Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Elektryczne autobusy, kary na Staszica i staniki w parku. Notes prezydenta Wojciechowicza na wizycie w SP4 zapisany po brzegi

19.11.2024 00:00 red

Z jednej strony radość na ulicy Odrzańskiej, że włodarz nie buduje im w sąsiedztwie parkingu piętrowego. Z drugiej strony smutek, że podwórko w rejonie Solnej wygląda jak z Trzeciego Świata. Nie lepiej prezentuje się ulica Czekoladowa pod oknami magistratu. – Zaczekajcie z pretensjami do następnego spotkania za rok. Jestem w urzędzie dopiero 6 miesięcy – mówił raciborzanom w Szkole Podstawowej nr 4 prezydent Raciborza Jacek Wojciechowicz.

Kiedy prezydent Wojciechowicz dowiedział się, że jego spotkanie z mieszkańcami odbywa się w szkole „czwórce”, chciał się udać do budynku przy ul. Wojska Polskiego. – Tu, gdzie się znajdujemy była dwunastka i ja się w niej uczyłem. Wtedy była to najlepsza podstawówka w mieście, kierowana przez panią dyrektor Świerkot – powiedział na początku swojej wizyty u mieszkańców śródmieścia włodarz Raciborza. Przypomniał sobie przy tej okazji, że wpierw skierowano go jako pierwszoklasistę do nieistniejącej już SP11, a następnie do budynku Studium Nauczycielskiego (dzisiejsza ANS).

Wojciechowicz prowadzi spotkania w dzielnicach w innej formule niż jego poprzednik – Dariusz Polowy. Tamten zaczynał wizytę od omówienia spraw ogólnomiejskich, a później wyliczał co udało się i nie udało się zrobić w ciągu roku. Obecny prezydent nie ma jeszcze żadnych dokonań – rządzi od maja, właśnie szykuje swój autorski budżet 2024.

Dantejskie sceny w dawnym parku kolejowym

Jako pierwsza głos zabrała znana raciborska polonistka m.in. z liceum Kasprowicza, ale i z SP12 – Halina Kwiecień. Przedstawiła się jako specjalistka od poetyki stosowanej, absolwentka studiów z zakresu teatrologii, a dziś przede wszystkim aktywna działaczka środowiska emerytów w Raciborzu, radna Rady Seniorów.

Poruszyła temat ekscesów w parku im. Franciszka Stala. Jej zdaniem park stał się siedliskiem sodomy i gomory. Już po godzinie 18-tej mają tam miejsce – jak określiła – dantejskie sceny. – Panie nawet z psem tam nie wejdą, bo tak się boją. Ja już to zgłaszałam. Tam jest ciemno, tylko jedna lampa w środku świeci, a to przynajmniej o jedną za mało. – Zjawiają się tam „watahy młodzieży ukraińskiej”. A po takiej ich wizycie to wszystko może pan prezydent znaleźć w tym parku, a na pewno majtki, czy staniki. Panie, które tam rano idą, to podnoszą je z ziemi i wieszają na ławkach – opowiedziała prezydentowi pani Halina.

Postulowała, by zająć się oświetleniem parku. Żałuje, że park jest niszczony, bo jeszcze niedawno był pięknie odświeżony, ustawiono budki dla jeży i owadów, na nowe otwarcie parku przyszedł ówczesny wiceprezydent Dawid Wacławczyk. – To się działo w zeszłym roku, a tak szybko się zdegradowało, bo park jest pod swoistą okupacją młodzieży, szczególnie ukraińskiej. Tam trzeba rozjaśnić te ciemności – zaapelowała do Wojciechowicza seniorka.

Pomocna dłoń dla seniora

Prosiła również, by straż miejska zaglądała częściej do parku Stala. Nadmieniła, że nie lepiej dzieje się w parku im. Miasta Roth. – Przejście obok starego szpitala, za Biedronką, jest niebezpieczne dla życia. Ja mówię o emerytach. Koleżanki boją się wejść do parku. Tam po 18-tej nie ma żadnej kontroli ze strony strażników miejskich – stwierdziła dojrzała raciborzanka.

Zdaniem pani Haliny potrzebne jest także zaangażowanie młodzieży z Młodzieżowej Rady Miasta w pomoc raciborskim seniorom. – Emeryci często mieszkają samotnie, na piętrze, są już lekko niesprawni. Można byłoby im pomóc zrobić zakupy, w formule wolontariatu – zaproponowała.

