Poniedziałek, 18 listopada 2024

imieniny: Klaudyny, Romana, Filipiny

RSS

Józef Porwoł: Straszenie secesją nie ma sensu. Chcemy ocalić język i śląską tożsamość

21.05.2024 00:00 red

Na kilka dni przed 10. edycją Dyktanda Śląskiej Godki i tuż po głosowaniu nad ustawą o języku śląskim w Senacie, rozmawiamy o potrzebie uznania śląskiego za język regionalny, początkach pracy po przyjęciu ustawy i o tym, co jeszcze jest do wykonania w zakresie dokończenia kodyfikacji mowy śląskiej rozmawiamy z Józefem Porwołem z Rybnika, jednym z głównych inicjatorów prac nad kodyfikacją śląskiego zapisu oraz prezesem Stowarzyszenia DURŚ – Demokratyczna Unia Regionalistów Śląskich.

– Szymon Kamczyk. Panie Józefie, ten wywiad jest przykładem tego, że mowa śląska praktycznie jest już skodyfikowana. Mam tu na myśli to, że mamy znaki „ō” (które fonetycznie jest podobne do „ö” w języku niemieckim) oraz „ô” (które fonetycznie brzmi trochę jak „ło”). Kto używa śląskiego na co dzień, od razu zrozumie. Co jeszcze jest potrzebne?

– Józef Porwoł: Kodyfikacja śląskiego zaczęła się już w 2009 roku od tzw. zapisu cieszyńskiego. Potem powstał śląski ślabikorz, a następnie my zaczęliśmy prace związane z kodyfikacją. Według nowej książki Henryka Jaroszewicza „Zasady pisowni języka śląskiego”, oprócz głosek „ō” i „ô” można także rozróżnić głoskę „ã”, głównie w końcówce czasowników w pierwszej osobie liczby pojedynczej, na przykład w słowach „atakujã”, albo „ôdstawiã”, czy „ônaczã”. Ale to nie jest najważniejsze. Ważne, że jesteśmy o krok do przodu w uznaniu naszego języka za regionalny.

– Dobrze, ale chodzi mi o to, że pojawiający się teraz u przeciwników uznania śląskiego za język regionalny argument, jakoby trzeba było przeprowadzić całą kodyfikację języka jest nieprawdziwy. Bo rozpoczęliście to już ponad 10 lat temu. W tym roku będzie 10. dyktando, a sam brałem w nim udział. Zająłem 4. miejsce.

– To jest dobre miejsce. Kiedy słyszy się nasze głoski, łatwo można je też zapisać. Nasze dyktando od początki jest przygotowane na podstawie śląskiego ślabikorza.

– Mam mieszane uczucia w kwestii uznania śląskiego za język regionalny, bo jeśli właściwą – ostateczną będzie wersja katowicka, nie będzie to śląski, w którym mówię na co dzień i którym mówi moje dziecko. Wyobrażałem to sobie nieco inaczej.

– Mowy każdy może używać innej, jak chce, ale pisać musimy umieć jednakowo. W Polsce czy w Niemczech inaczej mówią na wschodzie, inaczej na zachodzie. Ale jest jeden wspólny język i umieją go wszyscy. Obecnie w języku polskim posługujemy się zasadami pisowni, które zostały przyjęte dopiero w 1936 roku.

– Tak, ale w takim razie czego jeszcze brakuje w kodyfikacji, aby była wykonana na 100 procent? Jak dużo pracy wykonaliście, a co trzeba jeszcze zrobić?

– Zrobiliśmy na pewno wiele pracy, ale też sporo jeszcze zostało. Na pewno w prace muszą włączyć się naukowcy, co oznacza, że muszą za tym iść pieniądze. To się łączy nierozerwalnie z nauką regionalizmu w szkołach, a to kolejne koszty, bo trzeba opracować podręczniki, spisać zasady pisowni, co już rozpoczął wspomniany Henryk Jaroszewicz. Moim zdaniem najpierw należy nauczyć zasad nauczycieli, aby oni mogli uczyć dzieci. Prof. Jolanta Tambor robi wiele dobrego, bo już organizuje studia podyplomowe dla nauczycieli, aby mogli uczyć po śląsku i o Śląsku. Ale według mnie to i tak mało. Lepsze i wydajniejsze byłoby zbiorowe nauczanie dydaktyków np. historii, aby nie zapomnieć też o historii Śląska, bo polska wersja zakłamuje rzeczywistość. To także powinno być obiektem nauczania. Wraz z Alojzym Zimończykiem już coś takiego rozpoczęliśmy, bo tworzyliśmy kursy dla nauczycieli.

