W końcu runęła
„Na szczęście w tym momencie na placu przed szkołą nie bawiły się dzieci i uniknęliśmy tragedii” - mówią mieszkańcy pobliskich budynków. Sprawa drzew znajdujących się w tym miejscu bulwersuje ich od dwóch lat. Obawiają się oni nie tylko o bezpieczeństwo najmłodszych, ale i swoje - szczególnie podczas wichur i nawałnic.
„Wówczas gałęzie drzew wpadają na nasze balkony, a my wraz z dziećmi przechodzimy do pokoi znajdujących się po drugiej stronie bloku. Topole niesamowicie się chwieją, co budzi nasz strach. Ponadto całkowicie przysłaniają nam światło dzienne” - mówi Rafał Cegiełka. O szczegółach całej sprawy oraz stanowisku władz miasta napiszemy w następnym numerze naszej gazety.
(raj)
Najnowsze komentarze