Tak jak przed rokiem, kiedy do mieszkańców przyszedł D. Polowy, rozmawiano i tym razem o podwórku pomiędzy kamienicami przy ulicach Browarnej, Solnej i Długiej.

Temat omówił pan Waldemar. Rozmawiał już z prezydentem Wojciechowiczem w urzędzie. – To tam są te chore kwietniki, będące tam naprawdę miejscem spoczynku do spożywanie alkoholu. Do tego mamy dziurę po wyrwaniu piaskownicy i brak dojścia do śmietników. Starsi nie dają rady tam dotrzeć. Za poprzedniej władzy udało mi się z 8 punktów do załatwienia wypełnić tylko 2. Usunęli te chore zabawki z PRL-u i 3 chore drzewa usunęli, zagrażające otoczeniu. Reszty spraw nie załatwili – relacjonował mężczyzna.

Odesłany i zniesmaczony

Dodał, że czuje się zniesmaczony po rozmowie z prezydentem, bo został potraktowany niepoważnie. – Odesłano mnie do wydziału jednego, drugiego, że mam to sobie tam załatwić. To po co było nasze spotkanie? My jako wspólnoty mieszkaniowe nie oczekujemy cudów na tym podwórku, ale chcemy, żeby nas poważnie traktować – zastrzegł pan Waldemar.

Pani Bernadeta opowiedziała, co zaobserwowała na tym podwórku – samochód przywiózł i rozładował wielogabaryty. Widziała to straż miejska. Następnego dnia było to samo. Łopatą wrzucali do kontenera jakiś muł. Co się tam działo, nie uzyskałam informacji przez telefon. Poinstruowano mnie, że mogę zwrócić się do MZB, bo na tym terenie MZB może robić co chce. Pominę względy estetyczne, ale okazało się, że to jest zwózka wielogabarytów z eksmisji z mieszkania. Nie byłoby bardziej logiczne wywieźć to od razu na PSZOK? Smród na osiedlu, zniszczona estetyka, bo wszystko widać i odpowiedź, że tak można, bo my nie jesteśmy właścicielami? Szanujmy się wzajemnie! – powiedziała prezydentowi mieszkanka.

Narzekała też na zastawianie drogi pojazdami, często nie należącymi do miejscowych. – Np. rejestracja jest OKR – rzuciła. Zauważyła, że taką zastawioną drogą nie wjedzie ani straż pożarna, ani ambulans. – Musi dojść do nieszczęścia żeby rozwiązać problem? – takie narzekania usłyszał włodarz.

Rura co strzela wystraszy starszego

Pan Jan zajął się remontem ulicy Staszica. Dopytywał o próg zwalniający przy szkole, bo dzieci tamtędy chodzą, a kierowcy jeżdżą jak szaleni. Jacek Wojciechowicz odparł, że próg – jak jest potrzebny, to oczywiście, że będzie.

Raciborzanin wspomniał jeszcze, że plac zabaw w parku Roth nie wygląda przyzwoicie, a suche drzewo obok pomnika Arki Bożka może komuś zrobić krzywdę. Apelował też o oświetlenie placu Długosza, który jest ciemny, a starsze osoby chodzą tamtędy do kościola. – Choinka na placu Długosza, też powinna być tam rozświetlona.

Pan Jan radził wziąć przykład z Głubczyc i oznakować odblaskami przejścia dla pieszych.

Zwrócił również uwagę na głośne rury wydechowe, które „strzelają”. – Dziecko się tego. Policja niech to sprawdzi, bo w dawnych czasach tak sprawdzano. Później dziecko będzie chore do końca życia, a i starszy się wystraszy – stwierdził raciborzanin.

Czerwona kartka za remont ulicy Staszica

Po raz pierwszy, ale nie ostatni padła tego wieczora propozycja, by na ulicach Raciborza, a szczególnie na Opawskiej ustanowić ograniczenie prędkości do 30 km/h.

Zdaniem pana Jana na Opawskiej dojdzie do nieszczęścia. Feralny może być rejon wyjścia z parku im. Miasta Roth. – Jak wychodzi stamtąd matka z dzieckiem w wózku to jej nie widać z auta, które nadjeżdża zza łuku i jeszcze zasłaniają samochody zaparkowane – przekazał senior.

Co do remontu ulicy Staszica to jej remont trwa już bardzo długo (ruszył poprzedniej zimy).

