Z gęsi i miotłę zrobią
Sweter i rajstopy nadawały się tylko do prania, bo całe były z piór, podobnie jak moje włosy. Z torebki pióra wytrzepywałam jeszcze przez kilka dni. Herbatę z kołaczem, który był przepyszny, zjadłam również z puchową posypką. Gdzie byłam? Oczywiście na szkubaniu!
O umrzytych i chorobach my już godały - zapowiedziały mi panie, kiedy przyjechałam na szkubanie. To była ich trzecia godzina szkubania, a końca nie było widać. Robota wrała w rękach, a pierze aż furczało.
Komu się to teraz jeszcze chce szkubać? - usłyszałam niegdyś rozmowę wnuczki ze starką, kiedy ta wspominała dawne szkubania. Przeca w kożdym sklepie tera kołdry idzie kupić.
Może i mało komu, ale „Familiji” na pewno. To już szósty raz panie z zespołu spotkały się, by posłużyć pomocą swoim koleżankom. Tym razem Janinie Tlołce, która na kołdrę przeznaczyła dziewięć gęsi. To gospodyni pełną gębą - mówi o niej Urszula Santarius. Już niestety sama wychowuje dzieci, ma dwie krowy, indyki, gęsi. I jeszcze ma czas chodzić na próby zespołu.
We wsi praje w kożdej chałupie szkubało sie downiyj piyrze i trza było tak obsztelować termin tej roboty, coby jednego dnia na tej samej ulicy nie szkubali w dwóch chałupach - tłumaczy w swych książkach Marek Szołtysek.
To zaprogramowanie związane było z tradycyjną pomocą sąsiedzką. Wszystko to odbywało się na zasadzie „wrócki”. Dzisiaj ty pomagasz mnie, jutro ja pomagam tobie. Kobiety spotykały się zwykle w pięcio, sześcioosobowej grupie, ale były i większe, szkubały pierze, czyli odrywały miękką część pióra od twardej, czyli kłącza. No i oczywiście klachały. Szkubaczki łosprawiały co sie we wsi dzieje, kaj kiery na zolyty łazi, kiery chłop za fest gorzołka pije. Rzykały, godały o utopkach, strzigach, wspólnie śpiewały. Wiele naszych pięknych ludowych śpiewek przetrwało w ten sposób do dziś.
Szkubało się na pierzyny, a te dawniej musiały być bardzo grube bo w sypialni przez zimę się nie grzało. Najczęściej szkubki trwały dwa albo trzi dni. Zwykle odbywały się na przełomie listopada i grudnia lub w lutym i marcu, czyli wtedy kiedy prac w polu mało. Zysk gospodyni polegał na tym, że robotę z którą było dużo marasu, wykonywano w krótkim czasie. Za szkubanie nie płaciło się pieniędzmi, tylko należało zrobić poczęstunek.
Ostatnie szkubki kończyły się fyjderbalem. Gospodyni piekła kreple, rzadziej kołocz, na zakończenie przychodzili też mężczyźni, żeby się wspólnie zabawić, w piyrzi nadmuchać i mazaczki zrobić.
Helena Kudla z Krzyżkowic chciała niegdyś zwyczaj szkubanio odgrzebać i parę chętnych kobiet znalazła. Sfinyłach tepich, rozciągłach stół i czekałach. Jak już zaczły szubać jedna z nich chciała bych włączyła telewizor, druga bym przełączyła na konkurs, trzecia na serial. Zawsze było coś ważniejszego w telewizorze od sąsiedzkich rozmów. Pomyślałach kaj te czasy, jak my dzieci siedzieli cicho - jak mysz pod mietłą i słuchali z otwartymi gymbami jak piyknie opowiadały przi szkubaniu nasze starki - wspomina Helena Kudla.
Pięknie opowiadały też panie z „Familiji”, zwłaszcza o obrzędowym roku kalendarzowym. Na szkubaniu nie tylko pierzyny, czy kołdry się robi. Z gęsich piór można też zrobić pędzelek do smarowania kołocza, co zwie się tu mazaczką, a z gęsich skrzydeł miotełkę czyli smiatek. Takim smiatkiem najlepiej wymiata się między kaloryferami, czyli tam gdzie niczym innym nie można dojść - tłumaczyły panie.
Dyktowały też sobie przepis na zupę czerninę i gęsie nóżki z zawijanymi jelitami. Jak tradycja każe - każda z pań poczęstowana została też kołoczem z jabkami i swojskim syrym od pani Janki.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska
Komu się to teraz jeszcze chce szkubać? - usłyszałam niegdyś rozmowę wnuczki ze starką, kiedy ta wspominała dawne szkubania. Przeca w kożdym sklepie tera kołdry idzie kupić.
Może i mało komu, ale „Familiji” na pewno. To już szósty raz panie z zespołu spotkały się, by posłużyć pomocą swoim koleżankom. Tym razem Janinie Tlołce, która na kołdrę przeznaczyła dziewięć gęsi. To gospodyni pełną gębą - mówi o niej Urszula Santarius. Już niestety sama wychowuje dzieci, ma dwie krowy, indyki, gęsi. I jeszcze ma czas chodzić na próby zespołu.
We wsi praje w kożdej chałupie szkubało sie downiyj piyrze i trza było tak obsztelować termin tej roboty, coby jednego dnia na tej samej ulicy nie szkubali w dwóch chałupach - tłumaczy w swych książkach Marek Szołtysek.
To zaprogramowanie związane było z tradycyjną pomocą sąsiedzką. Wszystko to odbywało się na zasadzie „wrócki”. Dzisiaj ty pomagasz mnie, jutro ja pomagam tobie. Kobiety spotykały się zwykle w pięcio, sześcioosobowej grupie, ale były i większe, szkubały pierze, czyli odrywały miękką część pióra od twardej, czyli kłącza. No i oczywiście klachały. Szkubaczki łosprawiały co sie we wsi dzieje, kaj kiery na zolyty łazi, kiery chłop za fest gorzołka pije. Rzykały, godały o utopkach, strzigach, wspólnie śpiewały. Wiele naszych pięknych ludowych śpiewek przetrwało w ten sposób do dziś.
Szkubało się na pierzyny, a te dawniej musiały być bardzo grube bo w sypialni przez zimę się nie grzało. Najczęściej szkubki trwały dwa albo trzi dni. Zwykle odbywały się na przełomie listopada i grudnia lub w lutym i marcu, czyli wtedy kiedy prac w polu mało. Zysk gospodyni polegał na tym, że robotę z którą było dużo marasu, wykonywano w krótkim czasie. Za szkubanie nie płaciło się pieniędzmi, tylko należało zrobić poczęstunek.
Ostatnie szkubki kończyły się fyjderbalem. Gospodyni piekła kreple, rzadziej kołocz, na zakończenie przychodzili też mężczyźni, żeby się wspólnie zabawić, w piyrzi nadmuchać i mazaczki zrobić.
Helena Kudla z Krzyżkowic chciała niegdyś zwyczaj szkubanio odgrzebać i parę chętnych kobiet znalazła. Sfinyłach tepich, rozciągłach stół i czekałach. Jak już zaczły szubać jedna z nich chciała bych włączyła telewizor, druga bym przełączyła na konkurs, trzecia na serial. Zawsze było coś ważniejszego w telewizorze od sąsiedzkich rozmów. Pomyślałach kaj te czasy, jak my dzieci siedzieli cicho - jak mysz pod mietłą i słuchali z otwartymi gymbami jak piyknie opowiadały przi szkubaniu nasze starki - wspomina Helena Kudla.
Pięknie opowiadały też panie z „Familiji”, zwłaszcza o obrzędowym roku kalendarzowym. Na szkubaniu nie tylko pierzyny, czy kołdry się robi. Z gęsich piór można też zrobić pędzelek do smarowania kołocza, co zwie się tu mazaczką, a z gęsich skrzydeł miotełkę czyli smiatek. Takim smiatkiem najlepiej wymiata się między kaloryferami, czyli tam gdzie niczym innym nie można dojść - tłumaczyły panie.
Dyktowały też sobie przepis na zupę czerninę i gęsie nóżki z zawijanymi jelitami. Jak tradycja każe - każda z pań poczęstowana została też kołoczem z jabkami i swojskim syrym od pani Janki.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska
Najnowsze komentarze