Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Nie nadajesz się na ucznia, wrócisz do przedszkola

11.02.2014 00:00 red

Rodzice sześciolatków, którzy we wrześniu poślą je do szkoły, do końca grudnia będą mogli wystąpić o cofnięcie dziecka do zerówki. Taki pomysł autorstwa posłów PO znalazł się w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty. – To nieprzemyślane, nierealne i absurdalne. To uczenie rodzica braku odpowiedzialności. Podjąłem decyzję o posłaniu dziecka do szkoły, to muszę teraz pracować nad tym, a nie potem stwierdzać, że szkoła mi na razie nie pasuje i poślę do niej dziecko za rok. A dla samego malucha to emocjonalna szarpanina. Chodziło do szkoły, teraz wraca do przedszkola. Czyli myśli, że się nie nadaje - pierwsza porażka życiowa – mówią nauczyciele i samorządowcy.

REGION Wedle projektu rodzice będą mogli wnioskować o odroczenie spełniania obowiązku szkolnego przez dziecko, nawet wtedy, gdy rozpocznie ono już naukę w I klasie szkoły podstawowej. Do tej pory rodzice opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej, dotyczącą odroczenia dziecka mogli składać do dyrektora szkoły przed rozpoczęciem roku szkolnego. Teraz mieliby czas do 31 grudnia.

Suchej nitki

Nauczyciele i samorządowcy komentując pomysł nie pozostawiają na nim suchej nitki.  - Oczywiście akceptuję wolę rodziców, bo ona jest najważniejsza. Ale gdyby coś takiego wprowadzić pojawiłoby się bardzo wiele problemów – mówi Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia. - Dlatego wydaje mi się to zupełnie nierealne.

Wedle nowego pomysłu dziecko miałoby możliwość powrotu do zerówki. W nowym systemie nie ma czegoś takiego jak zerówka, w związku z czym musiałoby wrócić do przedszkola. - Rekrutacja do przedszkoli odbywa się u nas do 15 marca. Będziemy mieli ustaloną liczbę grup. Jeżeli w mieście skala takich powrotów byłaby duża, a przecież na miejsca tych dzieci, które poszłyby do podstawówki przyjmiemy nowe dzieci do przedszkola, to co stanie się z tymi dziećmi w przedszkolu? Utracą z automatu miejsce? – pyta prezydent Kieca. - Będziemy nagle musieli tworzyć dodatkowe grupy, których nie ma w arkuszach organizacyjnych? Ilość grup zatwierdzam do 30 maja.

Kolejny aspekt – klasy mają liczyć nie więcej niż 25 dzieci. - Załóżmy, że w którejś z mniejszych szkół będę miał 28 dzieci do pierwszej klasy, no to tworzę dwie klasy, a za 3 miesiące trójka, czwórka dzieci wraca do przedszkola. Liczba dzieci w szkole spada poniżej 25, to co likwiduję jedną klasę i zwalniam nauczyciela?

A co z dotacją przedszkolną i subwencją oświatową. Do tzw. SIO – Systemu Informacji Oświatowej, samorząd podaje stan dzieci na 30 września i potem jest on korygowany w kwietniu. Na tej podstawie wyliczana jest wielkość dotacji i subwencji. To co będzie jeśli w październiku czy listopadzie zmieni się liczba dzieci w szkole i przedszkolu. Trzeba będzie zwracać subwencję oświatową?

Wielki pasztet

- Gdzie w tym pomyśle jest spojrzenie na dziecko? - zastanawia  się prezydent Kieca. - Wysyła się je do I klasy, jest z kolegami miesiąc, czy dwa, potem rodzic decyduje, że dziecko wraca do przedszkola i jak to dziecko ma się czuć? Proponowanych zmian nie mogę określić inaczej jak jeden wielki pasztet. Tylko dlaczego mają go jeść samorządy?

Podobnie wypowiada się burmistrz Rydułtów Kornelia Newy: - Mamy określoną ilość grup przedszkolnych, limit w grupie wynosi 25 dzieci. I zawsze do pełnego limitu przyjmujemy dzieci, tak żeby we wrześniu startowały wszystkie przedszkola z pełną obsadą. Jeśli będziemy mieli pełne grupy, to gdzie mamy dać te powracające dzieci? Nie możemy zostawiać rezerwy. Rodzice mogą wysłać do przedszkola dzieci mające 2,6 roku, a my jak najpełniej chcemy „obsłużyć” rodziców, więc nie możemy sobie zostawiać w każdym przedszkolu luzu, tylko po to, że może się ktoś wróci.

Rzecz jest zupełnie niezrozumiała i nie przemyślana „u góry” – dodaje pani burmistrz.

Gdzie odpowiedzialność?

