Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Pazerna chciwość (Z cyklu: Grzechy główne)

03.04.2018 00:00 sub

ks. Jan Szywalski przedstawia

„Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” – orzeka św. Paweł (1 Tym 6,7). Czy ma rację, tak stawiając sprawę? W Ewangelii jest wiele ostrzeżeń przed bogactwem, np. „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa niebieskiego” (Mk 10,23).

Prawo własności

Chęć posiadania leży w naturze człowieka, wiąże się bowiem z naturalnym pragnieniem, by zabezpieczyć swój byt, mieć zapasy, być niezależnym od innych. „To jest moje!” – krzyczy już małe dziecko. Potem, gdy dorośnie i założy rodzinę, będzie się czuło odpowiedzialne także za swych bliskich i będzie chciało im zapewnić dostatnie życie.

Chęć posiadania dóbr materialnych jednak często nie ma granic. Już nie wystarczy, że mam co mi potrzeba do życia, ale chcę więcej i więcej, choćby kosztem innych, choćby kosztem zdrowia, mieć aby mieć! Wreszcie posiadacz sam jest „posiadany”, usidlony swą chciwością.

Od umiaru do zachłanności prowadzą pewne stopnie:

• oszczędność, która jest na pewno pożyteczną cnotą, ale może przechodzić w

• pazerność, a stąd już niedaleko...

• do chciwości, o której mówi Pismo św., że jest bałwochwalstwem (Kol 3,5), bo upodabnia ludzi do czcicieli biblijnego złotego cielca.

Zło chciwości

„Mieć”, aby prowadzić dostatnie życie, było motorem postępu cywilizacyjnego ludzkości. Można powiedzieć, że podróże odkrywcze miały często za cel odkrycie nowych zasobów czy skarbów, by więcej mieć i lepiej żyć. Podobnie wynalazki.

Ale zachłanność była też przyczyną wielu wojen zaborczych, kolonialnego wyzysku czarnych przez białych. Krwawe rewolucje były prowadzone, by zabrać tym co dużo mieli: burżujom i kułakom, a kończyły się najczęściej ogólną biedą.

Chciwość prowadzi do złodziejstwa, rabunku, korupcji. Zawsze były osoby, które uważały, że można szybko stać się bogatym bez pracy. Jeden ze złodziejaszków streścił to krótko: „Trza mieć długie palce, szybkie nogi – potem jest pięć minut strachu i się ma!”.

Ubogi w duchu

Czy więc nie wolno być bogatym? Chrystus nie potępia bogacza z Ewangelii za posiadanie majętności, ale za to, że nie miał miłosierdzia dla ubogiego Łazarza, leżącego u bramy jego domostwa i że nie dał mu nawet okruszyn, które spadały z jego stołu.

Kluczem wydają się być słowa z kazania na Górze: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie” (Mt 5,3).

Być ubogim w duchu tzn. mieć, ale nie wiązać swego serca ze swym majątkiem. Owszem, mogę mieć pełną spiżarnię, odłożony spory grosz w banku, ale nie jestem uzależniony od tego, co posiadam. Jestem duchowo wolnym.

Bóg dał, Bóg wziął

Sięgam pamięcią daleko wstecz, do czasów mego dzieciństwa. W niedalekim sąsiedztwie mieszkała zasobna rodzina. Posiadała przed wojną piekarnię, nobliwą restaurację i spory kawałek pola. W 1945 r. nastała Polska Ludowa; nowa władza upaństwowiła cały ich majątek, a gospodarza – kapitalistę, milicja zaciągnęła na posterunek i, chcąc zmusić do podpisania aktu zrzeczenia, tak pobiła, że zmarł. Wdowa po nim, już posunięta w wieku, musiała zaakceptować to, że piekarnia stała się spółdzielnią, restauracja knajpą, a na podwórku i korytarzu kręcili się obcy ludzie. Umiała jednak powiedzieć jak biblijny Job: „Bóg dał, Bóg wziął, jak się Bogu spodobało, tak się stało, niech imię Jego będzie błogosławione”. Utrzymywała się skromnie z kawałka pola i sadu. Pomagała jej szwagierka. Nie widziałem goryczy, ni załamania.

I odwrotnie: można nic nie posiadając, być bogatym duchem, śnić dniem i nocą o wielkich pieniądzach, luksusowych samochodach, o bajkowym życiu – oczywiście bez pracy. Opowiadają o żebraku, który siedział codziennie przy drzwiach katedry Notre Dame w Paryżu i żebrał. Umarł z głodu i zimna, ale pod poduszką jego legowiska znaleziono spory worek z pieniędzmi oraz dzienniczek, w którym zapisywał użebrane pieniądze. Marzył o tym, by być milionerem, i niewiele mu do tej sumy brakowało, gdy zabrała go śmierć.

