Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Paurowski: chciałem dorównać światowym muralom i udało się

14.05.2024 00:00 red

Szerokie grono twórców spotkało się w MDK-u by podsumować prace nad muralem na ścianie budynku przy Zborowej 4 w Raciborzu. Od pomysłu do zakończenia realizacji tego projektu minęły ponad dwa lata. Autor – Ryszard Paurowski pracował na ścianie kamienicy przez całą zimę – od grudnia do kwietnia.

Ryszard Paurowski jest wychowankiem Młodzieżowego Domu Kultury, a obecnie prowadzi tam warsztaty. Jego graffiti znajdują się we wnętrzach placówki. W Raciborzu stworzył już cztery murale – na Przystani, naprzeciw Muzeum oraz „Synagogę” przy placu Dominikańskim i najnowszy „Miejski podwieczorek” na ścianie siedziby firmy OstrógNet.

Paurowski zaprosił 10 maja do domu kultury na spotkanie poświęcone pracy nad swym ostatnim dziełem. Wprowadzenia na tle historycznym dokonał reportażysta, pasjonat lokalnych dziejów Adrian Szczypiński. Opowiedział o winiarni na Zborowej i jej pierwszym właścicielu Feliksie Przyszkowskim.

Brzydka ściana stała się ładniejsza

– W naszym spotkaniu nie chodzi tylko mural, ale o zebranie osób z różnych dziedzin, żeby każdy odegrał w tym projekcie swoją rolę – mówił R. Paurowski.

Z tematem zwrócił się doń Jarosław Wałęga z OstrógNet. Powiedział artyście, że w firmie ustalili, że chcą mieć mural na bocznej ścianie budynku. OstrógNet nabył obiekt 3 lata temu, wczesną wiosną. – Wtedy porozmawialiśmy o brzydkiej ścianie, dziś jest dużo ładniejsza – śmiał się Paurowski. Jeszcze tego samego dnia wpadł na pomysł co chciałby umieścić na muralu. – Byłem w tym uparty. To był zarys, idea, ale wierzyłem w nią jak szalony. Byliśmy z nią u ówczesnego wiceprezydenta Dawida Wacławczyka. Spodobało się – relacjonował twórca. J. Wałęga dodał, że zastępca prezydenta dał im zielone światło, ale potrzebna była cierpliwość. Trzeba było wystąpić przed radą miasta, co było ciekawym doświadczeniem. Choć rada przyznała środki, to potem było jednak wiele przeszkód. Ten projekt przewracał się i powstawał – mówił Wałęga. Wspomniał o trudnej procedurze u Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i kompromisie z właścicielami garaży przy kamienicy, bo trzeba było tam ustawić na kilka miesięcy rusztowanie. – Także dzięki nim mamy dziś mural – zaznaczył przedstawiciel OstrógNet.

Rekwizyty nawiązujące do przeszłości

– Nie jest łatwo przekonać biały i czarny kolor, żeby współgrały, tak jak niełatwo jest łączyć politykę ze sztuką. Ostatecznie nie zarobiłem na tym projekcie, a jeszcze dołożyłem do tego interesu – stwierdził Paurowski.

Autor wspomniał też, że przez niemal całą pracę nie było widać, co konkretnie zostanie tam namalowane. Widać było tylko jego przy pracy – pełzającego po rusztowaniu człowieka w odblaskowej kamizelce. Tak było od 20 grudnia do 3 kwietnia, a praca zimą nie należy do łatwych. – Na koniec usłyszałem od znajomego mieszkającego w pobliżu: Dzięki Ryszard, właśnie wzrosła wartość mojego mieszkania – podał Paurowski.

– To jest utwór klasyczny, wieloetapowy. Ja lubię klasyczne malarstwo, bo trzeba mieć warsztat, podstawy, żeby coś tworzyć. Ważny był motyw posiłku. Były głosy: zróbmy wieczerzę, ale ja nie chciałem kiczu. Za najważniejsze uznałem, żeby osadzić całość w sąsiadującej przestrzeni, z rekwizytami nawiązującymi do przeszłości Raciborza – oznajmił Paurowski.

