Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Wesele Śląskie Źródła przy pełnej widowni w RCK

23.04.2024 00:00 red

To już standard, że na wydarzenia Źródła do Raciborskiego Centrum Kultury przychodzą tłumy. Tak było w sobotnie, późne popołudnie 13 kwietnia, gdy wystawiono tu Wesel Śląskie. Spektakl taneczny przygotowała Aldona Krupa-Gawron. Ona wystąpiła przed rozpoczęciem i przywitała zebranych. Na scenie dołączyli do niej goście specjalni – wicestarosta Marek Kurpis i prezydent Dariusz Polowy.

– To wielka radość i zaszczyt gościć państwa na Weselu Śląskim – powiedziała o 17.00 Joanna Maksym-Benczew dyrektor Raciborskiego Centrum Kultury. – Po mojej lewej stronie sprawczyni tego dzisiejszego zamieszania, śląskiego i ludowego, Aldona Krupa-Gawron. Liderka Źródła podziękowała „gospodyni domu kultury, która od lat pozwala nam tutaj organizować wszystkie nasze koncerty, które uszczęśliwiają tancerzy, uszczęśliwiają widownię i przede wszystkim uszczęśliwiają te dzieci, na których leczenie zbieramy pieniążki”.

– Dlaczego to Wesele Śląskie jest dla nas szczególne? To właśnie w tym roku mija 70. rocznica powstania naszego Zespołu Pieśni i Tańca im. Joli Rymszy „Strzecha”. We wrześniu zaplanowano jubileuszowe wydarzenia związane z ZPiT Strzecha – oznajmiła dyrektor RCK.

Rymsza namówiła Krupę na życie w tańcu

– Ten jubileuszowy rok jest o tyle niezwykły, że w ubiegłym roku taki jubileusz obchodził słynny zespół Śląsk, zresztą robił to również na deskach naszej sceny. Nasza Strzecha jest jedynie o rok młodsza od Śląska. To jest jeden powód, dlaczego jest to wyjątkowe wydarzenie, a druga rzecz, to właśnie ze Strzechy wywodzi się Aldona – powiedziała Maksym-Benczew.

– Jola Rymsza, to jest pani, której nie ma już niestety z nami. To ona zaszczepiła we mnie i w siostrze miłość do folkloru. Nakłoniła mnie do tego, bym kształciła się w tym kierunku, bym została instruktorem tańca i zdobywałam kolejne dyplomy. Najpierw trafiłam do Strzechy, żeby się pochwalić tam, co potrafię. Tańczyłam wiele lat w zespole Strzecha. Tu na widowni witam wszystkie moje koleżanki i kolegów, z którymi się nie widziałam, z niektórymi nawet 40 lat – stwierdziła Aldona Krupa-Gawron.

Znana choreograf powiedziała też, że 120 lat temu urodził się Roman Masarczyk, twórca związany z ziemią raciborską i rybnicką. To on napisał Raciborskie Wesele sławiące folklor tej ziemi. – Właśnie w takim roku będziemy oglądać niezwykłe widowisko. 40 lat temu na deskach między innymi tego domu kultury jak i Strzechy jeszcze jako członek zespołu Strzecha byłam panią młodą właśnie w Weselu Romana Masarczyka – usłyszała publiczność od Krupy-Gawron

Każdy chciałby przeżyć takie wesele

– Przede wszystkim cieszę się, że mnie zaprosili na wesele – żartował prezydent Raciborza Dariusz Polowy. Podkreślił, że przyszło wielu gości, a wiadomo, że jakość takiej imprezy ocenia się właśnie po ich ilości. Żeby troszkę nawiązać do tej pracy magisterskiej pani Aldony, to jak sama nazwa wskazuje, będziemy się tu dobrze bawić, bo będziemy przeżywać wesele i do tego jeszcze śląskie. Czyli po prostu nasze. Takie wesele jak każdy z nas chciałby mieć. Patrząc na ten kunszt i wykonanie i stroje i całość organizacji, to po prostu będzie można pozazdrościć, że jego własne wesele nie wyglądało tak, jak to, co dzisiaj zobaczymy na scenie – podkreślił Polowy. – A ci, którzy jeszcze nie mieli wesela, mają piękny wzór. Z tego miejsca wielkie, wielkie podziękowania za to, że pani to po prostu zrobiła. Bo kto jak nie pani – podsumował prezydent.

