Dwa słowa do kawy. Przewodniczka
Ta, która wskazuje drogę – po grecku ή oδηγήτρια – hodegetria lub hodigitria. Co bardzo istotne – ona, kobieta.
Jest sierpień, jak zawsze gorący, choćby przez chwilę. Zbliżają się żniwa, dzieci szaleją, bo to już drugi miesiąc wakacji, zapomniały jak to jest chodzić do szkoły. Z tym specyficznym czasem, kiedy słońce jest w zenicie kojarzy mi się piesza pielgrzymka do Częstochowy, a razem z nią – zastanawianie się czy iść, czy nie, czy mam czas, czy mi szkoda czasu, co powiedzą znajomi, czy to nie wstyd? Czy większy wstyd to iść na pielgrzymkę czy na nią nie iść? Strach przed wysiłkiem, bronienie się umysłu przed nadmiernym rozważaniem nad sprawami ducha, lepiej zostać i odpocząć, poopalać się. Lepiej nawet popracować w tym czasie. A może pójść?
I to znowu ten czas. Wiem, że w tym roku nie pójdę, już jestem po wakacyjnym urlopie, ale pójdzie moja mama, na pewno odwiedzę ją na trasie. Po co? Bo przewodniczka wzywa a warto czasem się w nią wpatrzeć. Każdy wierzący chrześcijanin powie – trzeba całe życie za nią iść.
Hodigitria (ta wersja językowa moim zdaniem najładniej brzmi) to najstarszy typ ikonograficzny Matki Bożej. Przedstawia Maryję z Dzieciątkiem Jezus na lewym ramieniu. Maryja oczy zwrócone ma w kierunku widza a prawą ręką wskazuje na swoje dziecko. Ono w lewej ręce trzyma zwój papieru lub księgę a prawą wskazuje do góry, do nieba. Legenda głosi, że w taki sposób namalował Maryję ewangelista św. Łukasz. Wizerunek ten, powielany i otoczony wyjątkowym kultem do dziś jest zarówno ważnym przedstawieniem dla kościoła rzymskokatolickiego jak i jedną z najważniejszych ikon kościoła prawosławnego. Ikoną Matki Bożej w typie Hodigitrii jest nasza Matka Boża Częstochowska, zwana Królową Polski. Swoim wzrokiem przyciąga nasze oczy a potem leciutkim skinieniem głowy i gestem ręki, subtelnie acz stanowczo wskazuje na swoje dziecko – na Jezusa, który dał nam Nowy Testament, a więc „przykazanie nowe, abyśmy się wzajemnie miłowali”.
Może nie wszyscy dziś sobie zdają z tego sprawę, ale tenże Nowy Testament jest jednym z najważniejszych fundamentów naszej kultury, a Hodigitria nieustannie przez wszystkie wieki przyciąga nas i sprowadza na jego drogę. Napiszę to po raz trzeci – ona pokazuje dziecko, nie królującego Chrystusa Pantokratora, nie Boga Ojca, a małe dziecko, które dało nam najważniejsze przykazanie miłości. Nie każe nam zwalczać innych religii, nie każe nam dążyć do władzy, nie wzywa do dominacji rasowej czy płci, wzywa nas do miłości. Czy ma to znaczenie dla naszej kultury? A jakże. Czy nieustannie nie domagamy się równości i wolności? Czy nie potępiamy wojny? I czy wszystkie kultury i religie kierują się właśnie tymi zasadami? Niektóre cywilizacje oparte na innych wartościach upadły. Są przecież religie, które zgoła inaczej podchodzą do tematu równości czy wojny. To tylko krótki felieton, ale wiem, że w rozmowie na taki temat odezwałyby się głosy, że kościół katolicki prowadził wojny, był żądny władzy i pieniędzy, że tyle zła się w nim działo dawniej i w ostatnich latach też, że strach dziecko na ministranta puszczać. Fakty są faktami, ale nie sądzę, że to tego właśnie prowadzi nasza przewodniczka. Myślę, że są to raczej przypadki zagubienia. Czy kościół katolicki jest patriarchalny? Drogę pokazuje ona. Maryja w typie Hodigitrii jest centralną postacią na obrazie, najpierw patrzymy na nią. Jak czytamy ewangelię najpierw czytamy o niej. Jest silna, piękna i sprawcza, wyrozumiała i współczująca, jest rodzicielką, wielkim symbolem życia i symbolem drogi. Jej obraz zawiera tak dużo głęboko zakorzenionych w naturze ludzkiej treści i wartości, które kierowały też ludźmi w czasach przed chrześcijańskich, że aż sam jej wizerunek traktowany jest prawie jak osobne bóstwo, cudami słynące. Ale nie o to chodzi, ona nie jest bogiem ani tym bardziej jej obraz. Nie jest równa Bogu, ale jest pierwszą z ludzi, która go dotknęła. Jest przewodniczką.
Maria Olejarnik
Najnowsze komentarze