Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Dotyk nadziei

05.06.2002 00:00
Clive Harris, Brytyjczyk, od kilku lat odwiedza miasta naszego powiatu. Dla jednych uzdrowiciel i cudotwórca dla innych człowiek wykorzystujący bezradność i desperację ludzi chorych. W zaproszeniu na swoje spotkania pisze, że usunięcie guza nowotworowego, względnie zamienienie jego postaci ze złośliwej na łagodną, czy przywrócenie chorym narządom doskonałego funkcjonowania, zabiera mu 10 sekund (!), a leczenie jest całkowicie bezpłatne. Jak się okazuje nie całkiem, bowiem na każdym ze spotkań zbiera dobrowolną ofiarę, a że ludzie są dla niego hojni, robi na tym niezły interes.

Z ustawionego na krześle radiomagnetofonu słychać muzykę Joan Baez’a. Na stoliku, oprócz pokrojonych jabłek i pomarańczy - przysmaki uzdrowiciela, stoi wielki pojemnik na dobrowolne datki, a przed nim sam Clive Harris. Przez kilka sekund (nie zawsze dziesięć) dotyka on każdego z pacjentów we wskazane przez niego miejsca ciała. Mimo wczesnej pory (godz. 7.30) w Miejskim Ośrodku Kultury w Wodzisławiu zgromadziło się kilkadziesiąt osób, czekających na swoją kolej, a przede wszystkim na cud, który w myśl zapewnień organizatorów spotkania, Fundację Clive’a Harrisa z Poznania, nastąpi już niebawem, nawet za 10 sekund. Niestety mimo usilnych starań i kilkudziesięciu rozmów z zebranymi na spotkaniu osobami nie znaleźliśmy nikogo, kto rzeczywiście doznał uzdrawiającej mocy i potwierdził ją robiąc odpowiednie badania. Podchodzę sceptycznie do tego typu praktyk i obietnic, jednak w mojej sytuacji muszę chwytać się wszystkiego, co daje mi jakąkolwiek nadzieję. Przyszłam tu, ponieważ mam nowotwora złośliwego - mówi pani Otylia. Ludzi podobnych do niej jest wielu. Po pierwsze dlatego, że medycyna jest pomocna jedynie do pewnego stopnia, a jeśli już, to zaufanie do lekarzy jest w Polsce mocno zachwiane. Na spotkaniu z Harrisem jestem drugi raz. Na razie mi to nic nie pomogło, ale mam nadzieję, że ta chwila nadejdzie niebawem. Oczywiście chodzę również do lekarza, ale co z tego, skoro wydaję dużo pieniędzy na lekarstwa, a efektów nie widać - twierdzi jedna z kobiet chora na reumatyzm. W podobnym tonie wypowiadają się niemal wszystkie zgromadzone na sali osoby. Są wdzięczni, że właśnie tutaj organizowane są spotkania z uzdrowicielem, i to nawet bardzo, bowiem żaden z nich nie przeszedł obojętnie obok puszki i napisem „ofiara” i wrzucił do niej co najmniej 10 zł. Działalność Clive’a Harrisa oraz innych uzdrowicieli i bioenergoterapeutów, to z pewnością niezwykłe zjawisko, ale przede wszystkim z punktu widzenia społecznego. Mimo tego, że efektem leczenia jest najczęściej chwilowa poprawa samopoczucia, spowodowana działaniem psychologicznym, a nie medycznym, to garną się do nich rzesze ludzi. Oczywiście jako redakcja chcemy pozostać obiektywni, dlatego też zwracamy się do wszystkich, którzy potwierdzili swoje uzdrowienie wynikami odpowiednich badań, o kontakt z nami, a z pewnością o tym napiszemy.

(raj)

  • Numer: 23 (143)
  • Data wydania: 05.06.02