Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

MAŁE JEST PIĘKNE: O tych, co patrzyli w stronę Polski

29.10.2024 00:00 red

Pietrzykom zawsze było bliżej do Polski niż Niemiec, nawet w czasach, gdy opowiadało się za nią zaledwie sześć rodzin ze wsi. W domu mówiło się po polsku, czytało się po polsku i nawet nazwisko Pietrzik brzmiało bardziej słowiańsko niż inne. Ale że koleje losu bywają dziwne, agitujący podczas Plebiscytu za Polską Emil Pietrzik musiał niemieckiej armii oddać siedmiu synów, a jego żona Wiktoria dostała od Hitlera Złoty Krzyż Honorowy Niemieckiej Matki.

Rodzina Pietrzyków wywodzi się spod Lubińca, ale od wielu pokoleń związana jest z Krowiarkami. Józef Pietrzyk mieszka dziś w miejscu, które od wielu pokoleń należało do jego przodków. Pierwszy z nich trafił tu jako sierota do domu swojej ciotki. Ponieważ Czekalowie nie mieli własnych dzieci, usynowili go i przekazali swoje gospodarstwo. I tak zaczęła się historia rodu Pietrzików z Krowiarek, które wcześniej nosiły nazwę Polnish Krawarn.

Pan Józef pokazuje nam stammbuch, czyli rodzinny rejestr, w którym znajdujemy informacje o jego przodkach. Dziadek Emil Pietrzik, syn Johanna i Franziski zd. Pendziallek, urodził się w 1876 roku. Jego dziadkami od strony ojca byli Franz Pietrzik i Johanna zd. Schubert, a od strony matki Stephan i Johanna Pendziallek.

Emil skończył ośmioklasową niemiecką szkołę powszechną, a pisania i czytania w języku polskim, którym posługiwano się w domu na co dzień, nauczył się sam, najprawdopodobniej z polskich książek. Był człowiekiem bardzo religijnym i jak określił to pan Józef: naiwnie sprawiedliwym. Miał niewielkie, 7-hektarowe gospodarstwo i jako jedyny we wsi prenumerował gazety rolnicze. Przez siedem lat służył w pruskich Kirasjerach na terenie Macedonii.

Po powrocie do domu zajął się działalnością społeczną, agitując za przyłączeniem wsi do Polski. Był ze strony polskiej przewodniczącym komisji plebiscytowej w Krowiarkach i współpracował w tym zakresie z panami: Kuczą, Gawelkiem, Czekalą, Stanikiem i Ulicznym. – To jest ciekawa historia, bo niemiecki ksiądz Johann Kandler, który był wtedy proboszczem we wsi, sam ich namawiał do agitowania za Polską, bo był katolikiem i wiedział, że jego pozycja w Polsce z pewnością urośnie. Jak się okazało, że Plebiscyt wygrali Niemcy, to zaczął stronników Polski szykanować. Ojciec opowiadał, że jako dziecko poszedł kiedyś z siostrą do spowiedzi i ksiądz wygonił ich z kościoła, bo Pietrziki opowiadali się za Polską. Moja babcia, która była bardzo religijną osobą zawsze mówiła, że za Kandlera to by się nigdy nie pomodliła – tłumaczy Józef Pietrzyk. Według urzędowego dziennika Komisji Międzysojuszniczej Rządzącej i Plebiscytowej na Górnym Śląsku z 7 maja 1921 roku, 27 mieszkańców Polnish Krawarn opowiedziało się za Polską, a 474 za Niemcami.

W 1906 roku Emil ożenił się z Wiktorią Strzedullą, która pochodziła z sąsiednich Tłustomostów. Miał z nią dwanaścioro dzieci. Najstarszy był Alfred, który miał zostać księdzem, ale zmarł podczas studiów na zapalenie opon mózgowych. Po nim przyszła na świat: Anna, która również wcześnie zmarła, Agatha, Theodor (ojciec pana Józefa), Wilhelm, Johann, Emilie, Emil, Josef, Alfred, Hubert i Bertha. – Siedmiu synów dziadka brało udział w II wojnie. Mój ojciec – Teodor walczył na froncie wschodnim, został ranny i po pobycie w szpitalu odesłali go na front zachodni. W Belgii dostał się do niewoli angielskiej i po dwóch latach wrócił do domu. Jego młodszy brat Johann ożenił się przed wojną i wyjechał do pracy w kopalniach odkrywkowych węgla w głąb Niemiec. Też walczył, ale udało mu się przeżyć. Wilhelm, który kilka miesięcy wcześniej ożenił się, Emil i Josef zaginęli na froncie wschodnim. Alfred też przeżył, pracował w raciborskiej rzeźni a po wojnie wyjechał do Niemiec – tłumaczy pan Józef.

Jego babcia Wiktoria za urodzenie dwanaściorga dzieci została odznaczona wprowadzonym przez Hitlera w grudniu 1938 roku Złotym Krzyżem Honorowym Niemieckiej Matki. Z kolei Emil zyskał na dekrecie rządu III Rzeszy, który potrzebował dodatkowych gruntów rolnych pod uprawę i nakazał oddanie państwu części ziem należących do dużych rodów. – Donnersmarck rozparcelował swoją ziemię, połowę oddał Rzeszy i dziadek kupił od państwa 4,5 hektara. Po wojnie rozdzielił to między swoje dzieci – mówi pan Józef.

Na ojcowiźnie został Teodor (1910), który w 1950 roku poślubił Rozalię zd. Teichman (1920). Mieli czwórkę dzieci: Józefa (1951), Norberta (1952), Wilhelma (1954) i Krystynę (1958). – Kiedy urodził się mój kuzyn, jego rodzice chcieli mu dać na imię Norbert, ale nadgorliwemu urzędnikowi Gromadzkiej Rady Narodowej się to nie spodobało i zaproponował Alfonsa. Jak się urodził drugi wnuk, który na znak protestu też dostał na imię Norbert, to moja babka, osoba bardzo zdecydowana i energiczna, poszła do urzędu i uderzając z całych sił laską w stół wykrzyczała im, że ma być Norbert. I tak zostało – opowiada pan Józef i dodaje, że sytuacja dziadka po wojnie wcale nie była lepsza niż za Niemca. – Od razu mu dokopali. Najpierw Ruscy zamknęli go w areszcie, a potem zawiódł go system – dodaje. Władza ludowa i tak nazwisko Pietrzik zmieniła na Pietrzyk. A pan Emil, mimo rozczarowania nową władzą, do końca życia czuł się Polakiem. Nawet odręczny testament, który sporządził tuż przed swoją śmiercią, spisał w języku polskim.

Katarzyna Gruchot

  • Numer: 44 (1695)
  • Data wydania: 29.10.24
Czytaj e-gazetę