Wtorek, 21 maja 2024

imieniny: Kryspina, Wiktora, Jana

RSS

Bitwa w campingach

21.08.2002 00:00
Po raz dziewiąty członkowie Polskiego Związku Niewidomych z Wodzisławia zorganizowali rajd rowerowy. Padł rekord dotychczasowych wypraw, piątego dnia cykliści pokonali osiemdziesiąt kilometrów.

Trzydziestoosobowa grupa wyjechała tym razem do Konopisk, miejscowości położonej 17 km od Częstochowy. Wśród nich było również sześciu miłośników dwóch kółek z Mikołowa. Choć pierwszy dzień miał charakter organizacyjny, to był również czas na zwiedzanie najbliższej okolicy. Każdy z uczestników otrzymał „dumlówkę rajdówkę”, czapkę nazwaną tak przez uczestników na cześć jednego ze sponsorów rajdu. Pierwsza trasa liczyła prawie pięćdziesiąt kilometrów i wiodła do Leśniewa. Tutaj główną atrakcją była pustelnia oraz kaplica św. Ducha. Codziennie rowerzyści pokonywali kilkadziesiąt kilometrów. Wyjątek stanowił czwarty dzień wyprawy, kiedy to wszyscy udali się autobusem na Jasną Górę. Tam, dzięki operatywności ks. Jana Myśliwca, opiekuna niewidomych i inicjatora rajdów, przedostali się oni za kratę prezbiterium i z kilku metrów obserwowali odsłonięcie cudownego obrazu. W Częstochowie spotkali się również z członkami miejscowej Delegatury PZN Okręgu Śląskiego, co było wspaniałą okazją do wymiany doświadczeń i wspólnej zabawy.

Następny dzień był szczególny, bo rekordowy. Z Konopisk do Kłobucka rowerzyści, na swoich tandemach, pokonali osiemdziesiąt kilometrów i co warte podkreślenia, najmłodszy z nich ma szesnaście, a najstarszy ponad sześćdziesiąt lat. Tam zwiedzili zabytkowy kościół i spotkali się z miejscowym starostą. Ze względu na to, że nie był to rajd objazdowy, wszyscy jego uczestnicy zakwaterowani byli w dwóch campingach. Nawet tutaj nie próżnowali organizując szereg zabaw, w ramach turnieju „Camping bitwa”, nazwanego tak na wzór znanego z telewizji TVN reality show. Uczestników rajdu podzieliliśmy na dwie drużyny, które codziennie ze sobą rywalizowały. Musieli oni np. wymyślić rytmiczną piosenkę na temat rajdu oraz hasło reklamowe campingu, a także z wyrazu „rajd” ułożyć kolejne cztery słowa kojarzące się właśnie z wyprawą rowerową. W finale drużyny odpowiadały na szczegółowe pytania jury, mierzyły długość poręczy za pomocą brajlowskiej metrówki, a także uczestniczyły w pokazie mody - mówi Jacek Miłota, kierownik Świetlicy Terapii Zajęciowej i Szkolenia Niewidomych w Wodzisławiu. Ostatni dzień to nie tylko przygotowania do wyjazdu, ale także czas na poznanie kolejnego miasta - był nim Koszęcin. Tutaj zorganizowano uroczysty obiad, po którym wszyscy udali się na zamek. Część jego pomieszczeń to magazyny i sale prób

Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Mówiąc o historii zamku, przewodnik wspominał o tutejszym władcy. Według legendy był on poganinem, a na wieść o tym, że jego córka przyjęła chrzest, zamurował ją w jednej z komnat - opowiada J. Miłota. To było ostatnie miejsce, do którego dotarli wodzisławscy cykliści. Za każdym razem rowerzystom towarzyszyła grupa osób czuwająca nad ich bezpieczeństwem. Atmosfera wyprawy udzieliła się również kierowcy autobusu, który rajd zabezpieczał. W rozmowie z nami nieustannie powtarzał: Tego nie można opowiedzieć. To trzeba przeżyć.

Rafał Jabłoński

  • Numer: 34 (154)
  • Data wydania: 21.08.02