środa, 25 grudnia 2024

imieniny: Anastazji, Piotra, Eugenii

RSS

MAŁE JEST PIĘKNE: O tych co rośli na tranie wśród pięknej przyrody

30.07.2024 00:00 red

– Jak wyjrzę przez okno to pięknie jest z każdej strony. Z jednej widzę Sudety, z drugiej Górę św. Anny, dookoła lasy i gdyby nie wieża kościoła w Kobyli to można by pomyśleć, że to wakacje w górach. Dla takich widoków nie warto się ruszać z miejsca – mówi Regina Knura.

Syn z synową zrobili pani Reginie piękny pokój, w którym obrazy z powodzeniem zastąpiły duże okna. Takiego krajobrazu nie powstydziłby się nawet Canaletto. Nic więc dziwnego, że pani Regina lubi tam spędzać czas spoglądając na to co za oknem i rozmyślając o czasach, które już odchodzą w zapomnienie. Tymi wspomnieniami, szczególnie z okresu dzieciństwa i młodości chętnie się dzieli.

Ojciec jej mamy, Paweł Chudek (rocznik 1890), pochodził z Kobyli, choć jego żona Anna zd. Kołek (rocznik 1892) była z Rudyszwałdu. Rodzice Marta (rocznik 1919) i Alojzy (rocznik 1912) Filipowie kończyli tutejszą szkołę, z której zachowało się kilka zdjęć i dokumentów. On rozpoczął naukę zanim jego przyszła żona się urodziła. Otrzymał świadectwo Katolickiej Szkoły Ludowej z adnotacją, że uczył się od 1 kwietnia 1918 roku do 1 kwietnia 1926 roku. Ona uczyła się już za czasów II Rzeczpospolitej w Publicznej Szkole Powszechnej z językiem polskim. Kierownikiem placówki był w tamtym okresie Stefan Kulig, a nauczycielem Augustyn Rumpel. Oprócz języka polskiego i niemieckiego uczniowie uczyli się rachunków z geometrią, geografii i nauki o Polsce współczesnej, historii, przyrody, rysunków, śpiewu, robótek ręcznych, a dziewczęta dodatkowo robótek kobiecych.

Po wojnie do tej samej szkoły trafiła pani Regina, jej trzej bracia i przyszły mąż Werner Knura, którego wszyscy znali jako Józefa. – Kiedy poszłam do pierwszej klasy dyrektorem był Antoni Radecki, który miał u uczniów ogromny posłuch. Gdy zmarł, funkcję dyrektora powierzono jego córce Anieli Mandrysz. Zaraz po wojnie brakowało nauczycieli, więc jeden uczył kilku przedmiotów. Pan Kadzimierz był naszym wychowawcą do klasy trzeciej, Zygmunt Kozub z Łańc uczył języka polskiego, historii i muzyki. Grał na skrzypcach i jak któreś dziecko było niegrzeczne to dostawało smyczkiem po głowie. Pamiętam, że Irena Pochroń, która dołączyła trochę później, pochodziła gdzieś z Kieleckiego i dostała do nas nakaz pracy, a Aniela Mandrysz co jakiś czas siadała na środku klasy z litrową butelką tranu i jedną łyżką nas wszystkich nim karmiła. Jak jeden uczeń nie chciał wypić to go chłopcy musieli zanieść za karę żeby tę swoją porcję otrzymał. W ostatniej, czyli siódmej, klasie szkoły podstawowej byliśmy z panem Kozubem na wycieczce w Krakowie. Pojechaliśmy pociągiem ze stacji w Markowicach, gdzie musieliśmy dotrzeć na piechotę – tłumaczy pani Regina.

Antoni Radecki z żoną Augustyną i córką Anielą zajmowali mieszkanie w budynku, gdzie teraz jest przedszkole. W dwóch pokojach na piętrze szkoły mieszkała nauczycielka Irena Pochroń, która wyszła potem za mąż za kobylanina Oswalda Knurę i zmieniła nazwisko. – Pan Radecki miał działkę, na którą zabierał dzieci z młodszych klas, żeby pokazać jak się co uprawia, ale chodziło głównie o to, żeby mu w różnych pracach pomagać. Na parterze były dwie sale, w których stały piece kaflowe. Nasza woźna Jadwiga Gabriel przychodziła już o 5.00 rano żeby w nich napalić. Potem z dużym ręcznym dzwonkiem w ręku chodziła po korytarzu i co 45 minut dzwoniła na przerwę. Ubikacja była na dworze i nie było szatni, tylko w klasie wisiała deska z wieszakami i tam się wieszało ubrania. Nie było obuwia zmiennego, ani strojów na wuef. Jak było ciepło to ćwiczyliśmy na dworze, a jak zimno to w klasie. Pamiętam, że podłogi były drewniane i napuszczali je jakimś czarnym śmierdzącym olejem. Trudno było w tym zapachu wytrzymać – opowiada pani Regina. W jej klasie było 14 osób: 6 dziewcząt i 8 chłopców. W Kobyli żyją jeszcze: Henryk Mańka, Leon Gawron, Leon Kubica, Rudolf Krzykała, Weronika Gricman (po mężu Kubica), a poza Kobylą mieszkają Teresa Plura, Anna Knura i Paweł Krzykała.

W latach powojennych w Kobyli nie było zbyt wiele możliwości na zorganizowanie sobie przez młodzież wolnego czasu. Przy sali u Durczoka istniała przez pewien czas świetlica Związku Młodzieży Wiejskiej, a kiedy w domu Cyfków powstał kiosk Ruchu, w dwóch pokojach odbywały się zebrania koła gospodyń wiejskich i młodzieży, na których można się było napić herbaty i porozmawiać. – Dyrektor szkoły w Pstrążnej, pan Tyngler, od czasu do czasu przyjeżdżał do nas z objazdowym kinem i wyświetlał filmy przeznaczone tylko dla dorosłych. Ksiądz Zeman przychodził do sali u Durczoka sprawdzać, czy nie siedzi tam czasami młodzież – mówi ze śmiechem pani Knura. Te kontrole przyniosły jednak dość niespodziewany skutek, bo po jakimś czasie proboszcz sam zaczął sprowadzać filmy z Katowic a ich projekcje odbywały się w salce parafialnej. Dopiero gdy w 1979 roku oddano do użytku dom kultury, wokół niego skupiły się wszystkie aktywności kobylan. Pani Regina do swojej starej szkoły wróciła w 1985 roku, już jako Knura, rozpoczynając tam pracę sekretarki. W 1993 roku przeszła do Urzędu Gminy w Kornowacu, gdzie została skarbnikiem. Pracowała tam aż do emerytury, na którą przeszła 30 marca 2000 roku.

Katarzyna Gruchot

  • Numer: 31 (1682)
  • Data wydania: 30.07.24
Czytaj e-gazetę