Druga strona życia…
Ks. Jan Twardowski napisał: „W wędrówce na cmentarze zawsze kryje się wiara, bo nikt nie biegnie do kogoś, kogo nie ma – biegnie tego, kto jest, ale jest niewidoczny”. A Ksiądz Pawlukiewicz dodał” „ To nie jest tak, że oni umarli, a my żyjemy. To oni żyją, a my umieramy.”.
Św. Augustyn napisał kiedyś:” Łza za zmarłymi wyparowuje, kwiat na grobie więdnie, modlitwa natomiast dociera aż do Serca Najwyższego”. Miesiąc Listopad jest w szczególny sposób poświęcony modlitwie za ludzi naszych kochanych zmarłych. Tej modlitwy najbardziej potrzebują dusze w czyśćcu cierpiące. W Piśmie Świętym, w Księdze Syracha Bóg daje nam przestrogę: „ Nie zapominaj, że nie ma powrotu…” ( Syr. 38,21a.)Żyjemy tylko raz… to jest nasza jedna jedyna szansa… drugiej już nie będzie. Jedna jedyna szansa.
Anioł Stróż na ostatniej drodze życia…
Nasi Aniołowie Stróżowie towarzyszą nam na ostatniej drodze życia. Św. Ludwig Gonzaga nauczał, że w chwili kiedy dusza opuszcza ciało, jest wspierana i pocieszana przez swego Anioła Stróża, aby spokojnie mogła się stawić na Bożym Sądzie. To Anioł Stróż zanosi do czyśćca nasze modlitwy odmawiane w jej intencji i zapewnia o przyszłym wyzwoleniu. Wiara w to, że duszy ludzkiej opuszczającej ciało towarzyszy Anioł Stróż, była powszechna od wieków. Odwiedzając Jasną Górę, wśród wielu cennych obrazów można zobaczyć bardzo stary obraz, przedstawiający moment śmierci jednego z Ojców Paulinów. Widzimy na nim kilku klęczących zakonników modlących się przy łóżku umierającego współbrata. Nad nim zaś w obłoku, unosi się Anioł, który przejmuje opiekę nas duszą zmarłego zakonnika. Tego typu anielskie motywy stały się popularne i nie opuściły mury świątyń. Głównym bowiem zadaniem Aniołów jest ochrona oraz towarzyszenie ludziom niezależnie od ich wyznania, poglądów, narodowości czy stanowiska społecznego.
Siostra Dulcissima Hoffmann
Pochodząca ze Świętochłowic, śląska mistyczka i stygmatyczka – zakonnica Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. Jako jeden z celów życia postawiła sobie ratowanie dusz zagrożonych potępieniem. Szczególną modlitewną troską otaczała letnich kapłanów, którzy przyjęli ducha tego świata, jak też błądzące osoby konsekrowane. Pamiętała o zagubionych dzieciach, młodzieży czy chorych. Jednak dusze w czyśćcu cierpiące zawsze były w jej modlitewnym centrum. Ofiarowała też za nie swe cierpienia. Miała częste widzenia dusz zmarłych ludzi, o których pamiętała prosząc Chrystusa: „ O Jezu, pomóż duszom, które prosiły mnie o modlitwę”.
Bezimienni święci…
Na afrykańskich wioskach ludzie, często zwracają się o modlitwę do swoich poprzedników, którzy już przeszli na drugi lepszy świat. Babcia Simby już nie ubolewa nad śmiercią wnuka, choć bardzo to przeżyła. Miała bowiem sen, że Simba żyje w pięknym domu ze swoją Prababcią. Babcia cieszy, że choroba nareszcie ustąpiła. Simba jest szczęśliwy i zdrowy. Jego rodzice już dawno zmarli, ale Babcia nie widzi ich w snach… Sama mówi: „Simba to był dobrym chłopcem tutaj na ziemi, nie kłamał, nie kradł, był dobry dla sąsiadów, dzielił się warzywami z ogródka, dlatego szybko doszedł do świętej krainy– do nieba. Rodzice jego – to inna sprawa, tak naprawdę to żyli tylko dla siebie i dla swoich przyjemności, kłamali siebie nawzajem, potem już nawet razem nie mieszkali, nie potrafili na siebie patrzeć. Daleko im więc do krainy świętości.” Babcia wcale nie jest katoliczką, modli się dziennie, ale nie chodzi do żadnego kościoła. Wierzy, że Bóg kocha ją w jej domu również.
Bezimienni święci, nie tacy w ramkach na ścianie, ale żywi jak Simba, który wiernie cierpiał, bez obwiniania innych, bez zakłamania, bez sztucznych słów, a to co posiadał chciał rozdać, jakby czuł, że wszystko w życiu jest przemijające. Pozostanie tylko nasza naga prawda o nas samych i Bóg który wszystko wie , który jest jedyną prawdziwą Miłością i Prawdą…
Wczoraj w Afryce ,odeszła Matka dwojga dzieci. Młoda kobieta. Ludzie mówią, że na pewno szybko do krainy świętej dotrze, bo sama bardzo cierpiała i kochała z całego serca swego męża, który sam zaraził ją wirusem HIV. Odszedł z powodu jej choroby, ale ona i tak nigdy nie przestała go kochać, prosiła Boga, by chociaż przy jej śmierci był obecny, ale nie zdążył... Nawet wtedy, umierała w swej samotności ze słowami miłości na ustach, prosząc Boga by jej mąż i dzieci, dobrych ludzi znaleźli. W jej życiu nie było miejsca na nienawiść, po prostu nie pozwoliła na to, chciała żyć kochając, pomimo wszystko…
Bezimienni święci – czasem mali ludzie, w zapadłych wioskach, wielu jest takich i świat o nich nie usłyszy, odeszli od nas, prosząc o jedno, by kochać i żyć prawdą, nie zależnie jak długo. Nie ważne, czy cierpienie obecne czy nie. Bezimienni święci, odchodzą tak wcześnie, bo w krainie światła, lepsze życie na nich czeka, te które codziennie budowali tutaj na ziemi, każdego dnia, każdej godziny na nowo…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata
Najnowsze komentarze