– Należy się czerwona kartka na zarządzanie i nadzór. PRD utknęło w środku drogi i nie ruszają się stamtąd. Nie wierzę, że dotrzymają nawet tego już przesuniętego terminu (PRD wnioskowało, aby wydłużyć go do połowy grudnia, a mieli skończyć z końcem października – red). – Pół roku ich obserwuję i uważam, że totalnie został zmitrężony czas. Razi niekompetencja. Więcej się tam nie pracowało niż pracowało. Rozkopywali coś w jednej przestrzeni i wciąż to poprawiali. Jak to ma mieć pokłosie w innych miejscach to… – urwała mieszkanka rozkładając ręce.

Nazwała ekooptymizmem sposób zagospodarowania chodników, ich zazielenienia. – Ja pomijam technikę, bo w Raciborzu schną drzewka posadzone kilka lat temu, ale chodzi o miejsca parkingowe. Tam są banki, usługi, urzędy. Lokatorzy nie mają miejsca. W tych okolicznościach walka z betonozą jest czymś absurdalnym. Zabiera się miejsca parkingowe, a tam jest wojna o miejsca. W sobotę i niedzielę widać, ile tych miejsc zajmują osoby pracujące w okolicy. Przez remont zabierze się kilkanaście miejsc parkingowych – przewidywała raciborzanka ze Staszica.

Zamiast być wizytówką, Czekoladowa zawstydza

Wrócił poruszany przed rokiem problem z ulicy Czekoladowej, sąsiadującej z magistratem. – Graniczymy tyłem z urzędem, a wygląda to jak najdalsze peryferia. To jest wstyd dla urzędu miasta. Zgłaszaliśmy to, ale wiadomo, nastąpiła zmiana władzy i sprawa utknęła. Tymczasem na Batorego była droga w bardzo dobrym stanie, a i tak ją remontowali. Żeby ludzie widzieli, a na drugą stronę już nie starczyło. Tam jest dziura obok dziury, a droga prowadzi do przychodni. Samochody parkują jak chcą, skąd chcą, z różnymi rejestracjami. Sąsiad – straż miejska tego nie widzi – narzekało małżeństwo z Czekoladowej.

Prosili, żeby przyciąć korony drzew, bo te wystają, a liście spadają na dach. Czyszczenie rynien kosztowne, wspólnota musi płacić. MZB coś zrobiło, ale podcięcia były z dołu. Liści jest coraz więcej, tymczasem faktura przyszła na 17 000 zł za udrożnienie rur i czyszczenie rynien. Bo to jest robota dla alpinisty albo dźwigu – tłumaczyli lokatorzy z Czekoladowej.

Prezydent Raciborza Jacek Wojciechowicz wyjaśnił, że wszystkie te uwagi to skutek słabego utrzymania miasta. – Jedną z pierwszych rzeczy, jaką podniosłem w rozmowie z kierownictwem urzędu, był apel, że jak każdy idzie do pracy to trzeba zwracać uwagę co jest popsute i zgłaszać. Bo to jest darmowa informacja. Sam obserwuję mankamenty i też zgłaszam, a nie zawsze usuwają w tempie jakiego bym chciał – mówił włodarz.

Urząd sprzed 30 lat działał sprawniej

– Kiedy byłem wiceprezydentem w latach 1990-1994 to tamten urząd był bardzo sprawny, służby komunalne dobrze działały i mam wrażenie, że teraz wygląda to gorzej. Muszę sam 2 razy przypominać. Nie mogę za każdym razem zwalniać z tego powodu. Będziemy to poprawiać – obiecał Jacek Wojciechowicz.

Prezydent przyznał, że PRD na Staszica utknęło. – Dałem im żółtą kartkę i nie raz robiłem awantury prezesowi. Jednak ta kanalizacja jest tam wyjątkowo głęboko, woda im ciągle zalewa dół, wody gruntowe wchodzą w ten wykop i przeszkadzają, ale to nie tłumaczy wszystkiego – powiedział J. Wojciechowicz.

Według niego widać poprawę w pracy PRD, które remontowało Opawską, Nowomiejską, czy Batorego. – Zostało to zrobione szybciej niż przy wcześniejszych pracach drogowych. Można szybciej, ale trzeba zamknąć ulicę i w 48 godzin można to zrobić. Ja bym to chciał tak od razu, ale nie ma specjalistów, nie ma sprzętu – dodał prezydent.

Zapewnił, że po zazielenieniu Staszica będzie wyglądała ładnie. – Zieleni nie wolno żałować, a miejsca parkingowe będą na jezdni, nie powinno ich braknąć, będą na całej ulicy – zapewnił.

Jeszcze przez 20 lat wspólnoty nie przejmą podwórek

Prezydent poinformował, że z zarządami wspólnot spotykał się jeszcze w kampanii wyborczej. – Rozmawialiśmy jak lepiej zagospodarować podwórka. Miasto chętnie je sprzeda, np. na raty. W ten sposób wspólnoty będą gospodarzyć po swojemu. To najlepsze rozwiązanie z punktu widzenia Miasta – mówił włodarz w SP4.

Pani Bernadeta przyznał, że mieszkała 35 lat w bloku SM Nowoczesna. – Życzę każdemu miastu takiej spółdzielni, od niej MZB powinno uczyć się zarządu. Zawsze było czysto, tereny były zadbane. Od 4 lat mieszkam na Solnej, mieszkanie kupiła po remoncie, ale wciąż je remontuję. To kamienica z 1956 roku, pod zarządem MZB, który jest tragiczny. Do 2040 roku wspólnota będzie spłacać kredyt na termomodernizację. Dlatego nie będzie jej stać na wykup podwórka. Jeszcze ze 20 lat. Miejskie nieruchomości są tak zaniedbane, że blisko im do Trzeciego Świata. My tylko czekamy na kolejne awarie – narzekała raciborzanka.

Zaczekajcie z pretensjami do następnego roku

Pan Waldemar przypomniał sobie dwa spotkania z byłym wiceprezydentem Dawidem Wacławczykiem, który obiecywał, że Miasto gotowe jest przed sprzedażą coś wyremontować, ale wspólnoty nie zgodziły się na te propozycje. – Ja tam mieszkam 30 lat i nic się nie robiło. Skoro odrzuciliśmy dzierżawę lub wykup, to MZB uznał, że zrobi z podwórkiem co chce. Czy my nie podzielimy losu mieszkańców ul. Wileńskiej? Sprzeda się podwórko deweloperowi i postawią nam jakiś klocek – oświadczył raciborzanin.

– Rozumiem, że macie świadomość, że stan techniczny budynku to są mankamenty które się nawarstwiły przez lata. Ja jestem w urzędzie 6 miesięcy. Do mnie zgłaszajcie pretensje za rok, jeśli nic nie zrobimy. Mam wolę by to robić, chcę by Racibórz wyglądał znacznie lepiej, zdaję sobie sprawę, że zaplecze rynku wygląda jak Trzeci Świat – odparł Jacek Wojciechowicz.

Zauważył, że w SM Nowoczesna jest „większa ciągłość władzy” niż w Mieście.

Zdaniem włodarza ulica Batorego nie powinna być remontowana, ale znajdowała się pakiecie dofinansowanych przez Państwo remontów i nie można było z niej zrezygnować. – Drzewa na Czekoladowej spróbujemy przyciąć – powiedział Wojciechowicz.

Uczestnicy spotkania uznali, że problem podwórka przy Solnej pozostanie nierozwiązany, bo nie da się pogodzić 9 wspólnot co do kupna placu. – Ja jestem nauczony innej kultury pracy: żeby się dogadać a nie poróżnić – mówił prezydent.

Odrzańska nie chciała parkingu piętrowego przy RCK

Wobec aluzji miejscowych do sytuacji przy Wileńskiej podał, że w urzędzie można sprawdzić czy na Solnej jest dopuszczona zabudowa. – Czegoś można się nauczyć na przykładzie Wileńskiej. Tamtejsi mieszkańcy nie sprawdzili, a sprawa ma 18 lat – zauważył J. Wojciechowicz.

O parking wielopoziomowy w centrum miasta, z którego budowy zrezygnował włodarz pytała mieszkanka z ulicy Odrzańskiej. – Czy ten zamiar umarł czy jest tylko przesunięty w czasie? Bo ta lokalizacja jest wygodna dla przyjezdnych, ale dla Odrzańskiej nie jest korzystna – mówiła. Wojciechowicz potwierdził, że chodzi o stanowczą rezygnację z tego projektu. Przypomniał, że zrezygnował też z „placu zabaw z chińskim misiem” (miał powstać naprzeciw sanktuarium Matki Bożej) i zamiast tego rządowe pieniądze (8 mln zł) przeznaczy na likwidację 254. kopciuchów i pieców kaflowych. – Będziemy to sukcesywnie robić, im mniej zatruwaczy powietrza, tym lepiej. Chcemy też kupić 4 autobusy elektryczne w miejsce diesli. To także choć trochę poprawi jakość powietrza w mieście – mówił Jacek Wojciechowicz w SP 4.