Podobno pomysł był szeroko konsultowany społecznie. Ale ani samorządowcy, ani pedagodzy, z którymi rozmawialiśmy o konsultacjach nie słyszeli. -  Jako dyrektor wypełniałam ankietę MEN-u na temat przygotowania szkoły do przyjęcia 6-latków, ale nie było tam żadnej informacji związanej z możliwością powrotu 6-latków ze szkół do przedszkoli – mówi Danuta Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w Wodzisławiu.

Pani dyrektor o pomyśle „powrotu” 6-latków ze szkół do przedszkoli mówi stanowczo: - W ogóle czegoś takiego nie widzę. Ktoś, kto to wymyślił chyba nie zna się na organizacji pracy placówek oświatowych, zarówno przedszkoli, jak i szkół. Gdyby się pokusił i zapoznał z tym, jak to wygląda, wiedziałby, że w przedszkolu grupa ma 25 osób i nie można przyjąć ani jednego dziecka więcej., Kiedy 6-latek idzie do szkoły, to na jego miejsce przyjmuje się młodsze dzieci, grupy są więc maksymalnie wypełnione. A co będzie z tymi wracającymi 6-latkami? Nowy oddział dla np. jednego dziecka?

Dyrektor Paszylka zwraca uwagę, że nowy pomysł to uczenie rodzica braku odpowiedzialności. - Podjąłem decyzję o posłaniu dziecka do szkoły, to muszę teraz pracować nad tym, a nie potem stwierdzać, że szkoła mi na razie nie pasuje i poślę do niej dziecko za rok.

A dla samego malucha to emocjonalna szarpanina. Chodziło do szkoły, teraz wraca do przedszkola. Czyli myśli, że się nie nadaje - pierwsza porażka życiowa.

Jednak nie jesteś mądry

Mirosława Kuźnik, dyrektor przedszkola nr 1 w Wodzisławiu nowy projekt nazywa wirtualnym. - Pomysł ma na celu uspokojenie rodziców, że jeśli dziecko nie odnajdzie się w szkole, to można zmienić decyzję i cofnąć je do przedszkola. Ale to pomysł wirtualny, bo praktycznie będzie to bardzo trudne do zrealizowania. By temu sprostać, musielibyśmy w przedszkolach trzymać wakaty dla dzieci, by miały gdzie wrócić. Powiedzmy, że w listopadzie troje rodziców przyjdzie do mnie z dzieckiem, bo chcą by wróciło do przedszkola. Ale ja powiem przepraszam, to dziecko wyszło ode mnie, ale ja go teraz nie przyjmę, bo nie mam miejsc.

Dyrektor Kuźnik także patrzy na psychologiczny aspekt ewentualnych powrotów dzieci do przedszkola. – Tłumaczymy dziecku,  że jest już duże, na tyle mądre, że idzie do szkoły. A potem co mu powiemy: jednak nie jesteś taki mądry, bo wracasz do przedszkola?

Trudno dziś prorokować jak do sprawy podejdą rodzice. Dyrektor Mirosława Kuźnik rozmawiała z niektórymi o nowym pomyśle. – Trafiłam na mądrych rodziców, bo usłyszałam od nich, że taki pomysł jest bezsensowny, że dla dziecka byłaby to porażka i nie skorzystaliby z tego prawa, tylko staraliby się dziecku pomóc w szkole poprzez dodatkowe zajęcia, czy pracę indywidualną.

(abs)



Obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich wprowadzono w 2009 r. Początkowo wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r., zaś w latach 2009-2011 o podjęciu nauki mogli decydować rodzice. Sejm przesunął ten termin o dwa lata, do 1 września 2014 r. by dać samorządom dodatkowy czas na przygotowanie szkół. W ubiegłym roku Sejm zdecydował, że w 2014 r. obowiązkiem szkolnym objęte zostaną sześciolatki z pierwszej połowy 2008 r. Pozostałe dzieci z tego rocznika rozpoczną naukę w 2015 r.


Granat dla gmin

- Nie podoba mi się ten pomysł, ale w naszej, gminnej skali to nie będzie stanowiło problemu, bo takie sprawy, jeśli w ogóle się pojawią, będą jednostkowe – mówi wójt Marklowic Tadeusz Chrószcz.

Wójt Mszany Mirosław Szymanek nowy pomysł oświatowy nazywa zachwianiem całej dotychczasowej procedury. - Przepisy powinny być jasne i czytelne, a ten powoduje dezorganizację pracy placówek oświatowych i samorządowych – zauważa. -  To absurd. Po raz kolejny samorządy są stawiane w trudnej sytuacji i nie mają nic do gadania. To wsadzanie kolejnego granatu.

  • Numer: 6 (691)
  • Data wydania: 11.02.14