Gorycz w słodkim biznesie
- Dlaczego plantatorzy buraków cukrowych ze Śląska popierają inwestycję koncernu Saint Louis Sucre w akcje Śląskiej Spółki Cukrowej?
- Śląska Spółka Cukrowa S.A. kontroluje 17 proc. krajowego rynku cukru. Dla Francuzów, a właściwie Niemców, bo Saint Louis Sucre w całości kontroluje niemiecki Südzucker, to łakomy kąsek. Śląskim plantatorom jest należny określony limit produkcji cukru i żeby go nie stracić mariaż z Saint Louis Sucre jest dla Śląska korzystny.
- Znaczy to, że interesy śląskich plantatorów w tworzonym koncernie Polski Cukier są zagrożone?
- Niestety tak. Za jego utworzeniem lobbuje region lubelski, który wie, że przejmie w ten sposób należny Śląskowi limit produkcji cukru.
- W jaki sposób?
- Wiadomo, że w Polsce jest za dużo cukrowni. Jeśli Śląską Spółkę Cukrową przejmą Francuzi, wówczas i tak czekają ich spore nakłady na restrukturyzację. Na pewno nie ostaną się wszystkie cukrownie. Niektóre zostaną zamknięte, pozostałe zostaną wykorzystane na inne cele, na przykład na obsługę dużych zakładów. Tylko takie bowiem mają szansę na utrzymanie się na rynku. Kilka dużych śląskich cukrowni, które pozostaną będzie jednak odbierało buraki od tutejszych plantatorów. Tu jest pies pogrzebany. Docelowo Saint Louis Sucre chce, by na Śląsku uprawiano ok. 2,0 mln ton buraków i produkowano ok. 300 tys. ton cukru. Taki limit będzie się po prostu należał naszemu regionowi, a Francuzi liczą, że zrobią na tym interes...
- A Polski Cukier nie ma na Śląsku interesu?
- Nie. Nasze cukrownie mają od 120 do 180 lat i małe moce przerobowe. Na przykład cukrownia Krasnystaw przerabia na dobę tyle, co Racibórz, Baborów i Polska Cerekiew. Można być pewnym, że Polski Cukier zainwestuje w duże wschodnie zakłady, a nie w nasze. Nie uratuje nas nawet to, że osiągamy dwukrotnie większe plony. Z biegiem czasu na wschodzie również nastąpi poprawa w tym zakresie. To kwestia zastosowania nowoczesnych metod uprawy. Na Śląsku pozostaną najwyżej dwie duże cukrownie i tyle. Nie wykorzystają limitu, który przejdzie do innych zakładów. Razem z nim pozbędziemy się udziału w rynku cukru. Naszym rolnikom nie będzie się opłacało uprawiać buraków, bo koszty ich przewozu podwyższą cenę, której nikt im nie zapłaci.
- Jednym słowem: zamieszanie wokół koncernu Polski Cukier i prywatyzacji Śląskiej Spółki Cukrowej to gra interesów różnych regionów?
- Dokładnie tak. Lobby lubelskie chce się nakarmić naszym limitem produkcji. Francuzom zależy na przejęciu udziału w rynku i utrzymają go tylko wówczas, gdy zainwestują tu na Śląsku. Dyskutowałbym również, czy Polski Cukier znajdzie pieniądze na restrukturyzację. Saint Louis Sucre je ma, a ogólnokrajowy koncern przejmie i tak mocno zadłużone, bankrutujące cukrownie. Będzie problem z ich zadłużeniem, a co dopiero inwestycjami.
- Jaka jest więc przyszłość przed polskim przemysłem cukrowniczym?
- Nie ma prostych odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo tylko, że do 2006 r. burak cukrowy będzie pod szczególną ochroną celną Unii Europejskiej. Potem, mówiąc bardzo lapidarnie, będzie konkurował z trzciną cukrową. Produkowany z niej cukier jest dużo tańszy. W całej Europie pozostaną duże zakłady przerabiające buraki po niskich kosztach. To jednak inwestycje warte w przypadku jednej tylko fabryki około 300 mln euro. Widać więc, że potrzeba dużych pieniędzy i szybkich działań, bo nie może dłużej być tak, że polskie cukrownie działają z założenia na stratach.
- A co czeka cukrownię w Raciborzu?
- W ciągu 5-8 lat jej byt jest niezagrożony. Potem prawdopodobnie przestanie istnieć, a rolnicy będą wozić buraki do dużo większych i rentowniejszych zakładów. Wynika to z faktu, że raciborski zakład jest położony w centrum miasta. Trudno sobie wyobrazić jego rozbudowę i tabuny ciężkich wozów przewalających się z burakami przez śródmieście. To jednak tylko ta zła strona medalu. Rzecz jasna Saint Louis Sucre nie powiesi kłódki na majątku, który tu kupi. Potrzebny będzie zakład, który obsłuży inne cukrownie w sensie technicznym. Potrzebne będą magazyny i centrum dystrybucyjne, a to w Raciborzu, mającym strategiczny węzeł kolejowy, ma jak najbardziej sens. Można też rozwinąć produkcję w wytwórnię aparatury cukrowniczej i uruchomić wytwórnię kwasu cytrynowego. To już kiedyś w Raciborzu funkcjonowało i myślę, że jest realna szansa na reaktywowanie tej działalności.
- Kiedy cokolwiek będzie wiadomo?
- Trudno powiedzieć. Francuzi nie podejmują żadnych kroków, bo jeszcze nie przejęli i nie wiadomo, czy przejmą Śląską Spółkę Cukrową. Potem, zakładając, że im się to uda, przystąpią do opracowania strategii. W przypadku zakładu w Raciborzu będą konsultować swoje kroki z władzami miasta i miejscowym biznesem. Taki mają styl działania. Oczekują na propozycje i szukają poparcia dla realizacji swoich.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze