Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Borys Budka: tak jak profesor Buzekbędę walczył o unijne wsparcie dla Śląska

04.06.2024 00:00 red

W cyklu 20 rozmów na dwudziestolecie Polski w Unii Europejskiej rozmawialiśmy z liderem listy wyborczej Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Borys Budka współprzewodniczył i przewodniczył Platformie Obywatelskiej, a do niedawna był ministrem aktywów państwowych. Rozmowę przeprowadził Mariusz Weidner.

– Wchodzi pan w buty profesora Jerzego Buzka dotąd lidera Platformy Obywatelskiej w Parlamencie Europejskim. Trudno będzie go zastąpić, jak pan podchodzi do tej roli?

– Kiedyś to było moje wielkie marzenie, móc zrobić tak dużo dla Polski ile zrobił Jerzy Buzek. Dziś jest to dla mnie wielkie wyzwanie. Przez ostatnie 20 lat nasze województwo śląskie miało dwóch wspaniałych reprezentantów. Byli nimi premier Jerzy Buzek, pierwszy przewodniczący Parlamentu Europejskiego z tej części Europy i Jan Olbrycht pierwszy marszałek Województwa Śląskiego i człowiek odpowiedzialny przez wiele lat ze strony Parlamentu Europejskiego za budżet. To jest niezwykła odpowiedzialność dzisiaj i wielkie wyróżnienie, że mogę być liderem listy, którą przez 20 lat prowadził profesor Jerzy Buzek. To również zobowiązanie, że tak jak profesor Jerzy Buzek tak i ja będę walczył o to, by Województwo Śląskie, by Polska czerpały korzyści z członkostwa w Unii Europejskiej. Przecież to Jerzy Buzek jest osobą, która wywalczyła dodatkowe 10 miliardów złotych tylko dla naszego województwa. Fundusz sprawiedliwej transformacji to są pieniądze dedykowane Śląskowi. Jak rozmawiałem z Jerzym, gdy rozmawialiśmy o tej przyszłości, o moich zadaniach w UE, kiedy on mówił, że już potrzebuje następcy i to właśnie mówi mi: pamiętaj, to jest jedna z tych rzeczy, których musisz dopilnować, a ja ci we wszystkim będę pomagał, póki tylko będę mógł, ja ci postaram się drzwi otwierać, ale teraz to będzie twoje zadanie.

– Kocha pan bieganie, często można pana spotkać w okolicy Gliwic w koszulce i spodenkach. Trwa taki maraton wyborczy, od jesieni po wiosnę wciąż wybory. W tym dalekim biegu nie przychodzi panu do głowy, a może rzucić w diabły tą politykę, bo ile tak można?

– Moje maratońskie przygotowanie bardzo się przydaje właśnie na takich długich wyborczych dystansach. Bardzo ważne jest, żeby motywować wyborców bez względu na to komu z kim sympatyzują, żeby brali udział w każdych wyborach. Jest takie zmęczenie, zdaję sobie sprawę, bo to widać nawet kiedy rozmawiamy. Kiedy spotykamy się, rozdajemy ulotki, słyszymy, no kolejne wybory. Wszystko dobrze idzie, absolutnie, ale to są wybory o naszym bezpieczeństwie, o bezpieczeństwie Polski i bezpieczeństwie Europy. Dzisiaj to naprawdę niewiele kosztuje, żeby 9 czerwca znaleźć pół godziny czasu żeby podejść do lokalu wyborczego. Będzie tylko jedna karta wyborcza. Trzeba wybrać tylko jednego kandydata, z jednego ugrupowania politycznego, w związku z czym to nie zajmie dużo czasu. My wybieramy nie ciało obce, jak się często wydaje, tylko wybieramy instytucję, która ma wpływ na to co również w naszym kraju się dzieje. Tak jak Donald Tusk o tym mówi, jak powtarzamy, to są dokładnie tak samo ważne wybory jak te 15 października, jak te 7 czy 21 kwietnia zależy, ile tur było. Ważne jak i te prezydenckie, które będą w przyszłym roku. Bo od 20 lat jesteśmy częścią Unii Europejskiej i wybieramy swoich parlamentarzystów – naszych reprezentantów i 9 czerwca zdecydujemy o tym jak przez najbliższe 5 lat będzie w Unii Europejskiej. Czy będzie bezpiecznie, czy będziemy współpracować, czy będziemy się rozwijać. Czy damy tamę tym wszystkim ugrupowaniom bardzo niebezpiecznym nacjonalistycznym, populistycznym, którzy dzisiaj mówią, że lepiej jest to rozsadzić od środka i każdy kraj niech sobie sam będzie działał. Przypomnijmy, że Unia Europejska to gwarancja również pokoju w tej części Europy, tam, gdzie coś się rozsadza. Tam, gdzie nie ma współpracy, kończy się to tragicznie. Pamiętamy, jak kończyła chociaż Jugosławia, pamiętamy ten konflikt zbrojny. Były krwawe zbrodnie na ludności cywilnej. Kiedy współpracujemy, od Portugalii po Estonię to zawsze jest z korzyścią dla całej Europy. Dlatego tak ważne jest, żeby brać udział w tych wyborach, żeby jednak podjąć ten wysiłek, nie nadzwyczajny, żeby pójść zagłosować, żeby ta legitymacja dla naszych europosłów była mocna. Żeby widzieli inni europosłowie, że w Polsce była dobra frekwencja, bo to później tak trochę wstyd jeśli się okazuje, że mimo tych wielkich korzyści przez ostatnie 20 lat to ta frekwencja jest taka, jaka jest.