Uznał, że koniecznie chce uwiecznić Jerzego Dębinę. Co ciekawe wiceprezydent Wacławczyk miał ten sam pomysł.

6 marca 2022 roku zorganizowano plan zdjęciowy, żeby powstał obraz do uwiecznienia na ścianie. Miejscem był dom Odyseusza Olbińskiego (m.in. organizator festiwalu Intro) na Brzeziu. Słynny z tego, że dawniej bywał w nim często Arka Bożek. Oprócz Dębiny na obrazie mieli się pojawić Łukasz i Magda Kądziołowie z córką Florą – dobrzy znajomi Paurowskiego.

W pracy pomagali także Grażyna Tabor (reżyser), Katarzyna Gierszewska i Mateusz Ulański (filmowcy), Emilia Drożdż (wizażystka), Michał Cichocki (fotograf) i Adam Feliniak (artysta, pomagał malować mural).

Plan zdjęciowy zorganizowano, żeby odtworzyć klimat wydarzenia, które miało być tematem muralu. – Tak chciałem się wczuć w tą atmosferę, przed namalowanie obrazu. Choć finalnie to mural powstał wcześniej niż ten obraz. Jego jeszcze muszę dokończyć – przyznał Paurowski.

Gest przed wzniesieniem toastu

Gospodarz spotkania w MDK podkreślił domową atmosferę planu zdjęciowego i możliwość spotkania osób o artystycznym zacięciu. – Wszyscy zrozumieli wtedy, że odbywa się praca nad czymś poważnym. Czekaliśmy na odpowiednią porę dnia, żeby uchwycić moment podwieczorku, a także złapać ten gest, przed wzniesieniem toastu, taki moment w połowie, coś niedokończonego – tłumaczył R. Paurowski.

O zebraniu twórców przy tym projekcie powiedział, że zaobserwował „zjawisko spaghetti”. – Bo Racibórz jest jaki taki talerz ze spaghetti. Spotykaliśmy się, a wcześniej niewiele o sobie wiedzieliśmy. Byliśmy na koncertach, wydarzeniach, ale byliśmy obok. Jak nitki makaronu na talerzu, które się plączą ze sobą, jak linie życia, w takim chaotycznym splocie. I zostaliśmy pochłonięci przez ideę, niczym wielką postać, która konsumuje to spaghetti.

Zebrałem te osoby przy jednym stole. Poznałem tych, których wcześniej obserwowałem – powiedział Ryszard Paurowski.

Pracę nad obrazem zaczął od szkiców – ołówkiem, długopisem i flamastrami. Robił je, żeby poznać anatomię obrazu. Mówił, że to była jego mapa, po której się poruszał przy tworzeniu muralu.

Zapis obecnych czasów przypomina o tradycji

Problem stanowiło świeże docieplenie ściany, gdzie powstało malowidło. Trzeba było użyć nie tylko spreju, ale ołówków i pędzli. Paurowski ocenił, że „Podwieczorek” był trudny do namalowania i wiele się nauczył przy tym projekcie. Nazwał go zapisem obecnych czasów, który przypomina o tradycji i obyczajach. – Chciałem, żeby dorównywał światowym muralom i udało się – mówił z uśmiechem. Dodał jeszcze, że czuje się jako twórca tego muralu jako pomost między tym co było, a tym co będzie, trwając w tym co jest teraz.

Na muralu znajduje się młode małżeństwo z potomkiem, które zaprosiło swego starszego kolegę i wspólnie celebrują dobrze sprzedający się rocznik wina.