W imieniu Grzegorza Swobody starosty raciborskiego podziękowania za przygotowanie wydarzenia złożył wicestarosta Marek Kurpis. – Dużo słów tutaj już padło. Kultywowanie tradycji raciborskiej i tradycji śląskiej jest niezwykle istotne nie tylko dla nas, dla naszego pokolenia czy pokoleń starszych, ale przede wszystkim dla pokoleń młodszych i tych, które jeszcze w przyszłości na pewno zasilą powiat raciborski – zaznaczył wicestarosta.

Dla Nikosia, by mógł szczęśliwie żyć

Krupa-Gawron podziękowała wychowawcom i podopiecznym Warsztatów Terapii Zajęciowej w Raciborzu „za piękny domek” zdobiący scenę RCK w trakcie spektaklu. – Dziękujemy Julicie Ćwikle z raciborskiego Muzeum za konsultacje etnograficzne. Dziękujemy za nagrania studyjne w studiu pana Bartnickiego, jak również Aleksandrze Orłowskiej za podarowanie wielu zabytkowych strojów ludowych – wymieniała ze sceny Krupa-Gawron.

Koncert połączono ze zbiórką publiczną na rzecz Nikosia (2,5 roku) z Raciborza. – Moi drodzy, nie będę korzystała z tych bardzo trudnych medycznych nazw, ale uwierzcie, że wasza pomoc dzisiaj jest potrzebna. Nie pobieraliśmy od nikogo opłaty za bilety, stąd proszę o szczodrość. Wszystko zliczymy i damy Nikosiowi, żeby był szczęśliwy, sprawny, żeby mógł swobodnie kiedyś chodzić – zachęcała organizatorka.

– Po 25 latach kolejny raz mamy przyjemność zaprezentować wam widowisko Wesele Śląskie. Scenariusz, choreografia są moim dziełem, opracowanie muzyczne stworzyli Paweł Kowol i Karol Pyka. Wykonawcy to ponad 100 osób z zespołów folklorystycznego Raciborzanie z SKZR Źródło. Akcja widowiska toczy się na przełomie XIX i XX wieku w jednej bliżej nieokreślonej śląskiej wsi. W tym czasie duże znaczenie mają jeszcze podziały społeczne. Obowiązuje całkiem zapomniany już zwyczaj kojarzenia małżeństw, kiedy tylko dzieci się urodzą. Mam podejrzenie, że ja też byłam kiedyś komuś obiecana, ale zapomnieli i potem byłam najstarszą panną we wsi.

Szczegóły ożenku ustalali kiedyś swatowie, którzy wcześniej oglądali w gospodarstwach majątek, liczyli krowy, świnie i hektary, żeby ocenić stan majątkowy pani młodej i pana młodego. W naszym przedstawieniu bogaty młynarz zaplanował małżeństwo swojej córki Zuzi z Adamem, synem sołtysa. Młodzi zakochali się całkiem inaczej. Zwróćcie uwagę, że w pierwszej części mamy na sobie tradycyjne stroje codzienne, a w drugiej – stroje od święta. Niektóre stroje mają ponad 100 lat, są zabytkowe fartuchy ręcznie malowane. Aż 58 melodii zebraliśmy w tym spektaklu, które spajają wszystko w całość. Scenografia jest dziełem Ewy Miłkoś.

Podróż sentymentalna państwa młodych

Krupa-Gawron zaprosiła na scenę swego scenicznego męża sprzed 40 lat w Weselu Raciborskim – Jerzego Rzeszowskiego. – Ja miałam wtedy 15 lat, a on

troszkę więcej i był świeżo po ślubie – wspominała.

– 25 lat temu już w moim Śląskim weselu była też para młoda, która dzisiaj przyjechała z drugiego końca Polski. Karolinę Wojdała i Wojciech Walach.

– Karolina wygląda, jakby to dzisiaj miał być dzień ślubu. 25 lat temu byłam matką pana młodego, a dzisiaj jestem rezerwową babcią. – Nie mogę się doczekać, żeby uczestniczyć w tym wydarzeniu z innej perspektywy. Dla mnie to taka podróż sentymentalna, niesamowita. Życzę, żeby to szczęście trwało, żeby ta sztafeta biegła dalej. Od nas przekazujemy taki ślubny bukiecik sprzed 25 lat – powiedziała K. Wojdała.

(ma.w)

– Aktorzy tego spektaklu tanecznego związani ze Źródłem od wielu lat. Janusz Baranowski i Anita Pendziałek, także dziennikarka Radio Mittendrin i działaczka DFK . Taki spektakl jak Wesele, jakie ma znaczenie w kontekście przypomnienia dziejów tej ziemi?

