo każda próba dialogu w Wodzisławiu jest cenna. Żeby tylko chciały rozmawiać wszystkie strony, a nie tylko jedna...
Walka na sumy
W Raciborzu z kolei mocno zarysowuje się walka pomiędzy poszczególnymi frakcjami do niedawna jeszcze Zjednoczonej Prawicy. Na dużych banerach przeczytamy o tym ile to pieniędzy dla mieszkańców załatwili tak minister Woś (Solidarna Polska), jak prezydent Polowy (Porozumienie, już poza Zjednoczoną Prawicą). W każdym przypadku widać jednak wyraźnie, że tymi zdobyczami nie chcą się z nikim dzielić, a powiedzenie, że „sukces ma wielu ojców” jakby przestało obowiązywać. Coraz częściej pojawia się w sferze publicznej minister Jabłoński (PiS), a także dochodzi do takich zjawisk, jak zmiana z kierowników w dyrektorów niektórych jednostek, co również może budzić przedwyborcze skojarzenia. To jednak materiał na osobną analizę.
W Rybniku się chwalą
W Rybniku zaś już od kilku miesięcy jeden z radnych realizuje kampanię bilbordową, co zdradza jego aspiracje w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Podobnie, jak minister Woś w Raciborzu, radny Szymura (PiS) w Rybniku informuje, ile pieniędzy udało (mu!) się pozyskać, wycinając na starcie wszystkich, którzy mogliby się też upomnieć o kawałek, a nawet większą część tego tortu. Niektórzy, podobnie jak w Żorach, uaktywnili swoją działalność w mediach społecznościowych, a także w przestrzeni publicznej. Wiceprezydent Masłowski (Polska 2050) z większą jakby częstotliwością informuje o swoich sukcesach na polu sportowym (udział m.in. w biegach), ekologicznym (sprzątanie świata i inne), a nawet prywatnych (zakończone sukcesem operacje oczu). Już nie tylko dokonania miasta, ale także osobista działalność Piotra Masłowskiego są warte podzielenia się nimi z opinią publiczną.
Podsumowując, nie pomylę się, jeśli powiem, że prekampanię mamy już w rozkwicie. Szczególnie w Jastrzębiu-Zdroju czy w Raciborzu. Twarze jej pionierów pewnie się opatrzą wyborcom, a za chwilę usłyszymy już nie o sukcesach, a o obietnicach. W polityce krajowej już przecież się pojawiły. Kiedy trafią na nasze podwórko, z twarzami lokalnych polityków, firmujących te przedwyborcze zapowiedzi?
Najnowsze komentarze