Alek G. był kiedyś moim uczniem religii. Jego bracia i siostry po ukończeniu szkół pracowali i zarabiali na życie. Alek był kombinatorem. Imponowali mu cwaniacy, którzy nic nie robiąc, dużo mieli. Żył na kredyt, pożyczał, nabierał. Najpierw nachodził matkę – była już wtedy wdową – potem także braci, a gdy odcięli się od niego, szukał innych naiwnych. Przychodził też na plebanię. Uzasadniał, że chce się żenić, już dostał mieszkanie lecz na kredyt, który musi, choć w części spłacać, byle wyjść z dołka. Narzeczona go jednak zostawiła, on zaś w bezsilnej złości, rozbił okna jakiegoś sklepu. Kolegium orzekło: albo zapłaci za szkody plus karę, albo pójdzie do więzienia. Znowu przyszedł po pomoc. Już nie mogłem, ani nie chciałem. Odsiedział. Po pewnym czasie przyszedł skruszony ze słowami: „nigdy tam nie wrócę”, ale tymczasem potrzebuję na nowy początek. Niedługo potem nastał czas, że możliwa była praca za granicą. Przedstawiano ją często jakby była darmowym źródłem pieniędzy. Straciłem Alka z oczu. Po kilku latach przyszła z płaczem jego matka zamówić jego pogrzeb. Wyskoczył z okna z mieszkania w bloku w Raciborzu. Śledztwa większego w tej sprawie nie było, ale ci, którzy go znali, domyślili się innej scenerii śmierci: Nadal bowiem żył z pożyczek, ale trafił na podobnych sobie cwaniaków. Pożyczali, ale „oddasz z procentami”. Prawdopodobnie przyszli owego feralnego wieczoru po swoje, on zaś nie mógł, albo nie chciał oddać, więc, by go nastraszyć wywiesili poza balkon, a on wyśliznął się z ich rąk. Pogrzeb był skromny, nikt prócz matki nie płakał, nikt też nie apelował, by dokładniej zbadać przyczynę jego smutnego końca. Kiedyś później przyszła matka z jednym z jego braci, by oddać mi, choć w części, co mu pożyczyłem. Byłem tym gestem szczerze wzruszony.

Hojność

Przeciwieństwem chciwości jest cnota hojności. Jałmużna jest jednym z podstawowych uczynków miłosierdzia.

Czy jednak darmowe rozdawnictwo jest mądre? Czy nie uczymy tym nieróbstwa, czy pijaństwa? Zapewne lepiej jest „dać wędkę zamiast ryby”, a więc zamiast jałmużny dać pracę, nawet zlecić, by datek był odrobiony.

Wszelkie jednak próby równego podziału dóbr materialnych kończyły się na ogól jeszcze większą niesprawiedliwością. Komunizm miał zasadę „każdemu według potrzeb”, ale doprowadził do powszechnej biedy. Rewolucje, zarówno francuska, jak i październikowa, były bardzo krwawe, sprowadziły ogromne cierpienia i zniszczenia, a na końcu wyłoniła się nowa uprzywilejowana kasta.

Umiar

Jest w Piśmie św. Starego Testamentu mądre zdanie: „Nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty, nie stal się niewierny i nie rzekł: «A któż jest Panem?» lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać”. (Prz 30,9)

Podobnie mówi św. Paweł: „Mając żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni! A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie” (1 Tym 6,8–9).

Rybak i turysta

Rybak wróciwszy z połowów siadł na brzegu i patrzył na dalekie morze. Wtedy zagadnął go wścibski turysta: – Dlaczego nie weźmiesz kredytów? Wtedy można by kupić motor i połów byłby dwa razy większy. To przyniosłoby pieniądze na skuter i drugiego człowieka. Połów dwa razy dziennie – to zarobek poczwórny. Potem byłyby następne kutry, załoga, stoisko na targu, rybna restauracja, fabryka konserw – turysta mówił jak w ekstazie.

– A potem? Przerwał rybak.

– Potem nie potrzebujesz w ogóle nic robić, będziesz siedział cały dzień i szczęśliwie kontemplował morze.

– To robię przecież już teraz, tylko tyś przeszkodził – odpowiedział rybak.

(Przypiski – K. Wójtowicz)

  • Numer: 14 (907)
  • Data wydania: 03.04.18
Czytaj e-gazetę