– Choć nie jesteśmy tu wszyscy profesjonalistami, to widowisko takie jak Wesele Śląskie ma wartość samą w sobie. Właśnie ten projekt pokazuje, w jaki sposób kiedyś wyglądały obrzędy weselne na Śląsku. U mnie na wsi, w Gamowie na przykład jeszcze niektóre rzeczy z tych, które dzisiaj będziemy przedstawiać, się zachowały. Na przykład wykupiny. Kołocz się piecze jeszcze przed weselem, a potem się go roznosi sąsiadom wokoło, czy polterabend, choć u mnie trochę inaczej się to nazywa, ale też coś takiego robimy. Dlatego takie widowisko jest fajne pod tym względem, że właśnie można przyjść i zobaczyć, jak te wesela kiedyś u nas wyglądały. To jest ogromna wartość. Ktoś wtedy był komuś przyobiecany, były zolyty, wykupiny i to, że później sobie młode oczepią i te wszystkie tańce. To jest naprawdę coś, co moim zdaniem każdy powinien obejrzeć. Tak jak wiele innych tradycji kulturowych na naszej ziemi. Takie wesele moim zdaniem to jest coś pięknego, coś bardzo wartościowego – mówiła nam A. Pendziałek ubrana w regionalny strój.

– Janusz Baranowski ma już około dwudziestoletni staż w tanecznym Źródle. Wesele jako spektakl obchodzi swoje ćwierćwiecze. Dla doświadczonego tancerza przygoda z regionalizmem to ważna część jego życia.

– Zacząłem od tańca towarzyskiego. Mam to już w sobie, tę pasję taneczną, jednak samo Wesele to coś, czego jeszcze nie widziałem. Bo na początku mojego zainteresowania tańcem, to te tańce regionalne, ludowe po prostu mnie nie interesowały. Teraz, to co innego. Cieszę się, że mogę zagrać ojca panny młodej, to jest dla mnie bardzo ważna rola. Jasne, że wolałbym być panem dziś młodym, ale to już nie ten wiek, co widać po mojej siwej głowie – uśmiechał się Baranowski.

– Aldona Krupa-Gawron to osoba, która to wszystko spina. Jak zawsze promiennie uśmiechnięta i przygotowana do wyjątkowego wydarzenia.

– Mam tu pod komendą ponad 100 osób. Na początku reagowali na mój krzyk, ale tuż przed spektaklem mają osobiste poczucie odpowiedzialności za całość – mówiła Nowinom parę minut przed rozpoczęciem wydarzenia.

– Po 25 latach od premiery Wesela pojawili się nowi wykonawcy, a ci pamiętają wydarzenie sprzed lat zasiedli na widowni – wypełnionej w RCK niemal do ostatniego fotela.

– Przyjechały na przykład moje koleżanki, z którymi razem jeszcze kiedyś tańczyłyśmy w Strzesze, a to już 40 lat temu. Nie widziałyśmy się przez ten czas. One przyleciały do mnie z Niemiec. Bo historia jest taka, że 40 lat temu kiedy ja miałam 15 lat, to wtedy ja byłam w Weselu Raciborskim panią młodą, w spektaklu pana Romana Masarczyka. Później, już na studiach kiedy kończyłam polonistykę, to napisałam pracę magisterską na temat Wesela – ile Wesela jest w teatrze i teatru w Weselu. To stało się jakby podstawą do tego, że miałam odwagę napisać własny scenariusz szerszego wesela niż to raciborskie. Stąd Wesele Śląskie – taki już dwuczęściowy spektakl z wieloma wątkami. Nie chcę zdradzać wszystkiego, ale dzisiaj w RCK pojawią się na scenie trzy młode pary weselne – ta sprzed 40. lat, ta sprzed 25. i ta współczesna. Do tego przyjechał nasz zaprzyjaźniony czeski zespół i w przerwie da mały koncert w holu. I tak jak kiedyś jeszcze pan Alfred Malcharczyk na każde taneczne Wesele podarowywał kołocze weselne, tak dziś jego syn i wnuk wrócili do tej tradycji i przyszli z prawdziwymi śląskimi weselnymi kołoczami. Jak zawsze nasz koncert jest połączony z akcją charytatywną, zbieramy na 2,5– letniego, chorego Nikosia, który ma problemy z chodzeniem, problemy z mówieniem. Postaramy się mu pomóc w rehabilitacji.

  • Numer: 17 (1668)
  • Data wydania: 23.04.24
Czytaj e-gazetę