Ledwo spinają dochody z wydatkami

Prezydentowi zgłoszono też potrzebę rewitalizacji skweru im. Stanisława Moniuszki, który „jest w tragicznym stanie”. Proponowano urządzenie tam placu zabaw dla dzieci. – Tylko nie zalewajcie alejek asfaltem – apelowała zgłaszająca. – W parkach można zrobić przepuszczalną nawierzchnię, ja parę parków rewitalizowałem – przyznał włodarz.

Raciborzanka z Odrzańskiej powiedziała jeszcze o „cud bloku” w samym centrum miasta, który zabrał jej i sąsiadom ciąg powietrza. Wojciechowicz wskazał na decyzje Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach, który ma największą władzę nad raciborskimi zabytkami. – Z zabytkowością Rynku to raczej ostrożne, bo kamienice z tym mają niewiele wspólnego. To jest socrealizm, do tego jeden budynek, dwa kościoły i figura są oryginalne. Jak obserwuję Racibórz od 1990 roku, od zmiany ustroju, to ciężko znaleźć w centrum, żeby powstało coś interesującego – stwierdził Jacek Wojciechowicz.

– Największy problem jest taki, że niestety po kilku latach rządów PiS tak ograniczyły się pieniądze samorządu, że dziś ledwo spinamy wydatki z dochodami. Na rozwój ciężko coś wygrzebać – mówił mieszkańcom prezydent.

Dodał, że zależy mu na wyeksponowaniu placu dworcowego, żeby był ładniejszy, bo ma drugie znaczenie w mieście po Rynku. – To powinien być kawałek pięknego miasta – stwierdził.

W reakcji na te słowa usłyszał, że przy dworcu zlikwidowano zatoczkę, w którą auto podjeżdżało, pasażer wysiadał przed dworcem. Powstał mały parking, ciasny i wiecznie zastawiony. – Przywrócimy tę zatoczkę jak zrobimy plac dworcowy – obiecał Wojciechowicz.

Od dworca do placu Wolności. Ma być jak na Krakowskim Przedmieściu

Zamierza otworzyć ulicę Mickiewicza, zamkniętą przy skrzyżowaniu. Porównał ciąg od dworca, przez ulicę Mickiewicza, Rynek oraz Długą po plac Wolności do Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie. – To piękny ciąg – zaznaczył.

Miejscowi radzili Wojciechowiczowi spacer ulicą Rzeźniczą, żeby obejrzał tamtejszy skwer. – W jakim jest stanie to dramat. W centrum miasta, obok dom kultury i Muzeum. Ten skwer to jeden wielki wstyd. Wycięto nam piękną, zdrową jarzębinę i zlikwidowano drzewa będące prawie pomnikami przyrody – żałowała raciborzanka.

Wojciechowicz jej wtórował, dodając, że w centrum jest bajzel architektoniczny, a skwerek jest potężnie zaniedbany. – O ile od fasady miasto jakoś wygląda, to dalej jest gorzej – skwitował.

Jednokierunkowa ulica Pracy?

Starszy raciborzanin spytał prezydenta czy w mieście działają służby sanitarne?

Przedstawił się jako mieszkaniec ulicy Nowej. Dla niego problemem jest osiedlowy śmietnik.

– W zasadzie to nie śmietnik, a gnojnik. Ciągle otwarty, załatwiają się tam ludzie. Sprzątaczka to zasypie piaskiem i tak leży pół roku. Do tego przecieka. Ten śmietnik to już pół wieku ma. Ja dzwonię do spółdzielni, ale oni nic z tym nie robią – skarżył się mężczyzna. Jacek Wojciechowicz powiedział, że to spółdzielczy śmietnik. – Ja tam nie mam nic do roboty – odparł.