Łukasz jest tu przedsiębiorcą, właścicielem winiarni i z żoną reprezentują teraźniejszość. Ich córeczka Flora to przyszłość, a Jerzy symbolizuje przeszłość. Na stole, przy którym zasiadają, znajduje się kawałek czekolady – to słodkości z fabryki Sobtzicka; cygaro – z zakładów tytoniowych Rainersa; świeczki – by pamiętać o tych, których już nie ma i jest jeszcze obraz na ścianie z podobizną Feliksa Przyszkowskiego.

Na spotkaniu wypowiedzieli się obecni tam goście Paurowskiego. Magda Kądzioła przyznała, że spodziewała się pozowania do zdjęcia, a wyszła z tego „grubsza sprawa”. Emilia Drożdż stwierdziła, że to cudowny projekt, z cudownymi ludźmi, w którym można było wiele podejrzeć, pobyć i było pięknie.

Dzieło sztuki, takie jak z galerii

Odyseusz Olbiński zaznaczył, że nie zna się na malarstwie, ale dzięki projektowi dowiedział się, jak taka praca powstaje, od wewnątrz, jaki towarzyszy jej proces twórczy. – Pomyślałem sobie, że gościu chce namalować obraz. Ja tu byłem kompletnym ignorantem, tylko mam szczęście, że mieszkam w miejscu, gdzie kiedyś mieszkał pewien bogacz z Brzezia i często gościł Arkę Bożka. To był jeden dzień wizyty Ryszarda Paurowskiego z liczną ekipą. Wtedy zobaczyłem, jaki to jest format. Trwało to cały dzień i ta sytuacja pomaga mi zrozumieć malarstwo – opowiadał Odys.

– Murale są, jest ich pełno, dodają kolorytu miastom i mamy w Raciborzu kilka. Jednak to na Zborowej jest dziełem sztuki, takim jak w galerii. Dla raciborzan ma aspekt sentymentalny, bo mamy nostalgię do starego Raciborza, do jego bogatej historii przedwojennej. Jak cudowną perełką było to miasto. To jak było tu kiedyś i jak jest dzisiaj, to jest dramat – oceniał Olbiński.

– Kiedy po dwóch latach od tamtych zdjęć dostałem SMS: wpadaj na otwarcie murala, to byłem mocno zaskoczony. Myślałem, że to dawno umarło. A jak zobaczyłem, to nie mogłem uwierzyć, bo stół i cegły na ścianie, to wszystko jest takie jak w rzeczywistości, oddano to jeden do jednego – podkreślił O. Olbiński.

Mateusz Ulański miał dwie refleksje. Wie, że na planach filmowych panuje chaos powodowany tym, żeby zrealizować jak najwięcej ujęć. U Paurowskiego było na odwrót. – Skupialiśmy się, żeby dopracować jeden kadr, co pokazało, jak ważne są detale, że to wszystko wymaga czasu, przemyśleń. Na początku nie do końca rozumiałem, o co chodzi i jak widziałem poszczególne elementy, to nie umiałem wyobrazić sobie całości, takiego „big picture”. Ten jednak był od początku w głowie Ryszarda – stwierdził Ulański.

– Ten projekt dowiódł, że Ryszard to jest gość. Do mnie na początku zadzwonił Jarek Wałęga z pytaniem, czy nakręcę filmik, że Rysiu maluje mural. Znałam go z muzyki, on grał na perkusji. Na początku też nie wiedziałam, o co w tym chodzi. Po co plan zdjęciowy do murala? Wtedy Ryszard nam tłumaczył, że on chce to poczuć, ustawić, zobaczyć na żywo. Jak zobaczyłam efekt, to mnie zatkało. Zobaczyłam tę autentyczność i zrozumiałam – podkreśliła K. Gierszewska.

– Powinniśmy żyć z historią, a ten kadr tworzy historię – stwierdził jeszcze R. Paurowski.

Wydarzenie zakończył krótki występ Jerzego Dębiny, Maksa Mularczyka i Agnieszki Busuleanu.

(ma.w)

  • Numer: 20 (1671)
  • Data wydania: 14.05.24
Czytaj e-gazetę