– No właśnie, bo przecież w Rybniku nauka regionalizmu w szkołach była hucznie zapowiadana i także realizowana. Czy tak jest nadal?

– Rozpoczęliśmy to z prezydentem Kuczerą i było prowadzone to przez nauczycielki-Ślązaczki. Kiedy jednak lekcje te zaczęli prowadzić nauczyciele nie pochodzący ze Śląska, nie wygląda to już tak, jak powinno. Jest dużo pracy z samym sprawdzaniem tego, jak prowadzone są lekcje, ale wraz z Alojzem mamy problemy ze zdrowiem, a przecież, co warto podkreślić, zawsze robiliśmy to społecznie.

– Była też akcja z tabliczkami na urzędach „Tu godomy po śląsku”. Była, ale ucichła.

– Na pewno taka tablica była zawieszona na Urzędzie Miasta Radlin. Był to fajny akt poparcia naszej śląskiej mowy, ale rzeczywiście nic dodatkowego z tego nie wynikło.

– Pytam o nauczanie w szkołach również dlatego, że słyszałem argument przeciwników uznania śląskiego za język regionalny, że to taki wstęp, bo później przyjdzie próba właśnie uczenia innej wersji historii, następnie próby autonomizacji regionu, a może nawet secesji…

– Moim zdaniem historia Polski jest trochę złożona z bajek. Ale tak jest na całym świecie, bo przecież historię piszą zwycięzcy. Sam doświadczyłem antagonizmów na tle tożsamości regionalnej, dlatego nie dziwi mnie takie straszenie. Ale tu nie chodzi o odrywanie się od Polski, bo walczymy o przetrwanie naszej mowy, kultury i tożsamości. 846 tys. osób zadeklarowało narodowość śląską, co jest ogromną liczbą. Ale straszenie odłączeniem Śląska od Polski jest bez sensu i mocno na wyrost.

– Pozostając w temacie głosowania w Sejmie, zdziwiło pana to, że Bolesław Piecha zagłosował za językiem śląskim?

– Piecha jest doświadczonym politykiem, dlatego dobrze wie, co robi. Nie zdziwiłem się. Zastanawiam się jedynak, jak zagłosowałby Grzegorz Matusiak, bo on też mówi po śląsku. Podczas drugiego głosowania był nieobecny.

– Sejm przyjął ustawę o języku śląskim, Senat także, ale teraz wszyscy wypatrują decyzji prezydenta Dudy. Jakie są pana przewidywania?

– Już dawno politycy PO obiecywali nam, że śląski będzie językiem regionalnym. Za PiS-u temat był zablokowany, ale teraz, gdyby nie wybory, dalej bylibyśmy w tym samym miejscu. Napisałem ostatnio formę apelu do prezydenta Dudy: „Prezydencie RP, nie bój się nas – Ślązaków. My nie gryziemy, a po prostu chcemy tego, co nam się zawsze i słusznie należy - wolności ochrony naszej tożsamości i języka. Historia uczy, że Polacy walczyli za naszą i Waszą wolność, także innych narodów, a pan jako Prezydent co zrobi? Jako prezes stowarzyszenia DURŚ, jako Ślązak – czekam.”

– Także czekam. Dziękuję za ten wywiad i widzimy się na kopalni Ignacy.

– Również dziękuję i zapraszam. 10. Dyktando Śląskiej Godki już 25 maja na terenie Zabytkowej Kopalni Ignacy-Hoym. Zapisy będziemy prowadzić od godz. 15.00. Najlepsi zdobędą cenne nagrody.

  • Numer: 21 (1672)
  • Data wydania: 21.05.24
Czytaj e-gazetę