Jedna z pań domagała się zmiany organizacji ruchu przy ulicy Pracy, na której jej zdaniem jest tłoczno. Wjeżdżają w nią ciężarówki do Biedronki. Chciałaby ruchu w jedną stronę z Ogrodowej na Słowackiego – mówiła kobieta, która wprowadziła się do bloków na Pracy 50 lat temu. Wtedy stał tam tylko jeden budynek. Składając propozycję dodała jeszcze, że nie podoba jej się, jak ludzie jeżdżą rowerami i hulajnogami po wąskim chodniku. – Pojawiają się szybko, znienacka. – Chyba skończę życie pod takim rowerem, albo hulajnogą – podsumowała.

Inwestor pasywny ryzykuje drobnym mandatem

Mężczyzna z pierwszego rzędu dziwił się, że Racibórz stać, by w śródmieściu na wielkiej przestrzeni utrzymywać wybieg dla psów przy Warszawskiej. Wojciechowicz sprecyzował, że to teren prywatny, bez warunku terminowej zabudowy i nie ma wpływu na właściciela. – W Raciborzu brakuje inwestycji – zauważył rozmówca prezydenta. Ten odparł, że celem władz jest ich pojawienie się. – Myślę, że w najbliższym czasie będziemy dzielnicą Rybnika – reagował raciborzanin. – Nie będzie tak źle, nie popadajmy w pesymizm. Chcemy ruszyć do przodu – stwierdził Wojciechowicz.

Pani Bernadeta spytała o plan działania na zaniedbanych podwórkach. – Plany mamy, nie mamy pieniędzy – odpowiedział prezydent.

Wspomniano jeszcze o ruinie starego szpitala na Bema, którego – zdaniem miejscowych – dewastacja zaczyna się na nowo. Wojciechowicz tłumaczył, że planowana tam jest, przynajmniej w części mieszkaniówka. – Jak miasto nie jest bogate, a inwestor chce zarobić, to nie zbuduje dobrych mieszkań po 10 000 zł za metr kwadratowy. Musi oszczędzać – powiedział. Miasto nie ma środków przymusu inwestora do działań. – Możemy co najwyżej nałożyć mandat za zaniedbanie, za nieporządek. Żyjemy w demokracji, właściciel ma swoje prawa – wyjaśniał prezydent.

Opawską pojedziemy najwyżej 30 km/h?

Bogusław Siwak, znany już prezydentowi miłośnik przyrody, apelował o wprowadzenie w centrum Raciborza tzw. tempa 30, czyli ograniczenia prędkości, na drogach lokalnych i dojazdowych.

– Będzie ciszej w mieście. Samochody nas niszczą, mamy masę kolizji, potrąceń – mówił pan Bogusław.

Apelował o nowe nasadzenia drzew, prosił o zazielenianie miasta – np. utworzenie lasu miejskiego naprzeciw szkoły muzycznej przy Ogrodowej (ten teren trzeba wpierw odkupić od prywatnego właściciela, poprzednia rada miasta dążyła do tego, ale oponował prezydent Dariusz Polowy – red.)

B. Siwak kibicuje Wojciechowiczowi w decyzji o eliminacja kopciuchów. – Mamy straszny smog w Raciborzu. Dziś 300% PM 2,5, a jeszcze mrozu nie ma – zauważył społecznik.

Miłośnik przyrody wyraził także swój sprzeciw wobec planowanej wycinki drzew przy cmentarzu na Głubczyckiej. Z wiedzy Bogusława Siwaka wynika, że do wycięcia jest tam około 150 lip. – To okazy bezcenne, unikatowe, trzeba je chronić – mówił.

Siwak odniósł się do planów wobec placu Długosza. – Mieszkańcy nie wyrażali zgodę na zabudowę. Petycje były w tej sprawie. Nie można go sprzedawać, nie da się już powielić przedwojennego Raciborza. Trzeba byłoby usunąć z miasta jakieś 40 tys. samochodów – wyliczał B. Siwak.

Wojciechowicz uznał tę wypowiedź za demagogię. – W Raciborzu było kiedyś znacznie więcej kopciuchów, kominów zakładów pracy, przed wojną zwłaszcza dymiły. Proszę nie używać takich argumentów – oświadczył. Siwak rzucił propozycję, by plac Długosza zmienił się w Central Park Raciborza. – Nie podoba mi się ten pomysł, bo USA nie są dla mnie wzorem od dwóch dni (od wyboru Donalda Trumpa na prezydenta – red.) – odparł i na tym zakończył spotkanie w swojej dawnej szkole podstawowej.

(ma.w)

  • Numer: 47 (1698)
  • Data wydania: 19.11.24
Czytaj e-gazetę