– Polityka skomercjalizowała się, politycy są jak towary, a oferta wyborcza to w ogóle jak promocja w supermarkecie. Wyborca szuka korzyści, przychodząc do urny wyborczej. Co otrzyma, jak odda na was głos?

– Pomijając na którego z kandydatów zagłosuje, to oddając głos w wyborach z 9 czerwca przede wszystkim mamy poczucie sprawczości. Niektórzy mówią, że jeden głos to nic nie daje, ale moja Lenka, która ma 12 lat, ostatnio mówiła, że pytała kolegę w klasie czy rodzice idą głosować i on odpowiedział, że jeszcze nie wiedzą. I ja mówię, to nie są tylko trzy głosy, bo jakby tak każdy odpuścił, że jego głos nie ma znaczenia to są takie miejsca, co widzieliśmy w wyborach samorządowych, gdzie jeden głos zdecydował. Rozstrzyga nawet jeden głos. Trzeba stawiać na współpracę, bo są takie niebezpieczne trendy w Unii Europejskiej i ja wszędzie gdzie jestem, staram się to podkreślać, że kiedy zbierają się w jedną grupę nacjonaliści i ludzie, którzy podobnie myślą, że te państwa muszą być takie narodowo silne, ale nie współpracujące, rywalizujące, to oni się zbierają w jednej grupie tylko do momentu kiedy nie rządzą. Gdyby nie daj Bóg, nacjonaliści, populiści doszli do głosu, to przecież oni się rzucą na siebie. Bo największym absurdem jest to kiedy polskie ugrupowania te takie tak zwane prawicowe zapraszają do Polski innych liderów z innych ugrupowań prawicowych i którzy mówią, że to ich kraj jest najważniejszy. Tak można współpracować dopóki się nie rządzi, ale potem jak to się kończy, to my pamiętamy Europę ubiegłego wieku, pamiętamy pierwszą wojnę światową drugą wojnę światową i żelazną kurtynę. Pamiętamy kolejki na granicach, pamiętamy niemożności wyjazdu na zachód Europy i pamiętamy tę olbrzymią przepaść gospodarczą, kiedy widzieliśmy na filmach jak można normalnie żyć, a w Polsce były puste półki w sklepach, a papier toaletowy był towarem luksusowym. Między innymi dzięki właśnie tym ostatnim 20. latach w Unii Europejskiej to się zmieniło na korzyść.

– Jak zbudować dobrą frekwencję wyborczą 9 czerwca? Co zrobić, żeby ludzie zechcieli w niedzielę poświęcić, jak pan wspomina, te pół godziny może krócej na wizytę w lokalu wyborczym?

– Staramy się uzmysłowić, że te wybory dotyczą naszego bezpieczeństwa i to nie jest jakaś abstrakcja. To nie jest kwestia, że tam gdzieś w Brukseli czy w Strasburgu ludzie będą siedzieć i rozmawiać nie wiadomo o czym. To jest przekonanie naszych partnerów w Unii o konieczności wydatków chociażby zbrojeniowych, wspólnej polityce bezpieczeństwa to jest kwestia czy uda nam się przekonać, by mieć taką większość, żeby przemodelować Komisję Europejską, by ten nacisk na bezpieczeństwo był większy. My walczymy z populistami i cała Europa walczy z populistami, z nacjonalistami, z ludźmi którzy są w stanie zaryzykować wspólne bezpieczeństwo tylko dla sukcesu politycznego. Ja jestem daleki od straszenia, ja bardziej przekonuję, mówię: słuchajcie, my jesteśmy ciągle w drodze. 15 października zrobiliśmy wielką rzecz, wspólnie dzięki olbrzymiej frekwencji dzięki zaangażowaniu udało się powstrzymać ten bardzo zły trend, ten marsz na wschód, który serwowali nam poprzednicy. Teraz to samo musimy zrobić w Europie i dlatego to jest takie ważne. Tak naprawdę przez ostatnie 8 lat polski rząd ciągle wojował z tą mityczną Unią Europejską. Mamy zmarnowane blisko trzy lata jeśli chodzi o środki z KPO. Dzisiaj musimy to nadrabiać i to jest realna szkoda dla polskiej gospodarki. Polscy przedsiębiorcy nie mogli czerpać korzyści z tego funduszu, podobnie jak polskie samorządy. Nadrabiamy stracony czas, ale mówimy też, jak ważne jest, żeby tych błędów nie popełniać i żeby w Unii Europejskiej znalazły się osoby, które potrafią rozmawiać, potrafią przekonywać, bo Europę trzeba zmieniać, ale tak, żeby każdy obywatel widział swoje korzyści. Lepiej jest mieć wspólny język niż iść w konflikt. Jeżeli dojdą do władzy siły, które lubią konflikty, to niestety wtedy nastąpi koniec Uni, jaką znamy.

Cały wywiad na wideo w YouTube/nowiny.pl

  • Numer: 23 (1674)
  • Data wydania: 04.06.24
Czytaj e-gazetę